Poziom inflacji CPI będzie stabilizował się na poziomie 15-16% r/r do grudnia br., ale nie obniży się do poziomu jednocyfrowego nawet w przyszłym roku, pomimo założenia, że tarcza antyinflacyjna może być przedłużona na 2023 r., ocenia członek Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Ludwik Kotecki w rozmowie z ISBnews. Według niego, w warunkach braku wystąpienia recesji w Polsce, słabnących szoków zewnętrznych, wysokie ceny utrwalają się w całej gospodarce, a przedsiębiorcy widzą nadal przestrzeń do przerzucania kosztów na finalnych odbiorców.
„Mam zdecydowanie inne stanowisko, niż większość moich kolegów w Radzie, którzy z jakichś powodów uważają, że inflacja zacznie się obniżać. Ja nie widzę, dlaczego miałaby się obniżać. Inflacja ustabilizuje się na poziomie 15-16% aż do grudnia. Później w scenariuszu zakładającym utrzymanie tarczy oraz przy założeniu, że ceny administracyjne gazu i prądu – bo to jest najważniejsze – zostaną podniesione tylko w minimalnym, koniecznym zakresie, czyli o 20-30%, inflacja wzrośnie w styczniu-lutym do nawet 20%. Następnie zacznie się trochę obniżać, natomiast do końca roku pozostanie dwucyfrowa. W ogóle nie widzę możliwości, żeby inflacja zaczęła się obniżać do poziomów jednocyfrowych, poziomu 7-8% na koniec przyszłego roku, nie widzę takiego scenariusza. Bo też nie widzę recesji” – powiedział ISBnews Kotecki
„Z badań wynika, że część przedsiębiorców w całości była w stanie przerzucić koszty na odbiorców, a część zrobiła to w jakimś stopniu, ale nie widzi z tym problemu i będzie to dalej robić. Czyli inflacja będzie dalej rosła” – wskazał członek Rady.
Podkreślił, że coraz mniejszą rolę będą odgrywały czynniki zewnętrzne – one po prostu będą wygasać po roku, a do głosu będą dochodzić czynniki krajowe.
Kotecki wskazuje, że firmy bez problemów przerzucają koszty na konsumenta, ceny producentów PPI rosną w tempie 30%, co powinno się zacząć zmieniać, ale zejście do poziomów kilkuprocentowych nie odbędzie się w tak bardzo krótkim okresie.
„Utrwalanie się już w decyzjach producentów i sprzedawców oczekiwań inflacyjnych w polityce cenowej oznacza, że inflacja przestaje być problemem tymczasowego wpływu cen surowców, zaczyna się utrwalać w całej gospodarce. Większość towarów – może nawet 90% – rośnie już albo powyżej 10%, albo co najmniej pomiędzy 5% a 10%. Wszystkie ceny już rosną, bez względu na szoki, których doznaliśmy. Inflacja w ten sposób się nakręca. Nie można oczekiwać, by ona zaczęła sama spadać” – wyjaśnił członek Rady.
Kolejnym czynnikiem inflacjogennym będą wzrosty płacy minimalnej i nadal dobra pozycja negocjacyjna pracowników.
„Mamy też bardzo silny rynek pracy i taki on pozostanie, może nastąpi jakieś lekkie drgnięcie bezrobocia, ale minimalne. Presja płacowa może się trochę zmniejszy, ale nie liczmy na to, że płace przestaną rosnąć. Mamy przecież wzrost płacy minimalnej. To wszystko będzie napędzać inflację, a do tego mamy słabnący kurs złotego” – dodał Kotecki.
W świetle badań nad mechanizmem transmisji monetarnej aprecjacja złotego jest ważnym czynnikiem dla kształtowania się cen w Poslce, a obecnie osłabiony złoty, mający potencjał do dalszej, wyraźnej deprecjacji zdaniem członka Rady będzie „przeszkadzał w obniżaniu się inflacji”.
„Kanał kursowy będzie bardzo ważny w tym sensie, że on nam nie będzie pomagał, tylko będzie przeszkadzał” – zwrócił uwagę Kotecki.
Jego zdaniem, trudno jest ocenić, kiedy inflacja wróci do celu, a polityka pieniężna powinna bardzo jasno określać, jak długo można tolerować odchylenie od celu.
„W ostrzegawczym scenariuszu, do końca 2024 r. inflacja pozostanie dwucyfrowa. Bo ciągle brakuje mi czynników za tym, żeby z tych 20% w styczniu 2023 r. nagle się zrobiło np. 5%. Inflacja sama z siebie nie wróci do celu, a przyszły rok jest rokiem wyborczym, czyli wydatki w sektorze publicznym będą mocno rosły” – wskazał członek RPP.
„To nie jest tak, że tylko wzrost stóp procentowych oddziaływuje na aktywność gospodarczą negatywnie – inflacja także oddziaływuje na aktywność gospodarczą negatywnie. O tym trzeba pamiętać i zdecydować się na odpowiednio szybką reakcję, by powrócić do normalnej, kilkuprocentowej inflacji. Uważam, że to jest właściwe i taki też jest mandat RPP – bo ona odpowiada nie za wzrost gospodarczy i nie za bezrobocie, tylko za inflację. Mamy tylko jeden instrument: stopy procentowe i nie możemy próbować osiągać przy jego pomocy kilku celów. Jeden instrument to jeden cel. Dlatego trzeba się skupić na inflacji, rozwiązać ten problem. Siła gospodarki wskazuje, że wcale nie musi to być kosztowne. Kosztowna staje się coraz bardziej galopująca inflacja” – podsumował Kotecki.
Jak podał Główny Urząd Statystyczny (GUS) inflacja konsumencka wyniosła w sierpniu 16,1% r/r (według wstępnych danych). Według GUS, ceny producentów wzrosły w lipcu br. o 24,9% r/r, zaś w ujęciu miesięcznym zwiększyły się o 0,9%.
Podczas czwartkowej konferencji prasowej prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) i przewodniczący RPP Adam Glapiński mówił, że jego zdaniem inflacja może być w przyszłym roku jednocyfrowa i obniżyć się do 5-6% r/r, jeśli zostanie utrzymana rządowa tarcza antyinflacyjna i zostaną wdrożone „nie tak straszne” podwyżki cen regulowanych.
Źródło: ISBnews