Majowe dane z rynku pracy były słabsze od konsensusu i pokazały dalszy, nieco głębszy spadek zatrudnienia r/r, co pozwala stwierdzić, że „plany firm dotyczące zwiększania zatrudnienia pozostają ograniczone” i „średnia za cały rok pokaże stagnację”, oceniają ekonomiści PKO Banku Polskiego. Bank w swoich prognozach widzi w najbliższych kwartałach wzrost popytu na pracę w warunkach przyspieszającej gospodarki, domykającej się luki popytowej, która za kilka kwartałów będzie dodatnia.
Według ekonomistów banku, „oszczędna” planowana podwyżka płacy minimalnej i w sferze budżetowej przez rząd w przyszłym roku spowolni wzrost płac ogółem do jednocyfrowego poziomu w 2025 r. z ponad 14% w I kw. br. w gospodarce narodowej, co ograniczy presję płacową i znormalizuje sytuację na rynku pracy z korzyścią dla stabilności makroekonomicznej.
„Przeciętne zatrudnienie w maju obniżyło się o 0,5% r/r, głębiej niż zakładały prognozy (PKO i kons: -0,4%) i silniej niż w kwietniu (-0,4% r/r). Zatrudnienie obniża się w ujęciu r/r nieprzerwanie od października 2023 – dłuższy okres spadków (z wyłączeniem pandemii) odnotowano ostatnio w 2012/2013, czyli w czasie dekoniunktury związanej z kryzysem w strefie euro. Plany firm dotyczące zwiększania zatrudnienia pozostają ograniczone, jednocześnie roczny spadek popytu na pracę wyraźnie wyhamował w I kw. 2024, do -2,5% r/r z dwucyfrowych spadków odnotowanych w całym 2023, a w ujęciu kw/kw widać nawet niewielkie odbicie. Spodziewamy się, że II poł. 2024 może przynieść roczne wzrosty zatrudnienia (dotyczące przede wszystkim większych przedsiębiorstw), jednak średnio w całym 2024 zatrudnienie znajdzie się w stagnacji, a dopiero 2025 przyniesie jego wzrost. Jednocześnie stopa bezrobocia pozostanie zbliżona do historycznie niskich poziomów” – czytamy w komentarzu PKO BP do danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) o zatrudnieniu i płacach w maju br.
„Rynek pracy jest pełen paradoksów – mamy mocne spadki zatrudnienia, rezultat działania czynników popytowych i podażowych, zatrudnienie w ostatnich miesiącach spada bardzo mocno na tle historycznym. W marcu, kwietniu spadki zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw miesięczne były bardzo silne, trzecie największe w historii spadki. Mocniej zatrudnienie spadało w tych miesiącach roku tylko w 2009 i 2020 roku – czyli w czasie, kiedy mieliśmy do czynienia z potężnymi, negatywnymi wstrząsami w światowej i polskiej gospodarce. W 2009 r. byliśmy kilka miesięcy po upadku Lehman Brothers i mieliśmy apogeum globalnego kryzysu finansowego i gospodarczego, a w 2020 roku gospodarka zamknęła się i mieliśmy fale redukcji zatrudnienia zanim zdążyły zadziałać tarcze” – powiedział główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak podczas środowej prezentacji kwartalnika ekonomicznego banku.
Bank w czerwcowym kwartalniku ocenił, że pomimo ożywienia gospodarczego, następuje znaczny spadek popytu na pracę (efekt nominalnego spowolnienia gospodarki i ograniczania kosztów przez firmy), a spadkowi zatrudnienia towarzyszy niskie bezrobocie (osłabienie popytu na pracę pochłania spadek liczby osób w wieku produkcyjnym i pogorszenie salda migracji) oraz przyspieszenie płac (efekt dużej podwyżki płacy minimalnej i płac w sferze budżetowej).
Dodano, że „w spadku zatrudnienia doszukujemy się także strukturalnych przesunięć na rynku pracy, korzystnych dla produktywności”.
Zdaniem głównego ekonomisty PKO BP, wysoka dynamika płac w br. „nie ułatwia firmom poradzenia sobie z nominalnym spowolnieniem gospodarki”.
