Bieżący tydzień na rynku ropy naftowej rozpoczął się od zwyżki, jednak ceny tego surowca w ostatnich dniach pozostają pod delikatną presją podaży. Wśród inwestorów pojawia się coraz więcej wątpliwości dotyczących zasadności dalszych zwyżek cen ropy naftowej. Notowania ropy WTI pozostają w okolicach 52,00-52,50 USD za baryłkę, a ceny ropy Brent utrzymują się w rejonie 55,00-55,40 USD za baryłkę.
W Stanach Zjednoczonych w ostatnich dniach dużo optymizmu na rynek wprowadzały zapowiedzi ogromnego planu stymulacyjnego, forsowanego przez administrację nowego prezydenta, Joe Bidena. Jednak w tym tygodniu zaczęły pojawiać się wątpliwości co do tego, czy program ten wejdzie w życie tak szybko, jak tego oczekiwano. Joe Biden ma trudności z przekonaniem Republikanów do swojego planu, bowiem uznają go oni za zbyt drogi dla amerykańskiej gospodarki.
Ten wątek z pewnością będzie się przewijał przez rynki finansowe. Im większe szanse na zatwierdzenie planu stymulacyjnego, tym więcej optymizmu dotyczącego cen ropy naftowej może pojawić się na rynku.
W przypadku ropy naftowej ważne są jednak również relacje popytu i podaży tego surowca na świecie. Na razie w walce z nadwyżką pomogło stanowisko OPEC+ i samej Arabii Saudyjskiej, dobrowolnie obniżającej znacząco wydobycie ropy naftowej.
Jednak dane ze Stanów Zjednoczonych są już mniej optymistyczne. Po znaczącym przetasowaniu wśród firm naftowych w USA (w tym firm łupkowych) w poprzednim roku, obecnie sytuacja powoli się stabilizuje, a liczba punktów wydobycia rośnie (co pokazywały ostatnie raporty firmy Baker Hughes), a to z kolei zapowiada powolny powrót do większego wydobycia ropy naftowej w USA. Tamtejsze rafinerie na przełomie 2020 i 2021 roku zaczęły przerabiać większe ilości ropy w nadziei na ożywienie popytu na paliwa, ale wiele wskazuje na to, że był to falstart, ponieważ utrzymujące się restrykcje i obawy związane z kolejną falą pandemii skutecznie ograniczają zapotrzebowanie na paliwa, a poziom ich zapasów pozostaje wysoki.
Źródło: ISBnews / Paweł Grubiak, Superfund TFI