Złoto i srebro od trzech tygodni pozostają w korekcie ruchu wzrostowego zapoczątkowanego na przełomie października i listopada zeszłego roku. Złoto od lokalnego szczytu traci około 6%, srebro natomiast zachowuje się dużo gorzej i w tym samym czasie spadki wyniosły prawie 12%.
Za zniżki na tych metalach szlachetnych odpowiadają lepsze dane z amerykańskiego rynku pracy oraz coraz wolniejszy spadek inflacji konsumenckiej i producenckiej w Stanach. Wczoraj poznaliśmy odczyt inflacji producenckiej za styczeń, która wyniosła 6% r/r wobec prognozy na poziomie 5,4%. Inflacja bazowa wyniosła 5,4% r/r (prognoza 4,9%). Zrewidowane w górę zostały także odczyty za grudzień, co również nie jest pozytywną informacją. Mieszanka tych danych wzmogła oczekiwania na bardziej jastrzębie działania przez FED. Indeks dolara od początku lutego podrożał o 3%, a rentowność 10-letnich amerykańskich obligacji znajduje się na poziomie 3,85%, co jest najwyższym wskazaniem od 7 tygodni. Widać tu bardzo dobrze, że siła dolara negatywnie wpływa na złoto i srebro. Nie bez powodu metale i surowce nazywane są antydolarami.
Sytuacja na innych metalach szlachetnych jest dużo gorsza. Na platynie spadki obserwujemy od 6 tygodni, metal ten traci w tym czasie 17%. Pallad swój historyczny szczyt zanotował w marcu zeszłego roku i od tamtej pory znajduje się w trendzie spadkowym. Spadki sięgają już ponad 50%, a to za sprawą obniżek prognoz popytu na ten metal.
Zdaje się, że złoto i srebro trochę za wcześnie wyceniły koniec podwyżek stóp procentowych w USA i teraz ceny tych metali muszą to „odchorować”. Jednak perspektywy na resztę roku pozostają wciąż pozytywne. W miarę pogłębiania obecnej korekty inwestorzy mogą coraz przychylniej patrzeć na dodanie tych metali szlachetnych do swojego portfela inwestycyjnego.
Źródło: ISBnews / Mieszko Mórawski , Superfund TFI