Poniedziałkowe notowania na rynku warszawskim odbyły w idealnym dla popytu kontekście.
Piątkowe sesje na Wall Street skończyły się mocnymi zwyżkami indeksów i powrotem do wyceniania przez rynek polityki Fed, która nie obejmuje przyspieszenia na ścieżce zacieśnienia dostępności kredytu. Zredukowaniem oczekiwań na podwyżkę stóp procentowych o 100 punktów bazowych posiliły się również surowce, jak i rynek walutowy, na którym słabość dolara przełożyła się na około procentowe umocnienie złotego do amerykańskiej waluty. W efekcie od poranka impuls wzrostowy płynął w stronę Warszawy właściwie z każdego kierunku. Miedź drożała dziś o 3 procent, co rynek przełożył na wzrost ceny KGHM o 5,5 procent. Ropa drożała o 5 procent, co przełożyło się na zwyżki cen PKN Orlen i Lotosu – odpowiednio – o 5,9 procent i o 4,9 procent. Wszystkim blue chipom pomagał wspomniany złoty. Bilansem jest wzrost WIG20 o przeszło 3 procent przy zwyżce szerokiego indeksu WIG o ponad 2,5 procent. Zadanie bykom ułatwiał fakt, iż w piątek rynek odnotował najgorszy tydzień WIG20 od drugiej połowy lutego. Impuls wzrostowy padł więc na mocno wyprzedany rynek, który w zeszłym tygodniu spadł na nowe minima bessy. Pod względem technicznym rozdaniu brakowało obrotu, ale popytowi udało się pchnąć WIG20 nad połamane wsparcia w rejonach 1630 pkt. i 1652 pkt., częściowo negując ostatnie sukcesy podaży. Niestety, rynek czytelnie opierał się na zachowaniu giełd bazowych, co zawsze niesie ryzyko załamania odbicia przy powrocie świata do spadków i wyczerpaniu korekt wzrostowych na Wall Street. W szerszej perspektywie patrząc bessa jest scenariuszem dominującym na najważniejszych indeksach i WIG20 – ze swoją relatywną słabością na tle świata – jest również w położeniu, które stale zachęca do spoglądania w rejon 1500 pkt. Na dziś jednak rynek buduje odbicie od 1600 pkt. i szuka solidarnej ze światem korekty w trendzie spadkowym.
Źródło: DM BOŚ / Adam Stańczak