Dla Wall Street we wtorek najważniejsze było to, że na dwie godziny przed końcem sesji zakończyło się posiedzenie Rezerwy Federalnej. Oczywiste było, że FOMC tym razem stóp nie podniesie i rzeczywiście tak się stało. Jak zwykle każde słowo było cztery razy analizowane, ale tym razem trudno było coś z tego komunikatu wyciągnąć. Fed uważa, że gospodarka jest silna i nadal ma zamiar podnosić stopy.
Chłodzić mogła nastroje (tak wyglądało to w Europie) informacja mówiąca o tym, że administracja USA rozważa podwyżkę ogłoszonych już wcześniej ceł (z 10 na 25%), które mają objąć 200 mld dol. importu z Chin. To oczywiście jest przygotowanie przed rozpoczęciem negocjacji, ale rynkom za bardzo to się nie spodobało.
W USA opublikowano też wcześniej kilka raportów makro. ADP opublikował swój raport o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym w USA. Według tej organizacji przybyło 219 tys. miejsc pracy (oczekiwano 185 tys.).
Ostateczny odczyt indeksy PMI dla sektora przemysłowego wyniósł 55,3 pkt. (oczekiwano wzrostu z 55,4 na 55,5 pkt.). Nieco większa wagę rynek przykłada do publikacji indeksu ISM dla przemysłu. W lipcu wyniósł 58,1pkt. (oczekiwano spadku z 60,2 na 59,5 pkt.). Wydatki na inwestycje budowlane w czerwcu spadły o 1,1% m/m (oczekiwano 0,3%).
Na Wall Street publikowane po wtorkowej sesji wyniki kwartalne Apple podnosiły cenę jego akcji o ponad pięć procent (do rekordowego poziomu), ale pozostałe spółki z grupy FAANG praktycznie nie reagowały – ich ceny zmieniały się nieznacznie, a akcje Facebooka nadal taniały.
Początek sesji był „byczy”, bo indeksy szybko ruszyły na północ. Jednak obawy o wojnę handlową z Chinami i niepewność co do losów pozostałych członków grupy FAANG po zakończeniu sesji w Europie po zakończeniu sesji w USA zmieniła kierunek indeksów – indeks S&P 500 zabarwił się na czerwono. Niewiele zmienił komunikat Fed. Indeks S&P 500 zakończył dzień spadkiem o 0,1%, a NASDAQ wzrósł o 0,46%. Nie było to upragnione przez obóz byków odbicie.
W środę w Polsce, podobnie jak w innych krajach, opublikowany został indeks PMI dla sektora przemysłowego. Zapowiadać on powinien to, co będzie się działo z produkcją przemysłową. Indeks nieoczekiwani o dość mocno spadł. Wyniósł 52,9 pkt. (oczekiwano, że pozostanie na poziomie 54,2 pkt.). Negatywny wpływ na zachowanie rynków był niewielki.
GPW w środę rano zareagowała bardzo niechętnie na wyniki Apple i nieduże zwyżki indeksów na innych giełdach europejskich. Szkodziły kolejne pogróżki USA pod adresem Chin. WIG20 rozpoczął sesję od niedużego spadku. Nadal rósł jednak MWIG40. Rynek natychmiast zanurzył się w marazmie.
Po pobudce w USA WiG20 wyłamał się dołem z męczącej stabilizacji. Podobnie zachowały się inne indeksy europejskie. Tam jednak indeksy traciły nieznacznie, a u nas WIG20 tracił coraz więcej i coraz szybciej. Dopiero na godzinę przed rozpoczęciem sesji w USA skala zniżki zaczęła się zmniejszać. Indeks błyskawicznie wrócił do poziomu neutralnego, a fixing doprowadził do wzrostu o 0,58%.
Wczorajszą sesję można interpretować dwojako. Albo jako podpuszczenie podaży przez popyt po to, żeby obawiający się sytuacji na rynkach i testu oporu z kwietnia – maja wyprzedawali akcje, które obóz byków taniej kupi, albo jako sztuczne zakończenie spadkowej sesji tak, żeby podczas następnych dni podaż się wstrzymywała czekając na rozwój sytuacji. Wtedy wychodzący z GPW sprzedawaliby z wyższego poziomu.
Niestety, nie da się obecnie postawić prognozy, co do wiarogodności jednego z tych scenariuszy. Ostatnie spadki indeksu rynków rozwijających się każą jednak zakładać, że nieco większe jest prawdopodobieństwo negatywnego scenariusza.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion