W całym lipcu notowaniom ropy naftowej udało się wypracować zwyżki, nawet mimo wyraźnego osłabienia strony popytowej. Początek nowego miesiąca przynosi jednak takie same problemy i wątpliwości co wcześniej: wiążą się one z niepewnymi perspektywami dotyczącymi popytu na ropę naftową na świecie oraz planami zwiększenia jej produkcji. Na początku sierpnia na wykresie cen ropy naftowej trwa konsolidacja. Notowania ropy Brent oscylują w okolicach 43-44 USD za baryłkę, a ceny ropy WTI poruszają się w rejonie 40-41 USD za baryłkę.
Obecnie na rynku ropy naftowej dominują dwa główne czynniki wpływające na notowania tego surowca. Pierwszym z nich jest zapowiadane zwiększenie produkcji ropy naftowej w krajach OPEC+, czyli państwach, które podpisały porozumienie naftowe (należą do nich kraje kartelu oraz kilka państw spoza niego, m.in. Rosja).
Na mocy tego porozumienia, do końca lipca br. obowiązywały cięcia produkcji ropy naftowej wynoszące łącznie 9,7 mln baryłek dziennie, czyli największe w historii. Tymczasem od początku sierpnia zostają one zmniejszone do 7,7 mln baryłek. Wiele krajów już rozpoczęło procesy dostosowawcze, a to oznacza stopniowe zwiększanie wydobycia ropy naftowej w perspektywie najbliższych tygodni.
Drugim czynnikiem, który przekłada się obecnie istotnie na ceny ropy naftowej, są obawy związane z drugą falą pandemii i jej konsekwencjami dla światowego popytu na ropę. Utrzymująca się duża liczba zakażeń koronawirusem oraz wyraźny ich wzrost w niektórych państwach budzą pytania o powrót ograniczeń związanych z transportem i funkcjonowaniem miejsc publicznych.
Oba powyższe czynniki działają negatywnie na ceny ropy naftowej w perspektywie najbliższych tygodni. Mimo wszystko jednak, inwestorzy zdają sobie sprawę z tego, że powtórki z sytuacji w marcu i kwietniu tego roku już raczej nie będzie. Nawet jeśli druga fala pandemii będzie wyraźnie wpływać na gospodarkę, to obecnie poszczególne kraje są na nią lepiej przygotowane niż kilka miesięcy temu.
Źródło: ISBnews / Paweł Grubiak, Superfund TFI