Nowe uzbrojenie dla Sił Zbrojnych RP będzie kosztowało tylko w obecnym roku 137-144 mld zł, zaś w 2023 r. będzie to ok. 4,2% PKB, czyli 147 mld zł, wynika z analizy ISBiznes.pl. Wydatki po 2023 r. idą już w setki miliardów złotych. Serwis zwraca jednocześnie uwagę, że niektóre z planowanych zakupów można ocenić jako kontrowersyjne.
„Ten rok można nazwać Rokiem Sił Zbrojnych. Teoretycznie rzecz biorąc fundusze budżetowe i ze źródeł pozabudżetowych, pozyskane w 2022 roku i przewidywane na dalsze lata sprawią, że możliwa będzie całkowita ich modernizacja, a wlekła się ona przez ponad dwie dekady” – czytamy w analizie ISBiznes.pl.
Według serwisu, zakupy dokonane u polskich dostawców mogą budzić tylko aprobatę. W ramach programu „Miecznik” podpisano wstępną umowę na konstrukcję fregat. Podjęto decyzję o zbudowaniu trzech kolejnych niszczycieli min typu Kormoran II uznawanych za najlepszą jednostkę w swojej klasie w całych siłach morskich NATO. W Grupie WB, obecnie jednej z najbardziej zaawansowanych w Europie firm w dziedzinie konstrukcji i produkcji bezzałogowców i amunicji krążącej, zamówiono systemy Warmate oraz bezzałogowce FlyEye, które świetnie się sprawdziły na Ukrainie, wyliczono w artykule.
Ministerstwo Obrony Narodowej (MON) podpisało wart 3,5 mld zł kontrakt na dostawę przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych pzpr Piorun, obejmujący dostarczenie 600 mechanizmów startowych i 3500 pocisków, zaś obecnie negocjowany jest aneks, rozszerzający tę umowę. Pioruny uzyskały doskonałą opinię u ukraińskich przeciwlotników, twierdzących że są to „najlepsze lekkie systemy jakich używali”.
W trakcie Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach zakupiono 167 Jelczy 662.D43, pojazdów dużej ładowności, z opcją na następnych 800 oraz 382 pojazdów ciężarowych średniej ładowności Jelcz 442.32 z opcją na 750 kolejnych, łącznie za 877 mln zł. Będzie to nieocenione wsparcie dla wojskowej logistyki. Równie ważne jest wsparcie dla wojskowej łączności poprzez zakup 43 aparatowni łączności cyfrowej-transmisyjnej AŁC-T oraz kontrakt na wyposażenie żołnierzy obejmujący ok. 5000 lornetek termowizyjnych NPL-1T i NPL-1M oraz 400 celowników SCT Rubin.
„Istotne są umowy z udziałem partnera zagranicznego, jak kontrakt na lekki niszczyciel pojazdów pancernych Ottokar Brzoza czy Porozumienie o Współpracy (MoU) pomiędzy Saab i Mesko. Dotyczy ono utworzenia w Polsce centrum serwisowego dla podstawowych obecnie w Polsce pocisków przeciwokrętowych RBS15 używanych przez Marynarkę Wojenną. Z Saabem, ogólnie rzecz biorąc, i w innych kwestiach współpraca układa się dobrze. Agencja Uzbrojenia w niedługim czasie podpisze dokument o umowie konsorcjalnej z tym koncernem i polskim partnerem, prawdopodobnie stocznią Remontowa Shipbuilding. Obejmie ona konstrukcję i budowę okrętów rozpoznania radioelektronicznego (projekt Delfin). Okręty te określane jako SPSiSI (Special Purpose Ship for Signal Intelligence), kiedy powstaną, będą najnowszymi jednostkami rozpoznania radioelektronicznego na Bałtyku” – czytamy dalej.
„Jednak nieco inaczej ma się sprawa kiedy przechodzimy do zakupów zagranicznych MON. Tu znaków zapytania pojawia się dużo i powstaje dziwne wrażenie jakby MON doradzał w kwestii tych zakupów zupełnie inny zespół doradców niż ten, który wspomagał zakupy krajowe. Warto więc je prześledzić” – napisano dalej w analizie.
ISBiznes.pl podaje przykład czołgów podstawowych M1A2SEP v.3 (umowa na 250 jednostek) oraz 116 jednostek typu M1A1SA, czyli razem 366 czołgów Abrams najnowszych i starszych wersji.
