Obecna migracja z Ukrainy nie przesądzi o kształcie polskiej demografii, chociaż w krótkim okresie może wprowadzać pewne niewielkie odchylenia dla niektórych parametrów makroekonomicznych, ocenia prezes Instytutu Debaty Quant Tank Stanisław Kluza w rozmowie z ISBnews.TV. Natomiast jeśli chodzi o rynek pracy, to tutaj można dostrzec więcej pozytywów niż ryzyk, dodał.
Podsumowując konferencję „Demografia. Migracje. Rynek pracy w Polsce. Perspektywy po pandemii COVID-19 i wojnie w Ukrainie”, której agencja ISBnews była patronem medialnym, Kluza wskazał, że sytuacja demograficzna w Polsce nie jest nadmiernie optymistyczna, mimo, że w ostatnim czasie dochodzą do nas głosy, iż w wyniku migracji z Ukrainy osiągnęliśmy poziom 40 mln osób przebywających w Polsce.
„Mający miejsce obecnie napływ migrantów, w szczególności z Ukrainy w wyniku działań wojennych jest intensywny. Ale też, w mojej ocenie, nie będzie on trwał w nieskończoność. Mówimy tutaj o perspektywie jednego roku, może dwóch lat. Czyli to nie będzie trwało nieskończenie długo. W krótkim okresie zwiększony popyt konsumpcyjny może w jakiejś mierze trochę oddziaływać na lekkie bodźce okołoinflacyjne, ale nie przesądzajmy – to nie jest najważniejszy czynnik oddziałujący na inflację” – powiedział Kluza w rozmowie z ISBnews.TV.
W drugą stronę oddziaływanie migracji będzie widoczne po stronie popytu, który będą zgłaszali migranci z Ukrainy – chociażby na produkty spożywcze czy ubrania, dodał.
„W długim okresie to się rozłoży w czasie i nie przesądzi do o polskiej demografii – ta migracja z Ukrainy nie przesądzi o polskiej demografii, chociaż w krótkim okresie może wprowadzać pewne niewielkie odchylenia dla niektórych parametrów makroekonomicznych” – stwierdził Kluza.
„Natomiast jeśli chodzi o rynek pracy, to tutaj dostrzegałbym więcej pozytywów niż ryzyk – dlatego, że osoby przyjeżdżające w ramach migracji do Polski najczęściej oczekują trochę niższych wynagrodzeń niż te, które są oczekiwane przez Polaków. A to oznacza, że jest to raczej czynnik w średnim okresie ograniczający ryzyka inflacyjne” – dodał.
Niższy koszt wytworzenia przełoży się na niższy koszt produktu finalnego – co dotyczy również usług, np. w transporcie, handlu, gastronomii, podkreślił.
„Z powodów czysto okolicznościowych obecnie migracja ma miejsce z Ukrainy, we wcześniejszych latach dało się zobaczyć bardzo wielu przyjezdnych np. z Białorusi. Ale w długim okresie Polska będzie obszarem zainteresowania coraz liczniejszych osób z odleglejszych rejonów” – podsumował.
W czwartek, 1 grudnia, w Szkole Głównej Handlowej (SGH) odbyła się konferencja Quant Tank, Instytutu Statystyki i Demografii SGH oraz Fundacji Przyjazny Kraj na temat tego raportu. Agencja ISBnews była patronem medialnym tego wydarzenia.
Autorzy raportu oszacowali m.in., że saldo migracji netto na pobyt stały, które wymagane byłoby do równoważenia zmniejszającej się podaży pracy w Polsce, będzie się zwiększać i ustabilizuje się na poziomie około 120-150 tys. osób rocznie do około 2030 r.
Źródło: ISBnews