Stare giełdowe porzekadło mówi o tym, że giełda dyskontuje przyszłość, a tymczasem na giełdzie w Warszawie obserwujemy spadki, jakby miał nadejść wielki kryzys, a z kolei WIG 20 wyrażony w dolarze amerykańskim jest już na terytorium bessy, spadając o ponad 20% od szczytu.
Faktycznie w polskiej gospodarce nie jest najlepiej, na co wskazywać mogą indeksy PMI czy nawet dane dotyczące PKB, ale to są dane przeszłe, a nie przyszłe. Wydaje się, że giełda się do nich dostosowuje tak, jakby wcześniej panował zbyt duży optymizm. Niemniej jednak perspektywy dla polskiej gospodarki w tym momencie nie są złe.
Odbija sprzedaż detaliczna, firmy schodzą za zapasów i widzą perspektywy na poprawę produkcji, spadają stopy procentowe oraz ceny paliw. Nie brnąc w to, co za tym stoi, to ogólnie nie jest to złe gospodarczo przesłanki. W teorii spadek stóp procentowych może podnosić docelowe poziomy wycen akcji i popularnego wskaźnika cena do zysku. Dodatkowo ceny akcji spółek dywidendowych również mogą być wyższe, ponieważ stopy dywidendy mogą konkurować z obniżającymi się odsetkami od depozytów i lokat. Perspektywy dla konsumpcji i PKB na czwarty kwartał oraz dwa kolejne kwartały 2024 r. też zdają się dobre.
Według ankiety makroekonomicznej NBP na koniec trzeciego kwartału 2024 r. tempo wzrostu PKB ma wynieść 2,7 proc., a stopa referencyjna NBP może kształtować się poniżej poziomu 5% przy inflacji w rejonie 6%.
Jeśli przy relatywnie wysokiej inflacji ma rosnąć konsumpcja, sprzedaż i całe PKB w ujęciu realnym, to tym bardziej może być to pozytywne dla wyników spółek z GPW, gdzie nominalne wartości powinny być wysokie.
Być może to zbyt optymistyczne spojrzenie, ale giełda w Warszawie zdaje się obecnie bardziej żyć przeszłością, niż przyszłością.
Źródło: ISBnews / Daniel Kostecki, CMC Markets