Rosnące ceny stały się realnym problemem na całym świecie. Źródeł inflacji możemy szukać praktycznie wszędzie, ale świat zwraca uwagę przede wszystkim na rosnące ceny energii. Jest to kłopot w takich gospodarkach, które bezpośrednio nie mają dostępu do surowców energetycznych, a udział energii odnawialnej jest wciąż niewystarczający. Te problemy widoczne są oczywiście w krajach Unii Europejskiej.
Niedobory podażowe czy napięcia w dostawach doprowadziły do tego, że za ropę płacimy najwięcej od 2014 roku, a gaz w Europie podskoczył do ekstremalnie wysokich poziomów, nienotowanych nigdy w historii. Niechciany węgiel również stał się drogi, w konsekwencji drożejących innych surowców, a dodatkowo, alternatywne źródła nie były w stanie dostarczyć tyle energii na jaką zgłaszano zapotrzebowanie.
Ceny energii mocno rosną
Energia wpływa na każdy aspekt naszego życia i prędzej czy później odczujemy skutek jej wysokich cen praktycznie wszędzie. Tak stało się w całej Europie, gdzie w konsekwencji inflacja dla strefy euro wzrosła do 5% – najwyższego poziomu w historii. Z kolei inflacja w Polsce sięgnęła poziomów ponad 8%, które ostatni raz były z nami obecne na początku poprzedniej dekady.
Sztuczny twór, realne konsekwencje
Okazuje się jednak, że wysokie ceny surowców energetycznych to nie wszystko! W Europie brakuje surowców, dlatego skutki podwyżek cen są u nas zdecydowanie bardziej dotkliwe niż za oceanem. Jednak przy tych wyższych cenach surowców, europejska energetyka oraz przemysł muszą borykać się ze sztucznie stworzonym problemem w postaci pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych.
Pozwolenia na emisję CO2 to sztuczny twór wymyślony przez Unię Europejską, których celem ma być znaczna redukcja zanieczyszczeń wpuszczanych do atmosfery. Te oczywiście produkowane są przede wszystkim przez sektor energetyczny, ciepłowniczy oraz przemysł. Unia Europejska wskazuje, że za ostatni wzrost cen energii, pozwolenia na emisję odpowiadają jedynie w 20%. Jak pokazują jednak realia, ceny energii aktualnie to 60% koszt związany z zakupem pozwoleń na emisję!
Co to jest ETS?
ETS to europejski system handlu emisjami. Stworzony został w celu zmuszenia przemysłu, energetyki i lotnictwa do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych. W systemie mamy przydział części darmowych pozwoleń, w zależności od wielkości obecnych emisji i wielkości gospodarki. Druga część to przydział emisji przeznaczony do sprzedaży. Jeśli dane przedsiębiorstwo przemysłowe czy energetyczne nie ma wystarczającej liczby pozwoleń na swoje emisje, musi taką dodatkową ilość zakupić na krajowych aukcjach lub na rynku wtórnym. Handel pierwotny odbywa się na giełdzie ICE oraz EEX, natomiast wtórny, przede wszystkim na kontraktach terminowych odbywa się na EEX, ICE oraz NYMEX.
System w początkowej fazie nie działał tak jak planowali jego twórcy, dlatego zdecydowano się na sporą redukcję pozwoleń handlowanych na rynku, a ilość pozwoleń przyznawanych co roku zmniejsza się. Dodatkowo, ze względu na przyznanie statusu prawa majątkowego, do rynku dopuszczone zostały instytucje finansowe, które mogą obstawiać, czy w przyszłości pozwolenia będą warte więcej lub mniej niż aktualnie.
Warto jednak zauważyć, że system został skonstruowany tak, aby zmusić energetykę i przemysł do transformacji, co dało instytucjom finansowym dużą pewność, że ceny będą wyższe. To doprowadziło do powstania anomalii w postaci niedoboru emisji i w konsekwencji szybkiego wzrostu cen. Oczekiwano, że poziom 100 EUR za kontrakt na emisję jednej tony CO2 zostanie osiągnięty dopiero w 2030 roku. Ceny zbliżyły się wyraźnie do tego poziomu już na koniec 2021 roku!
