Po marcowym „buy war” rynki akcji mają wyraźne kłopoty ze znalezieniem dodatkowego paliwa do wzrostów. Na GPW nakłada się na to bliskość technicznych oporów na indeksach, negatywne sygnały z giełd zachodnich i okres świąteczny zniechęcający do zdecydowanych decyzji. Te pojawią się zapewne po powrocie rynków do normalnego trybu. Nie będzie łatwo. Inwestorzy będą musieli stawić czoła sumie wszystkich strachów, w które wciąż młody 2022 rok wręcz obfituje…
Strefa wokół 2130-2150 pkt na WIG20 pozostaje kluczowa. Dopiero zdecydowane wyjście powyżej tego obszaru zmieni percepcję indeksu największych spółek na wyraźny plus. Analogiczna strefa na indeksie WIG-Banki okazuje się dotychczas skuteczną barierą, która zatrzymała wzrost kursów akcji instytucji finansowych. Ze względu na swoją wagę w indeksie WIG20 to ten sektor tradycyjnie zdecyduje o losach rynkowej koniunktury. Nastroje wokół niego są niejednoznaczne. Z jednej strony podwyżki stóp procentowych rozbudzały nadzieje na wyższe zyski. Z drugiej strony rosną obawy o jakość portfela kredytowego. Indeks największych spółek nie może liczyć na Allegro (najcięższy składnik portfela blue chipów), którego kurs stać jedynie na błyskawiczne korekty w jednoznacznym trendzie spadkowym. Platforma musi agresywnie inwestować, żeby bronić swojej pozycji rynkowej. Słaby sentyment do tych akcji pokazała reakcja na plany ebay w Polsce. A w cieniu czeka przyczajony azjatycki tygrys Shopee.
Nawet Musk nie pomaga
Kolejny tydzień na GPW również będzie okrojony o jedną sesję. Niemniej wiele wskazuje na to, że nawet zaraz po świętach wrócą spore emocje. Rynki amerykańskie balansują na granicy sygnałów sprzedaży i ewidentnie są pod wpływem negatywnych nastrojów. Nie zmieniają tego nowe zagrywki Elona Muska. W poprzednich okresach chęć przejęcia Tweetera przez „wizjonera branży tech” wywołałaby falę zakupów technologicznych akcji i kolejną odsłonę balangi na Nasdaq. Odprysk tego karnawału spadłby również na GPW. Obecnie nic takiego nie ma miejsca, a wręcz amerykański rynek wygląda na wyraźnie zmęczony „niekończącą się hossą” i sam szuka pretekstów do sprzedaży.
Ponadto nad rynkami (a szczególnie GPW) wiszą ryzyka geopolityczne. Coraz więcej informacji mówi o przygotowaniach do wiosennego etapu działań wojennych na wschodzie Ukrainy, co może skutkować ponowną intensyfikacją ofensywy armii rosyjskiej. Ciężko się łudzić, że materializacja tego scenariusza nie skłoni krótkoterminowy zachodni kapitał do szybkiej ewakuacji z „frontowego rynku” nad Wisłą. Dodatkowo co rusz pojawiają się spekulacje medialne, jak ta, że na rosyjskim krążowniku Moskwa, który według Ukrainy został trafiony przez ukraińskie rakiety, mogą znajdować się głowice nuklearne (informację podał portal wojskowy Defence Express, powołując się na konstruktorów i oficerów marynarki). Tego typu doniesienia mogą gwałtownie przechylić szalę tolerancji ryzyka na rynkach kapitałowych na niekorzyść optymistów. Efektem będzie powrót bessy, której sygnałów technicznych nie zanegował wcześniejszy rajd pod hasłem „buy war”.
Jak wymieniamy sumę wszystkich strachów, to należy dodać również lockdowny w Chinach. Czynnik ten jest obecnie całkowicie lekceważony na Zachodzie, skoncentrowanym na „swoich sprawach”. Jednak należy pamiętać, że to z chińskiego Wuhan wirus rozprzestrzenił się na cały świat z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Wówczas władze wielu zachodnich krajów w mniejszym lub większym stopniu naśladowały działania podjęte w Państwie Środka. Oby aktualne lockdowny pozostały wewnętrzną sprawą Chin.
Na obecną chwilę trudno pokusić się o pozytywy. Dobre i to, że wyczekiwany świąteczny odpoczynek pozwoli nieco ochłodzić inwestorskie głowy (oby!). Warto również odnotować, że trwa budowanie giełdowych scenariuszy pod inflację. Póki co komentarze rynkowe zdominowane są przez kolejne, momentami szokujące, odczyty tego wskaźnika. Towarzyszą im „jastrzębie” deklaracje banków centralnych o determinacji w walce z tym zjawiskiem. A jednak otwartą kwestią jest czy pozostaną w sferze retoryki, czy są planem do realizacji. Wydaje się, że inwestorzy mniej lub bardziej świadomie liczą, że słowa jednak nie zamienią się w czyny. Albo faktycznie podjęte działania będą znacznie delikatniejsze od komunikowanych zamierzeń. Czwartkowe deklaracje oficjeli EBC już zdają się potwierdzać te oczekiwania. Nie będzie to paliwem wystarczającym do powrotu hossy, nie w tych uwarunkowaniach geopolitycznych. No, chyba że pojawi się nielimitowane QE. Jednak to skrajny scenariusz, do którego na ten moment nie warto się mocno przywiązywać. Wrócimy do tej opcji w sytuacji rozpędzającej się bessy na rynkach amerykańskich. Wtedy zmęczenie „nieustanną hossą” zastąpi strach o wyceny i pojawi się presja na FED, aby uznał, że wsparcie dla wycen jest jednak ważniejsze od odchudzania bilansu i gonienia króliczka, znaczy inflacji.
