Najnowszy wyrok Sądu Najwyższego może zmniejszyć nadmierny – zdaniem prawników broniących banków – automatyzm w wydawaniu wyroków unieważniających umowy frankowe, bo – jak twierdzą – sądy często nie pochylają się nad specyfiką niektórych zapisów. Frankowi prawnicy przekonują, że SN nie badał ewentualnych naruszeń praw konsumenta, a tylko merytoryczne rozstrzygnięcie sądu drugiej instancji oddalające apelację pozwanego przez bank klienta, podał Business Insider Polska.
„Kilka dni temu głośno zrobiło się o wyroku Sądu Najwyższego (sygnatura akt II NSNc 89/23), który stwierdził m.in., że okoliczność wystąpienia w umowie klauzul abuzywnych nie czyni automatycznie nieważną całej umowy kredytu frankowego. Ochrona konsumenta nie ma charakteru nieograniczonego, a sam fakt, że stronie przysługuje status konsumenta, nie oznacza, że w jej sprawie nie może zapaść niekorzystne dla niej rozstrzygnięcie. Konsument w dalszym ciągu pozostaje stroną stosunku prawnego i nie jest zwolniony z obowiązku przestrzegania prawa. Dodano, że wydając rozstrzygnięcie, w której jedną ze stron jest konsument, sąd nie może równocześnie pomijać interesu drugiej strony” – przypomniano w artykule.
„Sektor finansowy widzi w tym wyroku pierwszy krok do zmiany linii orzeczniczej w sprawach kredytów, z kolei 'frankowicze’ obawiają się o los toczących się postępowań i o możliwą przegraną w procesach sądowych. Pełnomocnicy banków już dniu opublikowania informacji o wyroku SN tryumfowali cytując – wybrane i wyrwane z kontekstu – fragmenty uzasadnienia tego wyroku. Podobnie postępowali frankowicze, komentując ten wyrok jako sądową katastrofę, która poważnie wpłynie na ich sytuację” – skomentował radca prawny, który w sporach sądowych reprezentuje kredytobiorców, Radosław Górski, cytowany przez portal.
Według niego, obie „zwaśnione strony” w swoich interpretacjach wyroku SN całkowicie się mylą. Wyrok SN nie jest ani nową nadzieją dla banków, ani podstawą do ogłaszania, że w ten oto sposób „imperium banków kontraktuje”. Oznacza jedynie, że w tej konkretnej sprawie nie występują szczególne przesłanki, które pozwalają na uwzględnienie skargi nadzwyczajnej, podkreślił.
Jednak prawnicy Kancelarii Skiba Rożek, którzy reprezentowali frankowiczkę w procesie, w którym orzekł Sąd Najwyższy, we wpisie na swojej stronie podali, że SN ograniczył się do samej oceny wpływu klauzul niedozwolonych na zasadność roszczenia banku, przyjmując, że abuzywność waloryzacji nie zawsze musi prowadzić do nieważności całej umowy kredytu.
„Z tą tezą można byłoby się w innych okolicznościach zgodzić, o ile SN zastanowiłby się, czy w związku ze stwierdzoną abuzywnością klauzul waloryzacyjnych, roszczenie banku sformułowane na ich podstawie, może przyjmować taką a nie inną wysokość, a przez to, czy rozstrzygnięcie sądów I i II instancji w tej sprawie jest prawidłowe” – napisali adwokaci Beata Skiba i Kacper Rożek.
Stwierdzili, że bank nie mógł się domagać pieniędzy we frankach i nie w takiej wysokości, skoro zapisy waloryzacyjne kredyt kursem franka zostały przez sąd II instancji uznane za abuzywne.
Pełnomocnicy frankowiczki poinformowali, że rozważają wniesienie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. „Tym bardziej, że w stosunku do naszego klienta zostało wszczęte postępowanie egzekucyjne. Jego pokrzywdzenie na tle innych spraw frankowych, w których stroną atakującą są kredytobiorcy frankowi, jest ewidentne i rażące” – napisali.
Z kolei Andrzej Pałys, partner Kochański & Partners, która reprezentuje banki w sporach z frankowiczami, zwraca uwagę, że najistotniejszym elementem tego wyroku jest potwierdzenie przez SN, że okoliczność wystąpienia w umowie kredytu klauzul abuzywnych nie czyni automatycznie nieważną całej umowy.
„Wyrok ten dotyczył wprawdzie konkretnego stanu faktycznego, czyli sprawy z powództwa banku w związku z wypowiedzeniem umowy kredytu z uwagi na zaprzestanie płatności rat przez kredytobiorcę. Jednak dokonana przez SN wykładnia art. 6 ust. 1 Dyrektywy 93/13 oraz art. 3851 § 1 k.c. ma charakter uniwersalny. Dotyczy również innych spraw związanych z tzw. kredytami frankowymi” – powiedział Pałys.
Ocenił, że stanowiska przedstawionego przez SN nie należy wiązać jedynie ze sprawami w których kredytobiorca zaprzestaje spłaty rat.
Jego zdaniem, SN wskazał, że sąd badający daną sprawę jest zobowiązany do zweryfikowania, czy w związku z wyeliminowaniem postanowień abuzywnych z treści umowy możliwe jest dalsze jej wykonywanie. „Inaczej mówiąc: sąd w każdej sprawie powinien podejść do indywidualnej oceny wpływu postanowienia abuzywnego na dalsze trwanie umowy kredytu i możliwość związania stron w pozostałym zakresie. Te twierdzenia, choć pozornie wydają się oczywiste, to wcale takie nie są, gdyż w sądach mamy do czynienia z nadmiernym automatyzmem w wydawaniu wyroków, gdzie często sądy nie pochylają się nad specyfiką niektórych umów” – przekonuje Pałys.
Co w praktyce może oznaczać stwierdzenie, że „abuzywność waloryzacji nie zawsze musi prowadzić do nieważności całej umowy kredytu”?
„Tezy przedstawione przez SN były już wielokrotnie sygnalizowane w orzecznictwie i stanowią one odejście od forsowanej obecnie, w szczególności przez kancelarie i parakancelarie reprezentujące kredytobiorców wykładni art. 6 ust. 1 Dyrektywy 93/13, polegającej na 'unieważnieniu umowy na życzenie’. Sąd Najwyższy w omawianym orzeczeniu przypomniał, że 'Wydając rozstrzygnięcie, w której jedną ze stron jest konsument, sąd nie może równocześnie pomijać interesu drugiej strony’. Niektóre składy sędziowskie często już same przyznają, że do czynienia mamy z 'Wyrokami Wielkich Liczb’ i sądy coraz częściej starają się rozpatrywać sprawy 'hurtowo’, interpretując przepisy postępowania cywilnego w sposób 'życzliwy’ dla konsumentów. Rzetelny proces odbywa się jednak w indywidualnej sprawie, w ramach określonego stanu faktycznego” – wskazał mecenas.
Dodał, że w tym zakresie stanowisko przedstawione przez SN jest wskazaniem bardzo istotnego kierunku, przypomnieniem roli i wagi indywidualnego rozpatrzenia każdej sprawy przez sąd.
Źródło: ISBnews