Tegoroczny sezon zimowy przyniesie sporej części z nas bardzo duże podwyżki rachunków za ogrzewanie. Niewielką ulgę daje nam póki co aura za oknem. Dotychczas było bowiem trochę cieplej niż zwykle, co ograniczyło nasze zapotrzebowanie na ciepło.
Od początku tegorocznego sezonu grzewczego zapotrzebowanie na ciepło nie było zbyt duże. Zarówno we wrześniu jak i październiku było relatywnie ciepło. Uwagę zwraca szczególnie ten drugi miesiąc, który jak się okazuje był najcieplejszym październikiem w europejskiej historii pomiarów klimatologicznych. Nic więc dziwnego, że zapotrzebowanie na ciepło w tym miesiącu było mniejsze.
Potrzebujemy tyle ciepła co rok temu
Dane do 25 listopada dopełnione prognozami na kolejne dni i tygodnie sugerują, że jedenasty miesiąc będzie już niestety nieco chłodniejszy niż listopad 2021 roku. To znaczy, że w ostatnich daniach musieliśmy trochę bardziej rozkręcić kaloryfery niż w analogicznym okresie przed rokiem. A co mówią o aurze za oknem długoterminowe prognozy na grudzień? Ostatni miesiąc roku ma być nieco cieplejszy niż zeszłoroczny.
Efekt? W sumie od września do grudnia br. potrzebować będziemy mniej więcej tyle samo ciepła co przed rokiem (wzrost o zaledwie 0,6% r/r). Pocieszeniem jest jednak to, że aura za oknem przez 4 miesiące aktualnego sezonu grzewczego powinna być znacznie bardziej sprzyjająca naszym portfelom niż było to w latach 1980-2004. Zapotrzebowanie na ciepło póki co można ocenić na o 7,5% mniejsze niż średnia wieloletnia. Z punktu widzenia wysokości rachunków za ogrzewanie jest to dobra informacja, ale przed nami jeszcze kilka miesięcy sezonu grzewczego. Wciąż istnieje więc ryzyko, że mróz da się nam we znaki.
W jaki sposób oszacowane zostało zapotrzebowanie na ciepło?
Aby dokonać odpowiednich kalkulacji niezbędne są dane o panujących na zewnątrz temperaturach. Jak bowiem dowodzi – na łamach portalu ogrzewnictwo.pl – mgr inż. Józef Dopke, w sposób liniowy zużycie gazu do ogrzania pomieszczeń zależy od liczby „stopniodni”. Jest to miara pokazująca, o ile stopni Celsjusza dziennie średnia temperatura za oknem jest niższa od tej optymalnej, która nie wymaga używania grzejników. W poszczególnych rejonach świata stosuje się różne sposoby obliczania liczby „stopniodni”. Zgodnie z metodologią Eurostatu, ważne są dwa poziomy temperatury – 15 i 18 stopni. Przy obliczaniu „stopniodni” pod uwagę brane są tylko takie dni, w których za oknem panuje mniej niż 15 stopni Celsjusza (średnia z temperatury maksymalnej i minimalnej danego dnia). Liczbę „stopniodni” określa się wtedy, licząc o ile za oknem jest ich mniej, niż wtedy, gdy słupek rtęci dochodzi do 18 stopni Celsjusza.
Korzystając z tej metodologii można obliczyć, że od początku września (tradycyjnie uważanego za początek okresu grzewczego) do końca grudnia 2022 r. (z uwzględnieniem prognoz), łączna liczba stopniodni wyniesie w Warszawie około 1338. W poprzednim, analogicznym sezonie grzewczym było to około 1330 stopniodni.
Za ogrzewanie płacimy ponad 40% więcej niż rok temu
Niezbyt duże to jednak pocieszenie, gdy z rynku dochodzą do nas informacje na temat wzrostów cen nośników energii. Te globalnie zdrożały w ciągu roku o 43% – tak wynika z danych Eurostatu.
Najgorzej mają osoby, które do ogrzania swoich domów wykorzystują węgiel. Ten w październiku 2022 roku kosztował o 180% więcej niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. Jest to spowodowane wojną toczącą się za naszą wschodnią granicą, przez którą łańcuchy dostaw surowców energetycznych zostały zupełnie przemodelowane. Jeśli do tego dodamy wzrost kosztów pozyskania surowców energetycznych oraz usług niezbędnych do bieżącej produkcji, mamy gotowy przepis na drastyczne podwyżki.
W nieco lepszej sytuacji są osoby korzystające z innego popularnego sposobu ogrzewania domów, czyli gazu. W tym przypadku dane Eurostatu sugerują wzrost cen o 28% (gaz skroplony zdrożał mocniej).
Z drugiej strony, w październiku 2022 roku najmniejszy wzrost cen Eurostat raportował w przypadku energii elektrycznej. Jeśli ktoś ogrzewa swój dom wykorzystując prąd to za kilowatogodzinę płaci póki co o 5% więcej niż przed rokiem.
W 2023 roku ceny pójdą jeszcze w górę
Trzeba jednak podkreślić, że choć ta podwyżka cen prądu może się wydawać niewielka, to wszystko wskazuje na to, że od 2023 roku stawki pójdą wyraźnie w górę. Jednym z powodów może być powrót stawek VAT do normalnych poziomów. Ponadto już wiemy, że po przekroczeniu ustalonych przez rząd limitów, w 2023 roku obowiązywać będą wyższe stawki za kilowatogodzinę. Jak podaje URE podwyżek powinny spodziewać się też gospodarstwa domowe ogrzewające gazem. Rząd planuje przynajmniej częściowe zamrożenie stawek, ale szczegóły tego rozwiązania dopiero poznamy.
Źródło: HRE Investments / Oskar Sękowski