Dodatkowy wzrost PKB w okresie odbudowy po powodzi prawdopodobnie będzie umiarkowany, zapewne w granicach 0,1-0,2 pkt proc., szacuje Citi Handlowy. Według ekonomistów banku, inwestycje będą rozłożone w czasie i rozciągną się na 2025 r., a prawdopodobnie również na 2026 r.
„Wrześniowa powódź doprowadziła do zniszczeń, których skala stanie się jasna dopiero w kolejnych dniach. Na razie nie znamy szacunków strat dla Polski, jednak na przykład czeskie władze oceniają zniszczenia na terenie swojego kraju na około 1,2% PKB. Można przypuszczać, że w przypadku Polski skala będzie nieco niższa (relatywnie mniejsza część terytorium dotknięta przez klęskę żywiołową), choć zapewne zgodna co do rzędu wielkości. Pewną wskazówką może być rozmiar zniszczeń w przypadku powodzi z 1997 roku, które wówczas były szacowane na przynajmniej 12 mld zł. Biorąc pod uwagę inflację, odpowiadałoby to w dzisiejszych cenach prawie 34 mld zł, a więc 0,9% PKB” – czytamy w „Citi Weekly”.
Katastrofy naturalne wiążą się między innymi z natychmiastowym zniszczeniem/spadkiem kapitału w gospodarce, po którym następuje proces odbudowy. W krótkim czasie do osób poszkodowanych ma trafić wsparcie w postaci zasiłków, a w kolejnych miesiącach można spodziewać się zwiększonych wydatków inwestycyjnych nakierowanych na odbudowę infrastruktury, wskazali ekonomiści.
„Można przypuszczać, że inwestycje będą rozłożone w czasie i rozciągną się na 2025, a prawdopodobnie również na 2026 rok. Spodziewamy się, że w ujęciu netto wzrost inwestycji będzie mniejszy niż sugerowałby sam szacunek szkód (ok. 1% PKB). Przyczyni się do tego między innymi fakt, że nowym inwestycjom na obszarach dotkniętych powodziami może towarzyszyć mniejsza skala inwestycji w innych regionach. W sumie oznacza to, że efekt w postaci dodatkowego wzrostu PKB w okresie odbudowy w konkretnym roku prawdopodobnie będzie umiarkowany, zapewne w granicach 0,1-0,2 pkt proc.” – czytamy dalej.
W raporcie przypomniano, że według zapowiedzi Komisji Europejskiej część wydatków na odbudowę może zostać sfinansowana przez fundusze unijne (około 5 mld euro).
„Środki będą pochodzić z funduszy spójności, które i tak przysługiwały Polsce, a tym samym nie będą to nowe kwoty. Informacje prasowe wskazują jednak, że fundusze z UE będą dostępne w formie prefinansowania, dzięki czemu samorządy nie będą musiały przygotować wkładu własnego. Przypuszczamy, że ostatecznie duża część wydatków będzie jednak pochodzić z budżetu państwa, co zwiększa prawdopodobieństwo nowelizacji ustawy budżetowej na 2024 rok. Na takie ryzyko wskazywaliśmy już wcześniej, głównie ze względu na słabsze od planu wzrosty dochodów z VAT. Obecnie za ewentualną rewizją budżetu przemawiają już nie tylko słabsze wpływy podatkowe, lecz również perspektywa większych wydatków. Przypuszczamy, że jeżeli dojdzie do rewizji, limit deficytu zostanie podniesiony o przynajmniej 30 mld zł” – napisali też ekonomiści.
Źródło: ISBnews