Stabilna, długoterminowa i niezmienna polityka mieszkaniowa jest szansą na rozwiązanie problemu dostępności i wysokich cen mieszkań w Polsce. Przed nami także rewolucja cyfrowa, czyli uproszczenie procedur, uznali uczestnicy panelu „Jak zwiększyć dostępność kredytu hipotecznego i dostępność mieszkań?”, podczas XX Kongresu Finansowania Nieruchomości.
„Dokumentacja papierowa to ostatni bastion tradycyjnej bankowości. Zdecydowanie zbliża się czas hipotek cyfrowych. Za parę lat będziemy w innym miejscu, a młode pokolenie wchodzące na rynek z pewnością poradzi sobie z tym wyzwaniem” – powiedział wiceprezes Banku Pekao Błażej Szczecki podczas panelu.
Według niego jednak AI nie zastąpi w pełni całego procesu. W przypadku usług finansowych klient zawsze chętnie będzie korzystał z rozmowy i konsultacji z przedstawicielem banku. Z pewnością jednak dzięki sztucznej inteligencji część procesów może zostać przyspieszona, ale pod warunkiem m.in. zmian w prawie.
„Nie mamy, niestety, uregulowanego podpisu elektronicznego, cyfrowej hipoteki, więc bez zmian regulacyjnych sądy mogą odrzucać zawarte umowy. Ale sztuczna inteligencja może pomóc i np. przyspieszyć proces wyceny nieruchomości” – dodał wiceprezes.
„Klienci chętnie pójdą w tę stronę, skorzystają z możliwości przyspieszenia i uproszczenia procesu kredytowego. To przyszłość naszego rynku” – zgodziła się prezes Millennium Banku Hipotecznego Agata Chrzanowska.
Pozostali uczestnicy debaty skupili się bardziej na kwestiach bieżących, na cenach mieszkań, ryzykach, regulacjach i specyfice polskiego rynku.
„Najważniejszym fragmentem umowy klienta z bankiem jest koszt kredytu. Moim zdaniem, pierwszy kredyt hipoteczny powinien być zawarty z oprocentowaniem stałym, ponieważ na np. pierwsze 7 lat daje nam gwarancję stałej raty” – oceniła wiceprezes ING Banku Śląskiego Bożena Graczyk.
Jej zdaniem, minimalizuje to ryzyko nagłego wzrostu kosztów, a w dbałości o ochronę interesu konsumentów jest najkorzystniejszym rozwiązaniem. Jednak z czasem można to zmienić.
„Później, gdy klient będzie bardziej świadomy, doświadczony, może zdecydować się na raty zmienne. Należy jednak pamiętać, że środowisko stóp procentowych jest w ostatnich latach bardzo zmienne i ryzyko cały czas jest obecne” – wyliczyła wiceprezes.
Propozycje na rozwiązanie tego problemu były różne, a generalnie dotyczyły one stabilnej, długoterminowej i niezmiennej polityki mieszkaniowej.
„Pracodawcy RP uważają, że najlepszym rozwiązaniem jest kredyt stałoprocentowy, o min. 20-proc. wkładzie własnym, ale z możliwością rezygnacji z niego, czyli przysłowiowego zwrotu kluczy, gdy nie dajemy rady obsługiwać rat” – powiedział główny ekonomista Pracodawcy RP Kamil Sobolewski.
Według niego, stosunkowo łatwy dostęp do kredytu jest główną siłą napędową wzrostu cen na rynku mieszkaniowym. Dlatego rozwiązaniem mogłoby być zaostrzenie kryteriów wstępnych dla klientów.
„Luka podażowa wynosi, według naszych wyliczeń, grubo ponad milion mieszkań czyli ok. 900 mld zł. Jest więc miejsce na budowę akcji kredytowej, ale z zabezpieczeniem zarówno klienta, jak i banku” – zaznaczył.
Z propozycją Pracodawców RP nie w pełni zgadza się główny analityk Grupy BIK Waldemar Rogowski, który dostrzega w nim kolejną, jak w przypadku kredytów frankowych, możliwość przerzucenia ryzyka na banki. Jak podkreślił, kredytobiorca także musi odpowiadać za swoje decyzje, a więc przede wszystkim znać zapisy podpisanej umowy.
„Pamiętajmy, że gospodarstwo domowe nie ma możliwości hedge’u kredytu, a więc przy stopie zmiennej spekuluje i ponosi ryzyko. Za to nie może więc odpowiadać bank, jak dzieje się to obecnie, nie powinno być możliwości powołania się na niezrozumienie umowy” – powiedział Rogowski.
W jego ocenie, żadna podpisana umowa nie może być podważana, nie powinno być więc opcji zwrotu mieszkania w dowolnym momencie. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy spadek popytu, a ceny nieruchomości powoli się stabilizują, a nawet spadają.
„Nie ma w tej chwili podstaw do prognozowania wzrostu cen nieruchomości. Bardziej prawdopodobny jest ruch w drugą stronę” – ocenił prezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich Maciej Wandzel.
Wraz z Rogowskim zwrócili uwagę na anomalie z poprzednich lat wywołane „Bezpiecznym kredytem 2%”, a także napływem obywateli Ukrainy, którzy kupowali mieszkania za gotówkę. To automatycznie windowało ceny.
Uczestnicy debaty zwrócili także uwagę na czynniki niezależne zarówno od banków, jak i kredytobiorców.
„Mamy boom na emisję listów zastawnych, w tym roku jest to już ok. 4,5 mld zł. Moim zdaniem to element nacisku, a i bez tego banki hipoteczne by działały. Rośnie jednak presja na tym rynku, więc może to przełożyć się negatywnie na klienta” – wskazała prezes Millennium Banku Hipotecznego.
Wiceprezes ING BSK dodała, że koszty emisji oraz potencjalna wysokość jest bardzo wysoka, może zmusić banki do wyjścia za granicę. Może więc znacząco zwiększyć koszty dla klientów.
„Rynek w tym kontekście wydaje się przeregulowany” – stwierdziła Graczyk.
Kolejną kwestią są rządowe programy wsparcia dla Polaków. Rynek czeka na rozwiązanie proponowane przez obecną koalicję czyli kredyt dla młodych. Zawarcie w nim kryteriów dochodowych i preferencji dla rodzin powinno zahamować gwałtowny wzrost popytu, a więc i cen.
Prezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich zaapelował o stabilizację prawa i rozwiązań zarówno z punktu widzenia banków, deweloperów, jak i klientów. Zgodził się z nim Kamil Sobolewski.
„Mieszkalnictwo ma dużo więcej wymiarów, niż tylko zaspokojenie bieżących potrzeb Polaków, ponieważ może być polem do walki politycznej, populistycznych projektów. Wprowadzenie dobrych i wieloletnich programów pomocowych może uregulować rynek, a więc spowodować wzrost podaży i spadek cen” – podsumował ekspert.
Źródło: ISBnews