Rano złoty nieznacznie traci do euro i szwajcarskiego franka, jednocześnie pozostając stabilnym do dolara i brytyjskiego funta, a także pozostaje w przedziale wahań z ostatnich dni. Układ sił na wykresach sugeruje jednak, że lada moment dojdzie do przesilenia na złotym.
O godzinie 09:10 kurs EUR/PLN kształtował się na poziomie 4,5865 zł, rosnąc o 0,7 gr w stosunku do poniedziałkowego zamknięcia, ale wciąż pozostając w przedziale wahań z ostatnich 5 dni. Kurs CHF/PLN kształtował się na poziomie 4,2775 zł (+0,7 gr), USD/PLN 3,8820 zł (+0,3 gr), a GBP/PLN 5,0505 zł (+0,2 gr).
Gdyby chcieć jednym słowem opisać sytuację na rodzimym rynku walutowym to byłoby to słowo „konsolidacja”. Od tygodnia notowania euro, franka i dolara, pomimo często znaczących dziennych wahań, poruszają się w podobnym przedziale wahań. W przypadku EUR/PLN jest to konsolidacja tuż poniżej strefy oporu 4,5970-4,60 zł.
Najbliższą przyszłość złotego najlepiej w tej chwili opisałoby powiedzenie „wóz albo przewóz”. Innymi słowy, ta konsolidacja notowań, w tym tak jak w przypadku EUR/PLN poniżej ważnego oporu, nie może trwać w nieskończoność. I moment takiego wybicia się zbliża. Pytanie tylko, czy skończy się to przeceną złotego? Czy wręcz przeciwnie, dojdzie do jego umocnienia?
Układ sił na wykresach EUR/PLN, USD/PLN i CHF/PLN raczej przemawia za wzrostami. Najbardziej problematycznie wygląda to w przypadku euro, gdzie nie tylko kurs zatrzymał się poniżej strefy oporu 4,5970-4,60 zł, ale też każde wyjście ponad 4,58 zł było wykorzystywane do sprzedaży wspólnej waluty. Tyle tylko, że jednocześnie strona podażowa nie zdołała tego faktu wykorzystać i sprowadzić kurs EUR/PLN wyraźnie niżej. A na rynku walutowym, podobnie jak w piłce nożnej, niewykorzystane sytuacje się mszczą. Stąd obecnie powoli rośnie ryzyko najpierw ataku, a później wybicie ponad 4,60 zł.
Na niekorzyść złotego przemawia rynkowe otoczenie. Gwałtowny wzrost liczby zakażonych koronawirusem w Polsce, co idzie w parze z liczbą koniecznych hospitalizacji i respiratorów w użyciu, już zaowocował częściowym lockdownem. Na horyzoncie pojawia się natomiast ryzyko głębszego lockdownu, jeżeli sytuacja epidemiczna się nie poprawi. W to wszystko wpisują się masowe protesty społeczne. Nie zaskakuje więc, że ekonomiści już zaczęli obniżać prognozy wzrostu gospodarczego. Realizuje się więc scenariusz, który jeszcze miesiąc temu nie był brany pod uwagę. A to nie zostało przez złotego jeszcze zdyskontowane.
Źródło: ISBnews / Marcin Kiepas, analityk Tickmill