Wiele w kwestii tej umowy jest jeszcze nieznane, np. jak wygląda umowa serwisowa, gdzie znajdzie się główne Centrum Serwisu i Utrzymania, ale sam zakup jest zrozumiały.
„Ale pojawia się problem amunicji. Do naszych Abramsów kupiliśmy bowiem 13,9 tys. kumulacyjnych pocisków M830A1 HEAT MP-T, 6,9 tys. pocisków programowalnych XM1147 High Explosive oraz kilka tysięcy pocisków podkalibrowych KEW-A1. Problem jest z tymi ostatnimi, bo KEW-A1, to amerykański derywat niemieckiego podkalibrowego DM63 koncernu Rheinmentall, który ma już około 25 lat. KEW-A1 nie jest w stanie spenetrować pancerza nawet T-72B3, a co dopiero mówić o nowszych rosyjskich czołgach. Egipt, inny użytkownik Abramsów, dostał niedawno zgodę na zakup pocisków KEW-A4, „które mają zastąpić starsze wersje pocisków KEW-A1/A2″. Zostaliśmy więc de facto z kiepską zdolnością ataku na przeciwnika, mając doskonałe czołgi” – stwierdzono w analizie.
Podstawowym czołgiem Wojsk Lądowych nie będzie jednak Abrams, prawdopodobnie ze względu na koszty utrzymania, ale koreański K2. Umowę dotycząca produkcji, wdrożenia i polonizacji tych czołgów oraz prac przy ich następcy, MON podpisał działając poprzez Agencję Uzbrojenia z koreańskim producentem, firmą Hyundai Rotem.
„W pakiecie koreańskich zakupów MON znalazły się też samoloty FA-50 oraz umowa o ich polonizacji do standardu FA-50PL. Ten 'ubojowiony’ wariant szkolnego T-50 konstrukcji koreańsko-amerykańskiej został w Polsce przedstawiony jako 'lekki myśliwiec’. Tymczasem jest to nadal maszyna szkolno-bojowa z możliwościami maszyny bojowej, ale działającej nad frontem o niskiej intensywności operowania artylerii przeciwlotniczej. Jak pokazuje Ukraina, nie byłaby taką wojna na takim teatrze działań wojennych jak polski. Zresztą Rosjanie posiadający w swoich siłach powietrznych WKS, odpowiednik FA-50, jakim jest Jak-130/131, nie używają go nad Ukrainą” – napisał także serwis.
„MON otwarcie mówi także o zakupie '500 wyrzutni rakietowych HiMARS’. Tu problem jest podstawowy – Amerykanie, którzy sami mają tylko 380 tych wyrzutni na stanie we wszystkich rodzajach wojsk łącznie z Marines, po prostu nie zdołają tylu baterii wyprodukować w dającym się przewidzieć czasie (bo nie o same wyrzutnie wtedy chodzi, a o całe baterie z wozami dowodzenia i amunicyjnymi). Stąd zainteresowanie MON koreańskimi 'K-HiMARSami’, czyli wyrzutniami rakietowymi MLRS – K239 Chunmoo. Sprzęt ten klasą i parametrami odpowiada HiMARSom, ale problemem jest amunicja. Z wyjątkiem podstawowych rakiet M227 MLRS typu amerykańskiego o zasięgu do 45 km, inne rodzaje amunicji nie są wymienne między HIMARSami a systemami koreańskimi. Zwłaszcza nie można na nich używać amerykańskich kierowanych precyzyjnych rakiet ATACMS o zasięgu do 170-300 km. Oznacza to, że nawet przy uruchomieniu własnej produkcji amunicji rakietowej dla baterii MLRS, sporą jej część musielibyśmy kupować” – podsumowano.
Według ISBiznes.pl, warto było rozważyć poszerzoną współpracę z polskim przemysłem obronnym i opracowanie i przyjęcie na wyposażenie przynajmniej kilku klas sprzętu produkcji krajowej które już były dostępne i gotowe po próbach do produkcji. Zyskaliby na tym wszyscy – MON, zbrojeniówka, a nawet rynek pracy. Obecne zaś transakcje tworzą sporo znaków zapytania, które na razie muszą pozostać bez odpowiedzi.
Źródło: ISBnews