Obecnie trudno jest jednoznacznie wskazać potencjalnego zwycięzcę w listopadowych wyborach prezydenckich w USA, ale niezależnie od ich wyniku, zmiany w zakresie amerykańskich inwestycji za granicą oraz polityki w zakresie przemysłu zbrojeniowego nie będą zasadnicze: będzie to raczej kwestia stylu i stopniowych modyfikacji, ocenia globalna szefowa Goverment Affairs w Citi Candi Wolff w rozmowie z ISBnews.
„Nie mamy w Citi bazowego scenariusza, jeśli chodzi o wyniki wyborów prezydenckich w USA, ponieważ różnice w poparciu dla obojga kandydatów są zbyt małe, by pozwolić sobie na tego rodzaju spekulacje. Siedem stanów określi drogę do zwycięstwa. Donald Trump ma obecnie niewielką przewagę w kilku z tych stanów i Kamala Harris – w kilku. We wszystkich przypadkach ta przewaga mieści się w marginesie błędu. Nie ma więc wyraźnego zwycięzcy. Tak naprawdę wszystko zależy od Pensylwanii. Ktokolwiek wygra Pensylwanię, będzie następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych” – powiedziała Candi Wolff w rozmowie z ISBnews.
Wyjaśniła, że w kluczowych siedmiu stanach Trump potrzebuje poparcia Arizony, Karoliny Północnej, Georgii i Pensylwanii, co dałoby mu 281 głosów elektorskich (wobec wymaganych 270). Natomiast Harris potrzebuje Wisconsin, Nevady, Michigan i Pensylwanii, co dałoby jej 276.
„Tak więc wszystkie drogi prowadzą do Pensylwanii, a poparcie obecnie mieści się w granicach błędu. Więc trudno to przewidzieć. A my jako bank współpracujemy z z każdym rządem” – dodała.
Zwróciła jednocześnie uwagę, że oprócz samych wyborów prezydenckich dla kształtu przyszłej amerykańskiej polityki społeczno-gospodarczej bardzo ważny jest skład przyszłego Kongresu.
„A w trzech z czterech scenariuszy, niezależnie od tego, kto będzie prezydentem, będziemy mieli podzielony Kongres. Zwykle oznacza to, że istnieją pewne mechanizmy kontroli i równowagi wokół niektórych polityk – niektóre polityki fiskalne, podatkowe i te dotyczące taryf handlowych będą musiały zostać złagodzone w odniesieniu do propozycji administracji przyszłego prezydenta, ponieważ administracja prezydenta będzie musiała współpracować albo z Izbą Reprezentantów z większością Demokratów, albo z Izbą z większością Republikanów i Senatem Republikanów. I tylko w jednym scenariuszu mamy możliwość, że Trump wygra wybory i będzie miał zjednoczoną Izbę i Senat, co oznacza, że będzie republikańska Izba i republikański Senat. W takiej sytuacji wiemy, że łatwiej jest uchwalić ustawę – nie jest to łatwe, ale łatwiejsze, jeśli kontrolę sprawuje jedna partia” – wyjaśniła Wolff.
„Myślę, że wiele będzie zależało także od tego, jacy urzędnicy zostaną wybrani do administracji prezydenckiej, w szczególności kto zostanie sekretarzem stanu i sekretarzem skarbu, ponieważ te osoby będą miały duży wpływ na sposób realizacji polityki i jej przełożenie na amerykańską gospodarkę” – dodała.
Niezależnie jednak od tego, kto zostanie 47. prezydentem USA, zmiany w zakresie poszczególnych polityk dotyczących większości spraw gospodarczych nie będą zasadnicze.
„Polska inwestuje więcej w obronność i pozyskuje wiele produktów obronnych m.in. ze Stanów Zjednoczonych i będzie to kontynuowane, niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem. W Kongresie znajdzie się dwupartyjne poparcie dla dalszego wspierania amerykańskiej bazy przemysłowej, bez względu na to, który kandydat wygra. To jest tylko kwestia ewentualnej zmiany skali i rozłożenia akcentów” – stwierdziła szefowa Government Affairs w Citi.
