Po optymizmie, który widziany był na rynku ropy naftowej przez sporą część poprzedniego tygodnia, nie ma już śladu. Notowania ropy WTI po raz kolejny testują ważny poziom wsparcia, czyli rejon 20 USD za baryłkę. To jednocześnie okolice tegorocznego minimum na wykresie cen tego surowca. Tylko trochę lepiej wygląda sytuacja na rynku ropy Brent: w tym tygodniu na wykresie notowań tego gatunku ropy również dominuje strona podażowa, która zepchnęła notowania poniżej poziomu 28 USD za baryłkę, a więc tylko 2-3 USD wyżej niż wynoszą tegoroczne minima.
Ciosem dla strony popytowej na rynku ropy były dane dotyczące zmiany zapasów paliw w Stanach Zjednoczonych. Departament Energii USA w swoim cotygodniowym raporcie podał, że w poprzednim tygodniu zapasy ropy w tym kraju wzrosły aż o 19,25 mln baryłek. To największy tygodniowy wzrost zapasów ropy naftowej w historii. Zwyżka ta była też istotnie większa od rynkowych oczekiwań. A te i tak zakładały duży wzrost, o 11,6 mln baryłek.
Powyższe dane są wynikiem faktu, że ze względu na znaczący spadek popytu na paliwa, rafinerie ograniczyły swoją działalność operacyjną. Jednak i tak wyraźnie wzrosły także zapasy benzyny i destylatów, odpowiednio o 4,91 mln baryłek i 6,28 mln baryłek.
Dane dotyczące zapasów pokazały, że sytuacja na rynku ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych jest gorsza niż przewidywano, a popyt na ropę jest rozczarowujący. Nic dziwnego, że na rynku tego surowca na nowo pojawił się pesymizm.
W czwartek rano ceny ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych po raz kolejny zeszły poniżej 20 USD za baryłkę, testując ten ważny psychologiczny poziom i budząc pytania o możliwość zejścia cen ropy jeszcze o kilka dolarów w dół. Scenariusza mocniejszych zniżek nie można wykluczać, ale nawet jeśli do tego dojdzie, to najprawdopodobniej tak niskie ceny nie utrzymają się długo. Producenci ropy ostatnio podkreślili, że są zdeterminowani, aby doprowadzić do odbicia notowań ropy w górę od tegorocznych minimów.
Źródło: ISBnews / Paweł Grubiak, Superfund TFI