Złoty rozpoczął wtorkowe notowania od kontynuacji swojego osłabienia do koszyka głównych walut. Perspektywy dla polskiej waluty nie są najlepsze, a jej dalsze osłabienie stanowi scenariusz bazowy.
O godzinie 09:31 za euro trzeba było już zapłacić 4,6515 zł, czyli o 1 gr więcej niż w poniedziałek, dolar podrożał do 4,09 zł, szwajcarski frank kosztował 4,4195 zł, a notowania brytyjskiego funta podskoczyły o 2,7 gr do 5,5035 zł. To sprawia, że euro jest najdroższe od marcowego piku, gdy trzeba było za nie zapłacić prawie 4,68 zł, ale już dolar jest najdroższy od maja 2020 roku, funt jest najdroższy od 2016 roku, natomiast szwajcarski frank, jeżeli zignorować kilkugodzinny pik z „czarnego czwartku” w 2015 roku, jest najdroższy w historii.
Skąd to ciągłe osłabienie złotego w sytuacji, gdy jeszcze w poniedziałek prezesa Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński zapowiadał kolejne podwyżki stóp procentowych w Polsce, co przecież złotego powinno umacniać?
W tym tygodniu duży negatywny wpływ na notowania złotego, ale również innych walut regionu, które inwestorzy zagraniczni zaczynają omijać szerokim łukiem, jest wyraźnie umacniający się dolar na świecie. Jednakże to zaledwie jedna z kilku przyczyn stojąca za słabością złotego.
Fatalna komunikacja NBP z rynkiem to kolejna ważna przyczyna słabości krajowej waluty. W efekcie rynek nie tylko ma wątpliwości jaka finalnie będzie odpowiedź banku centralnego na szybującą i najwyższą od 20 lat inflację w Polsce, ale dodatkowo niektórzy jego uczestnicy obawiają się, że przed końcem roku bankowi nie będzie zależało na jakimkolwiek wsparciu rodzimej waluty, bo bardziej będzie zależało na wypracowaniu wysokiego zysku za rok 2021.
Złotemu szkodzi również relatywnie niski poziom stóp procentowych. Szczególnie, że dziś te dysproporcje pomiędzy kosztem pieniądza w naszym regionie dodatkowo mogą się zwiększyć, jeżeli tylko Bank Węgier zgodnie z prognozami podwyższy stopy procentowe o 30 punktów bazowych do 2,10 proc. (główna stopa w Polsce to 1,25 proc.).
Pogarszające się saldo bilansu płatniczego Polski to następny czynnik przemawiający za osłabieniem złotego. Wreszcie takim czynnikiem jest konflikt o praworządność na linii Warszawa-Bruksela, który w poniedziałek dodatkowo podgrzał Minister Sprawiedliwości, składając nowe wnioski do Trybunału Konstytucyjnego. Konflikt ten niesie realne zagrożenie, jeżeli nawet nie wstrzymania, to opóźnienia napływu środków europejskich do Polski, co podobnie jak wysoka inflacja, zagraża wzrostowi gospodarczemu.
Sytuacja na rynku walutowym sugeruje, że to nie koniec przeceny polskiej waluty. Jeżeli sentyment do niej w najbliższym czasie się nie poprawi, to realne jest zagrożenia wzrostu kursu EUR/PLN do 4,80 zł, przekroczenia przez USD/PLN 4,20-4,23 zł, a przez CHF/PLN 4,50 zł.
Źródło: ISBnews / Marcin Kiepas, analityk Tickmill