Jednocześnie w określaniu kształtu poszczególnych programów i wielkości przeznaczonego na nie finansowania znaczącą rolę będą odgrywały obecnie ograniczenia budżetowe w USA, dodała.
„Mamy do czynienia z pewnymi trudnościami fiskalnymi związanymi z wielkością deficytu i budżetu. Sądzę więc, że wydatki na obronę będą rosły, pytanie brzmi: w jakim tempie – czy będzie to 1%, czy 2%? A może pozostaną na niezmienionym poziomie? Myślę, że Trump nadal będzie miał dość solidny budżet obronny, ale w Kongresie są ludzie, którzy są Republikanami i naciskają na wprowadzenie pewnych oszczędności. Natomiast Demokraci historycznie mieli wolniejsze tempo wzrostu budżetu obronnego i wyższe tempo wzrostu innych programów niezwiązanych z obronnością. Republikanie mieli odwrotnie: wyższe tempo wzrostu na obronę, mniejsze na programy nieobronne. Ale będzie to również zależeć od składu Kongresu. Sądzę więc, że przynajmniej budżet obronny pozostanie na obecnym poziomie i odnotuje w przyszłości pewien stopniowy wzrost. Czy będzie to duży wzrost? Nie jestem pewna, ponieważ istnieje presja na obniżenie ogólnych wydatków” – zaznaczyła Wolff.
Podobnej sytuacji – bez gwałtownych zmian – oczekuje w zakresie poparcia dla Ukrainy oraz wsparcia jej wysiłków obronnych.
„Harris zadeklarowała, że popiera wszystkie wysiłki dotyczące Ukrainy, kontynuuje politykę administracji Bidena i myślę, że będzie naciskać zarówno na wydatki wojskowe, jak i niewojskowe. Z kolei Republikanie mają tendencję do wspierania większych wydatków wojskowych niż wydatków niemilitarnych. Ale trudno to przewidzieć. Nie oczekuję gwałtownej zmiany, ale myślę, że w potencjalnych scenariuszach można dostrzec pewne zmiany. Gwałtowna zmiana sugerowałaby przejście od miliardów wydatków do zera, a nie sądzę, by tak się stało” – wyjaśniła.
Według niej, dokładna skala ograniczeń będzie przedmiotem negocjacji i będzie stanowić część budżetu, który przedstawi nowy prezydent.
„Myślę, że jest to kwestia percepcji, a następnie kwestia tego, jaka będzie rzeczywistość i jak duże jest prawdopodobieństwo, że nie będzie finansowania lub że będą negocjacje w sprawie finansowania? W Kongresie są republikanie, którzy będą wspierać Ukrainę” – podkreśliła Wolff.
Jeśli chodzi o amerykańskie inwestycje zagraniczne oraz politykę wspierania przemysłu USA – nowa administracja raczej utrzyma obecny kurs, z pewnymi, jednak nie rewolucyjnymi zmianami.
„Czy uważam, że w wyniku wyborów pojawi się chęć ograniczania amerykańskich bezpośrednich inwestycji zagranicznych? Między Polską a Stanami Zjednoczonymi istniały silne relacje i wysoki poziom inwestycji. Pamiętajmy jednocześnie, że za czasów pierwszej administracji Trumpa widzieliśmy duże inwestycje i wsparcie dla amerykańskich firm próbujących prowadzić interesy w Polsce. Myślę, że nadal widać chęć do inwestowania” – powiedziała Wolff.
Podobnie, jej zdaniem, rzecz się będzie miała – w jej opinii – z relacjami gospodarczymi między USA a Chinami: polityka będzie modyfikowana, być może pojawią się nowe rozwiązania, ale bez gwałtownych zmian.
„Jeśli chodzi o technologię, myślę, że oboje kandydaci stawiają na rozwój i produkcję w USA. Preferują programy, które wspierają amerykańską politykę przemysłową i rozwój oraz programy, które mogłyby utrudnić eksport technologii i know-how do Chin. Czy jest między nimi jakaś różnica? Może w stylu i w kilku kwestiach dotyczących podejścia, ale ogólna filozofia jest zasadniczo taka sama” – podsumowała Wolff.
Źródło: ISBnews