Wtorkowy poranek przynosi stabilizację notowań złotego, po jego wczorajszych bardzo dużych wahaniach, zakończonych ostatecznie osłabieniem rodzimej waluty. Inwestorzy czekają na dane z polskiej gospodarki, jednocześnie bacznie przyglądając się zachowaniu dolara na rynkach globalnych. Szczególnie zachowaniu pary EUR/USD.
O godzinie 08:15 za euro trzeba było zapłacić 4,7080 zł, dolar kosztował 4,1895 zł, a szwajcarski frank 4,4950 zł.
We wszystkich trzech przypadkach oznacza to stabilizację kursów blisko poziomów z poniedziałkowego zamknięcia, gdy dolar podrożał o 3,4 gr i znalazł się najwyżej od wiosny 2020 roku. Euro podrożało o 1,7 gr do 4,7085 zł, w ciągu dnia rosnąc już do 4,7239 zł, co było najwyższym jego kursem od 12 lat. Szwajcarska waluta natomiast w poniedziałek na koniec dnia podrożała o 1,5 gr, wcześniej rosnąc wcześniej już o 3,8 gr do 4,5140 zł.
Wydarzeniem wtorku na krajowym rynku walutowym będzie zaplanowana na godzinę 10:00 publikacja przez GUS październikowych danych o sprzedaży detalicznej (prognoza: 12,4 proc. R/R) i produkcji budowlano-montażowej (prognoza: 3,3 proc. R/R) w Polsce.
Inwestorzy z pewnością też będą analizować, czy wczorajsze słowa premiera Mateusza Morawieckiego, który powiedział „będziemy robili wszystko w naszej komunikacji i realnych działaniach, aby złotówka była nieco silniejsza”, mogą zostać powtórzone przez prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP) Adama Glapińskiego i być zapowiedzią interwencji walutowej w celu umocnienia złotego? Wczoraj ta słowna interwencja chwilowo zadziała.
Potencjalnie największy wpływ na złotego będzie jednak miało to, co wydarzy się na rynkach globalnych. W tym jak dalej będzie zachowywał się dolar. Czy po jego wczorajszym umocnieniu, wywołanym nominacją Jerome Powella na kolejną kadencję na fotelu prezesa amerykańskiej Rezerwy Federalnej, na dolarze będzie mieć miejsce realizacja zysków? Osłabienia amerykańskiej waluty, nawet jeżeli to będzie tylko korekta, nieco wsparłaby złotego. Szczególnie, gdyby towarzyszyła temu poprawa nastrojów na rynkach finansowych.
W dłuższym terminie złoty dalej będzie pozostawał pod presją sprzedających. Na jego dotychczasowe osłabienie składa się bowiem szereg czynników, wśród których jest spóźniona odpowiedź Rady Polityki Pieniężnej na szalejącą inflację, zbyt niskie stopy procentowe w Polsce, konflikt na linii Warszawa-Bruksela skutkujący wstrzymaniem napływu środków europejskich, pogarszający się bilans płatniczy Polski, umacniający się dolar, ryzyko odpływu kapitałów z rynków wschodzących w następstwie szybszej normalizacji polityki pieniężnej przez Fed, czy strach przed tym, że przed końcem roku Narodowemu Bankowi Centralnemu nie będzie zależało na umocnieniu polskiej waluty. Wszystkie te czynniki ryzyka pozostają aktualne, stąd też póki co nie ma co liczyć na zmianę trendu na krajowym rynku walutowym. Złoty może pozostać słaby nawet do końca roku.
Źródło: ISBnews / Marcin Kiepas, analityk Tickmill