Złoty ma za sobą niesamowitą falę umocnienia, która z pewnością zaskoczyła niejednego obserwatora rynku. Przy tak dynamicznym ruchu zazwyczaj pojawia się pytanie, gdzie taki trend może się kończyć lub kiedy może nastąpić jego wyhamowanie. Spoglądając na kurs dolara amerykańskiego można spróbować uzyskać taką odpowiedź.
Od września 2022 r. do maja roku obecnego kurs USD/PLN spadł o prawie 19%, co w ujęciu procentowym jest największym ruchem od 6 lat. Wtedy też w 2017-2018 r. kurs USD/PLN zniżkował o około 22%. Niemniej jednak w ujęciu groszowym/złotowym, kurs USD/PLN w tamtym czasie obniżył się od szczytu do dołka o 97 groszy, zaś obecnie jest to ruch wynoszący 95 groszy. Gdyby iść za tą analogią, gdzie obydwa ruchy umacniające PLN są do siebie podobne, to zostaje już niewielka przestrzeń do aprecjacji złotego wobec dolara amerykańskiego, co może powodować ryzyko powstania korekty wzrostowej.
W takim przypadku powrót do 4,30 – 4,47 byłby czymś naturalnym, jeśli chodzi o najbliższy możliwy w czasie rozwój wydarzeń. Również szukając argumentów za wzrostem kursu dolara nie trudno jest je znaleźć. Rynek bardzo mocno wycenia obecnie możliwość cięcia stóp procentowych przez Fed już we wrześniu. Natomiast obecne dane gospodarcze oraz prognozy dla PKB USA mogą wskazywać na to, że prawdopodobnie w tym roku stopy się nie zmienią lub jeśli tak, to ścieżka obniżek nie będzie tak stroma, jak wyobraża to sobie obecnie rynek. Chociażby z tego powodu, zmniejszenia szans na cięcie stóp w USA w kolejnym cyklu, dolar mógłby zyskać na wartości.
Niemniej najpierw Amerykanie muszą uporać się z limitem zadłużenia, a z kolei w Polsce realnego kształtu muszą nabrać obietnice wyborcze. Choć są one z jednej strony inflacjogenne, to z drugiej strony mogą zwiększyć siłę nabywczą konsumenta, co pozytywnie może wpłynąć na PKB naszego kraju.
Dziś o poranku za dolara należało zapłacić 4,17 złotego, euro kosztowało 4,51 PLN, a frank 4,64 złotego.
Źródło: ISBnews / Daniel Kostecki, CMC Markets