Czy system jest zły?
Samo założenie systemu emisji nie jest oczywiście negatywne. Zmusza najbardziej szkodliwe dla klimatu gałęzie gospodarki do transformacji, a poszczególne kraje poprzez sprzedaż przydzielonych pozwoleń, mają przeznaczać środki ze sprzedaży na wspieranie transformacji oraz łagodzenie skutków podwyżek cen. Rzeczywistość często jest jednak inna, a ostatecznie największe koszty ponoszą końcowi konsumenci. Co więcej, ETS jest jednym z najbardziej restrykcyjnych systemów, przy relatywnie małym udziale emisji na całym świecie. Europa jest odpowiedzialna za mniej niż 20% globalnych emisji, natomiast Azja odpowiada za ponad 50% emisji i jej udział rośnie. Oczywiście warto pamiętać, że Europa i Ameryka Północna rozwijały się wcześniej niż Azja. Z drugiej jednak strony, europejski i amerykański przemysł traci na konkurencyjności i same firmy ze świata zachodniego decydują się na transfer produkcji oraz w konsekwencji samych emisji właśnie do innych części świata.
Co dalej z cenami?
Ceny pozwoleń na emisję wzrosły drastycznie w przeciągu ostatnich 4 lat, a największe wzrosty miały miejsce w minionym 2021 roku. Ceny przekroczyły 90 EUR za kontrakt. Wiele analiz wskazuje, że ceny uśrednią się na poziomie 100 EUR w najbliższych 2 latach, choć warto pamiętać, że jeszcze początkiem zeszłego roku nikt nie spodziewał się poziomu 50 EUR za kontrakt. Nie jest wykluczone, że przy dalej tak silnie spekulacyjnym rynku, ceny mogą zaskoczyć uczestników jeszcze nie raz. Z drugiej strony warto wspomnieć, że przy poziomach 20-30 EUR energetyka zaczęła przerzucać się na droższy, ale mniej emisyjny gaz. Natomiast przy poziomie 40-50 EUR opłacalne zaczynają być projekty wiatrowe. Ceny obecnie są też wywyższone przez chwilowe problemy z niedoborem oraz wysokimi cenami gazu, co zmusza kraje do przerzucenia się na bardziej emisyjny węgiel. Ceny mogą spaść, choć lokalne regulacje w Niemczech czy Holandii nie pozwalają na to, żeby emisjami handlowano poniżej 60 EUR.
Pozwoleniami na emisję CO2 możemy handlować na platformie xStation5 za pośrednictwem kontraktów CFD o symbolu EMISS. Dźwignia finansowa pozwala na operowaniu większą pozycją przy mniejszym zabezpieczeniu. Oczywiście należy pamiętać, że jest to bardzo zmienny rynek i duże wahania mogą doprowadzić utracenia kapitału. Warto też wiedzieć, że kontrakty futures, którymi obracają instytucje finansowe oraz kontrakty CFD przeznaczone dla klientów detalicznym pozwalają na zajmowanie nie tylko pozycji długiej, ale również krótkiej. Oznacz to, że inwestor może wykorzystać zarówno wzrosty, jak i spadki cen pozwoleń na emisję.
Czy system ulegnie zmianie?
Znaczne wzrosty cen pozwoleń na emisję doprowadziły do protestów ze strony niektórych krajów oraz gałęzi przemysłu. Gospodarki oparte na węglu, jak np. Polska, Czechy czy Hiszpania chcą zmian w systemie ETS. Wskazują na to, że odpowiedzialne za wzrost cen są przede wszystkim instytucje finansowe i chcą dla nich pewnych ograniczeń. Udział tych instytucji to ponad 50% w handlu kontraktami, co pokazuje, że mają one ogromny wpływ na ceny. Jednocześnie jednak europejski regulator nie doszukał się problemów z manipulacją, dlatego na ten moment nie powinniśmy oczekiwać szybkiej zmiany systemu, w szczególności, że Unia Europejska chce osiągnąć ambitny cel redukcji emisji o 55% do końca tej dekady, w stosunku do 1990 roku.
Źródło: XTB / Michał Stajniak, Starszy Analityk Rynków Finansowych