„Nominalne spowolnienie gospodarki oznacza de facto spadek dynamiki przychodów firm, a wysoka dynamika, bardzo wysoka – dwucyfrowa płac, powoduje, że firmy nawet redukują zatrudnienie – co dzieje się. Firmy nie są w stanie znacząco obniżyć dynamiki kosztów pracy i postępuje pogorszenie wyników finansowych firm. W danych GUS widać, że dynamika przychodów wyniku finansowego jest już od kilku kwartałów ujemna. Nie widać tam na razie poprawy” – ocenił Bujak podczas spotkania z dziennikarzami.
„Patrząc w przyszłość – to jest naszym zdaniem bardzo ważna rzecz dla pozostałych elementów, o których chcemy powiedzieć – dla inflacji i stóp procentowych; bardzo ważną rzeczą pozytywną na rynku pracy, która wydarzy się jest spowolnienie wzrostu płac w kolejnych latach. Może to wydawać się paradoksalne – gospodarka przyspieszy, będzie rosła trochę powyżej potencjału – 3,7% w br. i 3,8% w przyszłym, luka popytowa za chwilę za parę kwartałów będzie dodatnia, więc będzie odżywał popyt na pracowników – więc teoretycznie powinniśmy mieć mocniejszą presję płacową i wyższą inflację, natomiast dzięki ograniczeniu skali wzrostu płacy minimalnej i płacy w sferze budżetowej – tutaj bardzo pozytywnie oceniamy zapowiedzi rządu, że podwyżka płacy minimalnej w przyszłym roku miałaby wynieść tylko 7,6%, a płac w budżetówce 4,1%. To z punktu widzenia stabilności makroekonomicznej to są pozytywne zapowiedzi” – podsumował Bujak.
Bank oczekuje, że dynamika wzrostu zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw wyniesie 0% r/r w br. oraz 0,6% r/r w roku przyszłym. Płace nominalne w sektorze przedsiębiorstw wzrosną o 11,4% r/r w br., zaś w przyszłym roku ich wzrost spowolni 7,1% r/r, zaś w gospodarce narodowej wzrosty te będą kształtowały się odpowiednio na poziomach: 13,6% r/r i 6,9%. Stopa bezrobocia rejestrowanego wyniesie 4,9% na koniec 2024 r. i spadnie do 4,6% rok później. Stopa bezrobocia BAEL wyniesie odpowiednio: 2,9% i 2,8%. Jednostkowe koszty pracy (ULC) zwiększą się o 9,5% r/r w br. i o 2,8% w 2025 r.
„Dużo słabsze niż można było oczekiwać dane o zatrudnieniu za pierwsze miesiące roku istotnie obniżyły punkt startowy prognozy, co w połączeniu z ograniczonymi planami zwiększania zatrudnienia, widocznymi we wskaźnikach koniunktury, przełożyło się na rewizję prognozy w kierunku stagnacji zatrudnienia w 2024, przy jego wzroście w 2025. Jednocześnie stopa bezrobocia pozostanie zbliżona do historycznie niskich poziomów, a jej dalszy spadek będzie ograniczany przede wszystkim przez bariery demograficzne” – czytamy w kwartalniku banku.
Główne źródła niepewności to: (1) skala migracji, w szczególności związanej z nową ustawą mobilizacyjną w Ukrainie; (2) uporczywość presji płacowej związanej z czynnikami regulacyjnymi; (3) przestrzeń firm do absorpcji rosnących kosztów pracy.
GUS podał dziś, że przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw (w których liczba pracujących przekracza 9 osób) w maju br. wzrosło o 11,4% r/r, zaś zatrudnienie w przedsiębiorstwach spadło o 0,5% r/r. W ujęciu miesięcznym, przeciętne wynagrodzenie spadło o 3,3% i wyniosło 7 999,69 zł. Natomiast zatrudnienie w przedsiębiorstwach w ujęciu miesięcznym spadło o 0,2% i wyniosło 6 487,7 tys. etatów. Konsensus rynkowy to 11,6% wzrostu r/r w przypadku płac i 0,4% spadku r/r w przypadku zatrudnienia.
Źródło: ISBnews