W ostatnim czasie temat proponowanych zmian w prawie dla prosumentów wzbudza dużo emocji w branży. Czy można było tego uniknąć?
Zapewne tak, przepisy unijne mówią, że należy dokonać zmian systemu rozliczeń dla prosumentów, ale od początku 2024 roku. Wraz z postępem w każdej branży przepisy ulegają naturalnym zmianom. Jednakże atmosfera niepewności, jaka powstała wokół zmian projektów nowelizacji ustawy o OZE, zrodziła wiele niepotrzebnego zamieszania i wprowadziła dezorientację. Spowoduje to zapewne przynajmniej czasowe wyhamowanie tempa rozwoju tego sektora.
Błyskawiczne prace nad projektami
Projekt kompromisu byłej wicepremier Jadwigi Emilewicz, został zmieniany na etapie prac w komisjach sejmowych na tyle daleko, że obecna posłanka na ostatnim czytaniu przepisów w Sejmie, wycofała swój podpis.
Pojawiło się rozczarowanie w branży. Ten projekt był nadzieją, że sprawy pójdą w dobrym kierunku. Natomiast na skutek szybkiego tempa prac sejmowych, jak również nieodpowiedzialnego podejścia części posłów opozycji, których nieobecność na posiedzeniu sejmu spowodowała przegłosowanie ustawy, nastąpiło ogólne poruszenie. W tej chwili projekt ustawy jest w senacie i niebawem jest planowane posiedzenie senatu.
– „Na ile jest korzystna ustawa w tym kształcie trudno nawet w tej chwili ocenić. Jedno jest pewne, że jest mniej korzystna w stosunku do obecnych warunków. Ustawa wprowadza całkowitą zmianę rozliczania nadwyżek energii wyprodukowanej z fotowoltaiki. Nadwyżki będą odsprzedawane do spółki obrotu po cenie średniej z całego poprzedniego miesiąca. Instalatorzy nie będą w stanie obliczyć opłacalności instalacji, co jest wadą systemu. Prosumenci nie będą w stanie oszacować dokładnie swojego budżetu, tak jak to jest teraz.” – mówi Piotr Kisiel, dyrektor zarządzający w Manitu Solar.
Walka z czasem
Ukłonem posłów w stronę prosumentów jest zapisanie w projekcie ustawy wejścia w życie ustawy od 1 kwietnia przyszłego roku. Oznacza to, że wszystkie zrealizowane instalacje do tego czasu będą funkcjonować na dotychczasowych zasadach. Przy czym warto podkreślić, że liczy się data złożenia wniosku o przyłączenie mikroinstalacji. Co ważne we wniosku może być tylko jeden błąd.
– „Obecna sytuacja doprowadziła do tego, że do końca roku i na początku przyszłego mamy wszyscy bardzo dużo pracy. Wyspecjalizowani instalatorzy nie mają już terminów w swoich kalendarzach, ponieważ prosumenci chcą „załapać się „na rozliczenia w starym systemie. Przy czym z wiadomych względów globalny łańcuch dostaw jest zaburzony i powstaje ogólne zamieszanie oraz niepotrzebne, dodatkowe napięcia, których z pewnością można było uniknąć” – dodaje Piotr Kisiel.
Co przyniesie nowe?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, co będzie od 1 kwietnia? Na pewno zmiana przepisów przyniesie lekkie spowolnienie rynku instalacji prosumenckich. Według prognoz ekspertów branża fotowoltaiczna nie spodziewa się odwrotu od inwestycji we własną elektrownię fotowoltaiczną. Zwłaszcza małych i średnich firm, gdzie upusty nie są aż tak istotne, ponieważ wielkość i moc instalacji jest zwykle dopasowana do zapotrzebowania każdej firmy, której zazwyczaj profil zużycia pokrywa się z profilem produkcji z fotowoltaiki. Ceny energii i jej zużycie gwałtownie rosną, dlatego ten segment z pewnością będzie dalej rozwijał się bardzo dynamicznie.
Nowe szanse dla rynku OZE
Polski rząd zapowiada Program Mój Prąd 4.0. Nabory do rozpoczną się najpewniej w pierwszym kwartale przyszłego roku. Oprócz wsparcia fotowoltaiki, rząd kładzie nacisk na wsparcie technologii umożliwiającej autokonsumpcję energii z fotowoltaiki. Mają pojawić się dotacje do akumulatorów – banków energii oraz innych form magazynowania energii, a także do ładowarek samochodów elektrycznych. W zapowiedziach wygląda to rokująco dla branży fotowoltaicznej. Czas pokaże jak będzie realnie.
Źródło: Manitu Solar / Piotr Kisiel