Zadłużenie branży transportowej wzrosło już do 927,9 mln zł wobec 843 mln zł rejestrowanych na początku lutego br. wynika z informacji Krajowego Rejestru Długów (KRD). Wzmożone kontrole na granicach, wielokilometrowe korki, przekroczone czasy pracy kierowców, zamknięte fabryki i zakłady produkcyjne to problemy, z jakimi boryka się dziś branża transportowa.
Według KRD, przewoźnicy jako pierwsi odczuli skutki epidemii, co może mieć negatywne konsekwencje w dalszej perspektywie, zwłaszcza, że branża ta zmagała się z wielomilionowych długiem jeszcze zanim w Polsce ogłoszono stan zagrożenia epidemicznego, a następnie epidemii.
„Na początku lutego br. zadłużenie transportu wynosiło jeszcze 843 mln zł. Na początku marca 894,1 mln zł. Dziś już 927,9 mln zł. W Krajowym Rejestrze Długów jest wpisanych blisko 25 tys. firm przewozowych, które mają 142 682 zobowiązania finansowe. Średnie zadłużenie w transporcie wynosi 37 123,58 zł” – czytamy w komunikacie.
„Problemy przewoźników są naszymi problemami 80% produktów przemieszcza się drogą lądową. Łatwo wyobrazić sobie paraliż, jaki na przykład w szpitalach, sklepach czy aptekach spowoduje ustanie pracy przewoźników odpowiedzialnych za transport towarów pierwszej potrzeby: lekarstw, środków ochronnych, komponentów medycznych czy żywności. A takie ryzyko istnieje i z każdą chwilą się pogłębia” – powiedział prezes KRD Adam Łącki, cytowany w komunikacie.
W związku z sytuacją epidemiologiczną w naszym kraju transport publiczny został ograniczony. Zawieszone zostały niektóre linie komunikacyjne, części kursów została wstrzymana. Spadek liczby przewożonych pasażerów szacuje się na 80-90%. Jeszcze gorzej jest w transporcie transgranicznym. Tam, według ZMPD (Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych), co czwarta firma transportowa odczuła już spadek obrotów aż o 40%. Kierowcy pracują w ekstremalnie trudnych warunkach: coraz częściej odmawiają wyjazdów, a ci co wyjeżdżają, kilkadziesiąt godzin spędzają na przejściach z Czechami, Niemcami czy Austrią. Po stronie ukraińskiej tiry na wjazd do Polski czekają po 5 dni. To powoduje opóźnienia w dostawach, zmęczenie i wydłużenie czasu pracy, zwraca uwagę KRD.
„Największym problemem firm przewozowych jest utrata płynności finansowej i zatory finansowe. Kluczowe pozostaje więc zapewnienie firmom wypłacalności. Pewnym ratunkiem dla branży jest pakiet pomocowy przygotowany przez rząd. Zgodnie z nim, firma transportowa, która ma problemy finansowe, będzie miała możliwość refinansowania obecnych umów leasingowych wraz z wakacjami kredytowymi, polegającymi na odsunięciu czasowym płatności rat leasingowych. Przedsiębiorcy będą mogli rozliczyć całą tegoroczną stratę w przyszłym roku, a w sytuacji spadku przychodów firmy o 50% w 2020 r. – w stosunku do 2019 r. – zyskają prawo obniżenia dochodu do opodatkowania o wysokość straty w 2020 r. poprzez korektę CIT za 2019 r. do limitu 5 mln zł” – czytamy dalej.
Niewiele, bo zaledwie 100 mln zł stanowią wierzytelności. Przewoźnicy mają więc dziesięciokrotnie wyższe długi niż sami muszą odzyskać od swoich dłużników.
„Branża ta dobrze radzi sobie z windykacją, ale ma problem z terminowym regulowaniem własnych zobowiązań. Za chwilę kłopoty mogą się pogłębić, co pokazuje dynamika wzrostu zadłużenia w tym sektorze. Epidemia uderzyła w tę branżę jak w żadną inną. Szansę na odbicie mogą stanowić nowe gałęzie przemysłu, które powstają w czasach epidemii, a które niebawem będą wymagały zaangażowania przewoźników. Drugim ogniwem napędowym tej branży jest rosnącą rola e-commerce. Handel internetowy rośnie w siłę, a to oznacza większe zapotrzebowanie na nowe dostawy” – podsumował prezes Kaczmarski Inkasso Jakub Kostecki, cytowany w komunikacie.
Źródło: ISBnews