Już od kilku tygodni jednym z dominujących tematów na światowych rynkach finansowych są wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Bieżący tydzień to kulminacja nerwowości związanej z tym tematem, zwłaszcza że wynik wyborów jest trudny do określenia. Mimo że w wielu sondażach wygrywa demokrata Joe Biden, to Donald Trump depcze mu po piętach, próbując zdobyć przewagę w tzw. swing states. To sprawia, że wynik wyborów wciąż pozostaje w dużej mierze nieprzewidywalny.
To trzyma w niepewności inwestorów m.in. na rynkach walut oraz metali szlachetnych. W ostatnich sesjach złoto i srebro zdołały odrobić część strat z wcześniejszych dni, jednak strona podażowa wciąż jest aktywna. To, co dzieje się z cenami metali szlachetnych w ostatnich dniach, wynika z dużej nerwowości inwestorów na tym rynku i braku konkretnego impulsu, który mógłby pchnąć notowania w którąkolwiek stronę. Z jednej strony, ceny złota nie zdołały powrócić do zwyżek i rekordów z bieżącego roku, ale z drugiej strony, nie spadają też one znacząco, pozostając w okolicach 1900 USD za uncję. To z kolei świadczy o sile kupujących i o tym, że wielu inwestorów nie chce wcale pozbywać się złota ze swoich portfeli.
Na pewno kluczowe znaczenie dla wyceny metali szlachetnych ma sytuacja na rynku dolara amerykańskiego. Ostatnie dni przedwyborczego wyścigu w USA były czasem umacniania się amerykańskiej waluty. W znacznym stopniu wynikało to z dwóch istotnych czynników. Pierwszym z nich była rosnąca awersja do ryzyka wśród globalnych inwestorów na skutek niepewności związanej z wynikiem wyborów. Drugim czynnikiem był brak realnych szans na ustanowienie kolejnego pakietu stymulacyjnego w USA jeszcze przed wyborami prezydenckimi.
O ile w tym tygodniu sytuacja na rynkach metali szlachetnych może być nerwowa, to kolejne tygodnie mogą przynieść wiele czynników wspierających ceny złota. Stymulus w USA wydaje się kwestią czasu, a kolejne lockdowny zwiększają atrakcyjność złota jako bezpiecznej przystani.
Źródło: ISBnews / Paweł Grubiak, Superfund TFI