Victoria Dom pozyskała zakładane 50 mln zł z publicznej emisji obligacji skierowanej do szerokiego grona nabywców na podstawie prospektu emisyjnego, co nie jest niespodzianką. Popyt trzyma się mocno, ale znalazłoby się parę powodów do rozmyślań nad jego przyszłą siłą.
Po emisji, ale skierowanej do inwestorów instytucjonalnych, jest też Robyg, który pozyskał 250 mln zł przy marży ustalonej na 2,6 pkt proc., co jest niską wartością (Robyg tylko dwa razy zaoferował inwestorom mniej – w 2021 r. za papiery trzyletnie i w 2015 r., za papiery zabezpieczone). Warunki tej emisji potwierdzają znakomite nastawienie inwestorów do korporacyjnego długu. 30 mln zł pozyskała Domesta, przy niemal dwukrotnie wyższym popycie, a o zamiarze emisji poinformowała Develia, która za czteroletnie papiery warte 160 mln zł zapłaci 2,4 pkt proc. marży. W niespełna dwa lata Develia zeszła z marżą o 1,6 pkt proc. do poziomu, którego nie oferowała nigdy wcześniej.
Wobec silnego popytu nie powinno nikogo dziwić, że z inicjatywą nowych emisji wychodzą kolejne podmioty. Atal uchwalił program emisji na 250 mln zł, a Marvipol na 300 mln zł. Przy czym Marvipol celuje w szeroko dostępne emisje na podstawie prospektu, co w jego przypadku oznacza wypróbowaną metodę. W 2024 r. w zaledwie dwóch ofertach Marvipol wyczerpał cały program publicznych ofert wart 200 mln zł. Na rynek długu zamierza wrócić Benefit Systems, od razu z programem na 1 mld zł, choć jego cztery starsze serie warte były łącznie 220 mln zł. To właśnie decyzja Benefit Systems o powrocie na rynek długu jest najbardziej znamienna. Dwa lata temu grupa podpisała umowy długoterminowych kredytów, które wsparły grupę w spłacie wyemitowanych w czasie pandemii obligacji. Jak widać, warunki oferowane dziś przez rynek obligacji zaczynają być konkurencyjne nawet wobec kredytów bankowych, co zapewne przyciągnie kolejnych chętnych. Tego rodzaju warunki nie utrzymają się przecież w nieskończoność.
A tak bardziej konkretnie, to nie dłużej niż przez półtora roku, kiedy to stawki WIBOR miałyby się znaleźć – zgodnie z wycenami kontraktów FRA – o 150 pkt niżej niż obecnie. Teoretycznie, nie powinno to mieć znaczenia, wszak zarobkiem dla inwestorów jest marża (pieniądze na poziomie WIBOR mogą ulokować w „wuzetkach” lub w rocznych czy dwuletnich obligacjach oszczędnościowych). W praktyce skurczenie nominalnego oprocentowania będzie jednak skłaniało inwestorów do rozglądania się za innymi formami inwestycji. Zwłaszcza, że do tego czasu lepiej mogą zacząć wyglądać inwestycje w akcje. W trwającej właśnie emisji obligacji Kruk oferuje 2,8 pkt proc. marży ponad WIBOR, co daje 8,64 proc. w pierwszym okresie odsetkowym. Jednocześnie stopa dywidendy dla akcji Kruka wynosi 4,2 proc. Przewaga obligacji jest dziś bezdyskusyjna. Ale co stanie się za rok, jeśli stawki WIBOR spadną o 1,5 pkt proc. i oprocentowanie zjedzie do 7,14 proc., a jednocześnie kwota oczekiwanej dywidendy za 2025 r. wzrośnie?
W podobnej sytuacji znajduje się wielu emitentów obligacji, którzy jednocześnie są też firmami dzielącymi się zyskiem. Atrakcyjność stopy dywidendy może zacząć przyciągać inwestorów mocniej niż perspektywy kurczącego się zarobku na obligacjach korporacyjnych. Oczywiście stopy dywidendy mogą też zmaleć, ale to oznaczałoby wzrost kursów akcji, co raczej nie będzie argumentem przeciwko akcjom. Obligacje korporacyjne zyskają blask tylko w scenariuszu łagodnej recesji, kiedy firmom spadają zyski, ale zachowują zdolność do spłaty zobowiązań, co jest obrazkiem dobrze opisującym ostatni rok na rynku finansowym w Polsce. Pytanie brzmi, czy inwestorom wystarczy pieniędzy na inwestowanie równolegle w akcje i obligacje, gdyby kolejne miesiące na GPW miały rzeczywiście wyglądać tak jak pierwsze tygodnie? Sądząc po saldzie oszczędności kiszących się na rachunkach bankowych i rozpychające zyski banków, nie będzie z tym problemu. Obligacje korporacyjne to wszak jedno z najmniejszych dań w inwestorskim menu.
Źródło: Obligacje / Emil Szweda