Koniec roku jest zwykle okresem dobrym dla złotego. Powtórzenie tego sezonowego wzorca bardzo przydałoby się naszej walucie teraz, gdy złoty radzi sobie wyjątkowo źle. Czy niemal pewna podwyżka stóp w grudniu wystarczy?
Złoty w ostatnim czasie razi słabością. Kurs euro znów jest powyżej 4,60, pomimo dwóch podwyżek stóp procentowych. Kurs franka jest już powyżej poziomu z okresu szczytu pandemicznej paniki – frank był przez chwilę tylko droższy po słynnym „uwolnieniu” kursu przez SNB w 2015 roku. Dolar kosztuje ponad 4 złote. To właśnie ruchy na globalnym rynku dolara odpowiedzialne są za ostatnią przecenę złotego. Umocnienie się dolara po danych o inflacji w USA przełożyło się na dalszą słabość walut rynków wschodzących, ze szczególną presją na złotego i forinta jako waluty dość silnie skorelowane z parą walutową EURUSD.
Z czego w ogóle wynika niezłe zachowanie złotego w końcówce roku? Historycznie wiąże się z tym interwencje Skarbu Państwa, któremu zależało na korzystniejszym kursie przeliczenia długu zagranicznego. Teraz jednak zmieniły się zasady liczenia wartości długu i przykładem roku ubiegłego efekt może być wręcz odwrotny, gdyż słabszy złoty na koniec grudnia to potencjalnie wyższy zysk NBP (a zatem wyższe wpływy do budżetu). Drugim czynnikiem są transfery od osób pracujących zagranicą w okresie świątecznym, ale można argumentować, że wpływ tego czynnika maleje. Wreszcie, końcówka roku na rynkach globalnych to zazwyczaj dobry okres, a dobre nastroje tradycyjnie pomagają walutom rynków wschodzących. I tu jest problem. Nastroje na rynkach globalnych są iście szampańskie. Wall Street w ogóle nie przejęła się inflacją, wychodząc z założenia, że Fed nie zmieni podejścia do bardzo stopniowego „zdejmowania nogi z gazu”, a zatem nadpłynność rynkowa pozostanie aktualna jeszcze przez kilka miesięcy. Tymczasem pomimo tej euforii złoty (i prawdę powiedziawszy inne waluty rynków wschodzących również) i tak jest słaby. Można to próbować tłumaczyć na różne sposoby, ale kluczowe jest to, że ewentualna zmiana nastrojów w USA może być dla naszej waluty dodatkowym ciosem. Rada mocno sugeruje kolejną podwyżkę i rynki zakładają, że już w grudniu stopy wzrosną o minimum 50 punktów bazowych. Jednak nawet przy takim rynku udana końcówka roku dla złotego będzie zakładnikiem utrzymania się hossy na Wall Street.
W tym tygodniu na rynkach globalnych uwaga skoncentruje się na wystąpieniach przedstawicieli FOMC, którzy będą mieli okazję odnieść się do ostatnich danych o zatrudnieniu i inflacji. Rynki zakładają, że nie zmienią nic w swojej retoryce, ale jeśli już to te (przynajmniej) 14 wystąpień do jutra do piątku będzie znakomitą okazją. W poniedziałek o 10:15 euro kosztuje 4,6312 złotego, dolar 4,0450 złotego, frank 4,3937 złotego, zaś funt 5,4273 złotego.
Źródło: XTB / Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista