Obligacje oszczędnościowe indeksowane inflacją wejdą w grudniu w nowy okres odsetkowy z oprocentowaniem między 7,5 i 8,8 proc. proc., a w styczniu być może zahaczą nawet o 10 proc. Wzrośnie też oprocentowanie obligacji indeksowanych WIBOR.
Wciąż nie wiemy o ile. Trudno wyobrazić sobie, żeby Rada Polityki Pieniężnej znalazła argumenty za utrzymaniem stóp procentowych na obecnym poziomie (stopa referencyjna to zaledwie 0,5 proc.) wobec inflacji zbliżającej się do 7 proc. Za kadencji tej Rady inflacja wzrosła do poziomów najwyższych od 21 lat, a stopy procentowe są niższe o 1 pkt proc. niż kiedy członkowie RPP zaczynali kadencję. Odpowiedzialność jest oczywista i w tym tygodniu otwarcie mówił o niej Łukasz Hardt z RPP, który przyznał, że dotychczasowa komunikacja NBP oraz brak jasności w sprawie skupu aktywów utrudniają życie inwestorom. Publiczne spory o odpowiedzialność, to gorzka satysfakcja dla tych wszystkich, którzy przewidywali czym polityka ujemnych realnych stóp procentowych musi się skończyć. Co nie zmienia faktu, że polityka uprawiana jest wciąż w środku płonącej stodoły.
Słodszym owocem są z pewnością odsetki naliczane od obligacji oszczędnościowych indeksowanych inflacją. Jeśli oficjalne dane potwierdzą wstępny odczyt i inflacja w październiku naprawdę wyniosła 6,8 proc., to w grudniu czteroletnie obligacje oszczędnościowe indeksowane inflacją wejdą w nowy okres odsetkowy z kuponem 7,55 proc., jeśli zostały kupione pod koniec 2020 r. Jeśli w grudniu 2019 r. lub wcześniej kupon wyniesie 8,05 proc. Dziesięciolatki oraz obligacje sprzedawane beneficjentom programu 500 plus oprocentowane będą jeszcze wyżej (maksymalnie 8,8 proc.), a na tym sprawa się może nie skończyć. Jeśli inflacja przekroczy 8 proc., tak jak spodziewa się tego część ekonomistów, kupony staną się dwucyfrowe i żadna decyzja RPP nie jest w stanie tego zatrzymać. Czas na zapobieganie minął dawno temu, teraz zostało już tylko gaszenie pożaru.
Wyzwaniem może być skłonienie posiadaczy depozytów do pozostawienia oszczędności w bankach. Kolejne podwyżki stóp mogą nie wystarczyć, aby skłonić banki do podniesienia depozytów, ponieważ sektor nadal jest nadpłynny. Z podnoszeniem odsetek od kredytów to już oczywiście zupełnie inna historia. Niemniej, posiadacze oszczędności, którzy nie ulokowali ich na czas w papierach indeksowanych inflacją, mogą czuć się złapani w pułapkę. Tradycyjne fundusze dłużne liczą straty po kolejnej przecenie obligacji skarbowych, do których dołączają nawet wuzetki, czyli papiery indeksowane WIBOR-em. Wskazuje to na spore umorzenia, skoro zarządzający funduszami decydują się na sprzedaż najlepszych papierów. W każdym razie wynikami bronią się tylko fundusze z dużym udziałem obligacji korporacyjnych w aktywach i jest to grupa, której przewaga przez jakiś czas będzie rosła. Ale 0,7 proc. zysku średnio za ostatnich 12 miesięcy to za mało dla kogoś, kto chce ochronić oszczędności przed inflacją.
W tych okolicznościach publiczną emisję obligacji rozpoczął MCI Capital, który oferuje 3,5 pkt proc. ponad WIBOR w zamian za pięcioletnie papiery. Biorąc poprawkę na oczekiwany wzrost WIBOR w niedalekiej przyszłości, oprocentowanie może szybko dobić do 6 proc., a jeśli RPP będzie podnosić stopy i inflacja zacznie spadać, pięcioletnie papiery indeksowane do WIBOR mogą spisać się lepiej niż kupowane dziś papiery indeksowane inflacją. Choć pewności nie ma. Na szczęście inwestować można i w papiery skarbowe i korporacyjne, nie trzeba wybierać między nimi.
Źródło: Obligacje / Emil Szweda