Liczba osób posiadających prywatne ubezpieczenie zdrowotne wzrosła o 15,4% r/r do 4,56 mln w II kwartale br., podała Polska Izba Ubezpieczeń (PIU). Składka przypisana brutto wyniosła 786,1 mln zł.
„Rosnące zainteresowanie prywatnymi ubezpieczeniami zdrowotnymi to wyraz racjonalnego wyboru pacjentów, którzy chcą dzięki temu sprawniej zarządzać kwestiami zdrowotnymi i uniknąć długiego oczekiwania – bywa, że aż ponad rocznego – na wizyty specjalistyczne bądź badania. Izba od dawna postuluje wsparcie przez państwo rynku prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych, które pomogłoby rozwiązać ten problem, z korzyścią dla pacjentów, budżetu i systemu opieki zdrowotnej” – powiedziała doradca zarządu PIU Dorota M. Fal, cytowana w komunikacie.
„Polacy akceptują prywatną opiekę zdrowotną. Dlatego powinno się ją włączyć w formie ubezpieczenia do istniejącego modelu jako dodatkowe rozwiązanie i ułatwić korzystanie z dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych poprzez wsparcie fiskalne. To sposób na poprawę stanu zdrowia Polaków i zmniejszenie długu zdrowotnego oraz zwiększenie zasobów ludzkich zdolnych do wykonywania pracy w polskim społeczeństwie” – dodała.
Coraz więcej osób decyduje się na zakup prywatnych polis i korzystanie z pomocy ubezpieczycieli w dotarciu m.in. do specjalistów i diagnostyki, z uwagi na rosnące problemy w publicznym systemie opieki zdrowotnej. Wysokość finansowania ochrony zdrowia w 2024 roku ma wynieść blisko 191 mld zł. W porównaniu z 2023 rokiem, gdy kwota ta wyniesie w przybliżeniu 170 mld zł, wzrost r/r będzie na poziomie 12%, podano.
„Zdrowie powinno być traktowane jako priorytet, zwłaszcza że sytuacja zdrowotna Polaków jest dziś bardzo trudna. To, że na ten obszar zarezerwowano więcej pieniędzy w przyszłorocznym budżecie, może jednak nie rozwiązać problemów i nie przezwyciężyć inflacji ogólnej. Utrzymuje się ona na poziomie dwucyfrowym, a inflacja w sektorze ochrony zdrowia jest zdecydowanie wyższa, spowodowana zarówno wzrostem cen usług medycznych, jak i trudną sytuacją kadrową w ochronie zdrowia” – powiedziała Fal.
Z danych NFZ, na które powołuje się PIU, wynika, że w ostatnim kwartale 2022 roku do neurologa czekało prawie 300 tys. pacjentów, z czego prawie 40 tys. to przypadki pilne. 30-tysięczną kolejkę naglących przypadków odnotowano do kardiologa i ponad 20-tysięczną do okulisty. Jak wynika z sondażu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, który sprawdzał, z jakimi największymi problemami zmagają się pacjenci, aż 70% respondentów wskazało długi czas oczekiwana na wizyty u lekarza, zabiegi planowe oraz badania diagnostyczne (50% wskazań).
Źródło: ISBnews