W obliczu tych czynników inwestowanie powinno być bardzo dobrze wyselekcjonowane albo zdywersyfikowane z intencją wzmacniania odporności portfela na wahania koniunktury i potencjalne ryzyka. Chociażby z powodu faktu, że giełdy amerykańskie po latach fiesty są wyraźnie słabsze, należy zachować zdecydowaną ostrożność. Niemniej na GPW nie brakuje ciekawych akcji, więc przyjrzyjmy się co bardziej interesującym informacjom z przedświątecznego tygodnia.
Na GPW nie ma nudy
Choć indeksy przed świętami zaliczyły właściwie mikroruchy, to jednak wiele ciekawego działo się wśród samych spółek. Rzucała się w oczy relatywna siła rafinerii, a szczególnie Lotosu. Kurs jego akcji wyszedł na dwuletnie maksima. Tylko w kwietniu jego wycena urosła o ok. 25%. Mówi się o czynnikach makro sprzyjających wynikom finansowym, ale może chodzi również o ewentualne wezwanie? Jak jesteśmy przy surowcach, to należy pamiętać o JSW. Spółka wielokrotnie skazywana na zapomnienie, znów jest bastionem popytu. Zachowanie kursu i obroty rozbudzają nadzieje, że kurs zakoksuje na nowe maksima. Z kolei znacznie cięższym tematem jest teraz energetyka. PGE i Enea są w trakcie dużych emisji akcji na transformację. Sektor czeka znaczący wysiłek inwestycyjny w najbliższych latach.
Sporo informacji przekazał w ostatnich dniach CD Projekt. Przełożenie premiery Wiedźmina 3 na next geny wiąże się z przejęciem prac nad grą od rosyjskiego studia – wskazują media. Wyniki za ubiegły rok były lepsze od ostudzonych oczekiwań i pojawił się milestone w postaci 18 mln sprzedanych kopii Cyberpunka. Na pewno nie jest wielki przełom, na który czekają inwestorzy. I jeszcze poczekają, bo deweloper dopiero co osiągnął zdolność tworzenia jednocześnie dwóch tytułów AAA. Ponadto w giełdowym gamingu Ten Square Games przerwał koszmarną passę dzięki korzystnej rekomendacji. Haitong widzi spółkę jako interesujący cel akwizycyjny dla międzynarodowych graczy. Może będzie to impuls do przełamania słabości, bo sama spółka zaledwie walczy o udowodnienie, że może wrócić do wzrostowych dynamik wyników.
Wiodący akcjonariusze Auto Partner zdecydowali się na realizację części zysków z wielokrotnego wzrostu kursu akcji w ciągu sześciu lat. Przyspieszona budowa księgi popytu nie przyniosła sprzedaży całej oferowanej puli. Sam kurs od początku roku może budować formację szczytową. Na drugim biegunie jest Eurocash. Po latach uporczywej bessy może wreszcie kurs budować bazę pod odwrócenie trendu. Będzie do tego potrzeba potwierdzenia trwałości poprawy wyników.
Jako że zbliża się sezon dywidend, niejednokrotnie informacja o zaskakująco hojnej wypłacie podkręca notowania. Tak było w przypadku PCC Rokita, który ogłosił chęć wypłaty 13,23 zł dywidendy na akcję przy kursie ok. 98 zł. Również kurs Wittchena eksplodował po informacji o planach obfitego podziału zysku z akcjonariuszami.
W „kąciku giełdowych debiutantów” odnotowujemy fatalny start BeeIN i fantastyczny debiut akcji Noctiluca. Widać, że obecnie branża OZE musi udowodnić inwestorom, że gwarantuje zwroty. Za to nadzieja, że technologia producenta emiterów OLED stanie się globalnym hitem i wyjątkową okazją rynkową napędzała zakupy akcji nowicjusza również już na giełdzie. Polskiej spółce oczywiście należy życzyć powodzenia, ale przypomina się XTPL, którego nie mniej innowacyjna technologia zdobywa rynki już dobre kilka lat.
Potencjalnym tematem na kolejne kwartały mogą być giełdowe TFI. Skarbiec Holding zapowiedział, że chce wziąć udział w konsolidacji branży TFI, by zwiększyć aktywa pod zarządzaniem nawet do 10-15 mld zł. Wydaje się, że takie rynkowe rozdania nie odbyłyby się bez udziału innego giełdowego TFI – Quercus pod zarządem Sebastiana Buczka. Do ewentualnego mariażu obu TFI może być bliżej za sprawą obecności w obu akcjonariatach funduszu rodziny Juroszków, właścicieli Atala i STS.
Zobacz także: Buczek (Quercus TFI): Ubiegły rok był bardzo udany. Nasze aktywa pod zarządzaniem wzrosły o 53% – łącznie do 4,4 mld złotych
Sebastian Gawłowski