Unia Europejska wydała wojnę sprzedawcom, którzy sprowadzają na masową skalę towar z rynków azjatyckich nie płacąc przy tym Vat-u. Straty wynoszą co najmniej miliard euro rocznie, ale też europejskie firmy mogą nieco odetchnąć. Będą bardziej konkurencyjne cenowo. Zapewne ze szkodą dla portfela konsumenta.
Likwidacja – od 1 lipca – zwolnień z ceł i podatku VAT od przesyłek pochodzących spoza Unii Europejskiej o wartości do 22 euro, ma na celu wyrównanie szans i zwiększenie konkurencyjności towarów kupowanych przez europejskie platformy sprzedażowe, względem tych pochodzących z krajów spoza Wspólnoty. Takie są przynajmniej założenia rządów krajów Unii Europejskiej.
Traciły do tej pory nie tylko budżety państw unijnych, ale też przedsiębiorcy, którzy nie są w stanie aż tak obniżać cen swoich produktów. Europejski rynek zalewany jest więc tanimi zamiennikami, często gorszej jakości, a dodatkowo ich transport z Azji nie jest na pewno neutralny klimatycznie i zgodny z zapisami europejskiego “Zielonego Ładu”.
Według szacunków unijnych urzędników tylko w 2015 roku zwolnionych z podatku było 150 milionów przesyłek i miały one wygenerować straty na poziomie miliarda euro. Z każdym rokiem kwota ta rosła.
– Nie da się ukryć, że implementacja unijnego pakietu e-commerce, szczególnie uderzy w marketplace’y azjatyckie, bo to ich użytkownicy są w stanie bardzo mocno zejść z ceny wykorzystując m.in. efekt skali, tanią siłę roboczą i dodatkowo zwolnienia z VAT-u. W niektórych przypadkach oszczędność na podatku VAT może stanowić czwartą część ceny – powiedział Maciej Oniszczuk z kancelarii Oniszczuk & Associates, która zajmuje się m.in. obsługą spółek handlowych czy doradztwem podatkowym. W trakcie konferencji Blitzcommerce, ekspert z kancelarii Oniszczuk & Associates i dodał: – Podatek VAT i problemy z niego wynikające to niekończący się tasiemiec, którego sami się nabawiliśmy. Poza Unią, w USA, czy Azji nie ma takiego problemu, bo po prostu nie ma takiego podatku, którego stosowanie na tak ograniczonym terenie sprzyja powstawaniu mafii vatowskich lub po prostu wyszukiwaniu legalnych sposobów ucieczki od jego opłacania. Klient przychodzący z prośbą o założenie spółki w Hongkongu, żeby tylko uniknąć podatku VAT od sprowadzania rzeczy z Chin, to codzienność wielu kancelarii.
Przedsiębiorcom ma być łatwiej. Tym unijnym
Nowe prawo ma zadanie uszczelnić powstałą lukę VAT poprzez zmianę podejścia do transakcji zawieranych za pośrednictwem platform elektronicznych. Kluczem jest uznanie samej platformy za stronę sprzedaży. Do tej pory była ona jedynie pośrednikiem między kupującym a sprzedającym i to marketplace od 1 lipca ma sporo nowych obowiązków.
– Platformy sprzedażowe muszą teraz opodatkować towary sprzedawane za ich pośrednictwem, gdy mają wartość mniejszą niż 150 euro i importowane są z krajów trzecich przez podatników z terenu Unii Europejskiej. Taki sam obowiązek występuje wtedy, gdy towary już znajdują się na terenie Wspólnoty, ale sprzedawane są przez przedsiębiorcę nie mającego siedziby ani stałego miejsca prowadzenia działalności na terytorium UE – tłumaczył Maciej Oniszczuk.
Nałożone zostały też obowiązki wobec operatorów pocztowych. Jeśli bowiem importowane towary nie zostały opodatkowane VAT-em, to dostarczający przesyłkę naliczy podatek.
Pakiet e-commerce dodatkowo ułatwi też działanie firm, które wysyłają towar z Polski. Nie będą one musiały już oddzielnie rejestrować i rozliczać VAT-u w każdym kraju, do którego wysyłają towary. Od 1 lipca mogą rozliczać się “w jednym okienku” w swoim państwie, a to na urzędnikach będzie ciążył obowiązek dalszego rozliczenia podatku. Zdecydowanie oszczędzi to firmom czas i pieniądze potrzebne na zadośćuczynienie dotychczasowym formalnościom. Przed zmianami przedsiębiorca z Polski chcąc sprzedawać swoje towary na rzecz konsumentów innych krajów unijnych musiał zaznajomić się z określonym przez dane państwo limitem, który decydował o miejscu opodatkowania transakcji. Poniżej tego limitu miejsce opodatkowania było w kraju siedziby, jednak przekroczenie go powodowało konieczność rejestracji do celów VAT oraz składanie deklaracji zgodnych z wymogami kraju.
– W celu uproszczenia sprzedaży wysyłkowej zastąpiono poszczególne limity państwowe jednym ogólnym limitem w wysokości dziesięciu tysięcy euro na sprzedaż (B2C) usługową oraz towarową. Limit ten jest liczony na cały rynek unijny, bez rozróżnienia na kraje. Jednak co najważniejsze podatnik będzie mieć możliwość zadeklarowania zagranicznego (zagranicznych) podatku VAT w swoim macierzystym kraju bez konieczności dodatkowych rejestracji w kraju konsumpcji – uściślił Oniszczuk.
Klient finansowo straci, ale zyska na jakości?
Zdaniem prelegenta konferencji zmiany wprowadzone od 1 lipca będą odczuwalne zarówno dla przedsiębiorców jak i konsumentów. Sprzedawcy unijni będą mieli niższy tzw. próg wejścia na pozostałe rynki unijne, bez konieczności rejestracji się w każdym z nich. – Z pewnością, poszerzy to ich rynek sprzedaży internetowej w krajach o skomplikowanych regulacjach prawnych takich jak Polska, Węgry czy Włochy. Jednocześnie towary pochodzące z krajów trzecich poprzez wzrost ceny przestaną być tak konkurencyjne, co dodatkowo może przyczynić się do wzrostu sprzedaży europejskich produktów – komentował Maciej Oniszczuk.
Źródło: Oniszczuk & Associates