Realizacja programu dopłat do kredytów mieszkaniowych może wypierać przedsięwzięcia rozwojowe i stanowić negatywny bodziec oddziałujący w kierunku ograniczenia dzietności i mobilności pracowników na rynku pracy, ocenia Narodowy Bank Polski (NBP). Zdaniem banku centralnego, pojawia się też „ryzyko niewłaściwego ukierunkowanie wsparcia”.
Wczoraj rząd przyjął projekt ustawy o pomocy państwa w oszczędzaniu na cele mieszkaniowe, który zakłada wprowadzenie 2-proc. kredytów i kont mieszkaniowych. Maksymalny kredyt z dopłatą dla gospodarstwa jednoosobowego miałby wynosić 500 tys. zł, a w przypadku rodziny – 600 tys. zł. Dopłaty do kredytu mają obejmować okres 10-letni.
„Realizacja programu o tak znacznej skali (wzrost wydatków budżetu państwa szacowany w ocenie skutków regulacji na ok. 16 mld zł w horyzoncie 10 lat) może wypierać przedsięwzięcia rozwojowe poprzez utrwalenie obecnej struktury bilansów banków, zdominowanej przez kredyty mieszkaniowe” – wskazał wiceprezes NBP Adam Lipiński w opinii do projektu.
W ocenie NBP, konstrukcja programu może stanowić negatywny bodziec oddziałujący w kierunku ograniczenia dzietności i mobilności pracowników na rynku pracy.
„Uzależnienie dopłat od prowadzenia gospodarstwa domowego w zakupionym w ramach programu mieszkaniu przez 10 lat może w tym okresie negatywnie oddziaływać na zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych części gospodarstw domowych, gdyż sprzedaż, celem zamiany mieszkania na inne (np. większe, wskutek zmian potrzeb życiowych związanych z powiększeniem rodziny, czy też w innej miejscowości, w związku ze zmianą pracy) wiązałaby się z wygaszeniem dopłat” – podkreślił także.
Według NBP, głównymi beneficjentami proponowanych rozwiązań byłyby relatywnie dobrze sytuowane gospodarstwa domowe, sektor bankowy oraz deweloperzy.
„Ze wsparcia kredytowego oraz dopłat do oszczędzania korzystać mogłyby bowiem wyłącznie osoby o odpowiednio wysokich, stałych dochodach, a więc gospodarstwa domowe, które generują nadwyżki finansowe umożliwiające oszczędzanie i spłatę kredytu” – ocenił bank centralny.
Z kolei gorzej sytuowane osoby – których nie stać na najem mieszkania na rynku i które nie mogłyby uzyskać kredytu (ani nie są w stanie gromadzić oszczędności ze względu na niskie dochody) – nie uzyskałyby poprzez dopłaty do kredytu (i do oszczędzania) wsparcia.
Jednocześnie, poprzez oddziaływanie w kierunku wzrostu popytu na rynku nieruchomości, instrumenty przewidziane w projekcie mogłyby wręcz utrudnić dostęp do mieszkań dla części mniej zamożnych gospodarstw domowych, wskazał Lipiński w opinii NBP.
Według NBP, wiele niezamożnych gospodarstw domowych nie posiadałoby wystarczającej zdolności kredytowej, aby skorzystać ze wsparcia. Natomiast zamożne gospodarstwa miałyby silny bodziec, by skorzystać z tego wsparcia, pomimo że byłyby w stanie zaciągnąć kredyt na warunkach rynkowych.
Źródło: ISBnews