Tak wysokiej inflacji na poziomie niemal 11% mało kto się spodziewał. Oczywiście inflacja dwucyfrowa była bardzo prawdopodobna, ale pomimo wielu działań ze strony banku centralnego czy nawet rządu, inflacja nie chce ruszyć w kierunku południowym. To oczywiście rysuje negatywne perspektywy dla wzrostu gospodarczego, dlatego na ten moment można oczekiwać, że mocno spóźniony bank centralny w Polsce, może zdecydować się kolejny raz na większą podwyżkę niż standardową.
Co ciekawe, światowym standardem były podwyżki o 25 punktów bazowych. Szalejąca inflacja spowodowała jednak, że nową „bazą” stała się podwyżka o 50 punktów bazowych. Takiej podwyżki oczekuje się nawet ze strony Fedu, w zasadzie nie tylko jeden raz. Przy inflacji na poziomie 10,9% i głównej stopie na poziomie 3,5% mamy wciąż niemal rekordowe ujemne stopy procentowe. Jeśli inflacja miałaby spowolnić o połowę w przyszłym roku, co wydaje się być teraz życzeniowym podejściem, to stopy procentowe i tak musiałyby się niemal zdublować od obecnego poziomu. To oczywiście rodzi kolejne niepewności dotyczące stabilności kredytów w Polsce oraz wzrostu inwestycji. W tym momencie jednak RPP powinna działać szybko i zdecydowanie. Pojawiły się oczekiwania, że stopy procentowe docelowo wzrosną do poziomu 7,5%. Z drugiej strony większość prognoz zakłada 5-5,5% i na takim poziomie widzi stopę Goldman Sachs.
Warto też pamiętać, że duża część wzrostów może być przejściowa i to dosłownie. W wielu miejscach obserwujemy presję cenową związaną z wojną. Jest to oczywiście energia, niektóre produkty spożywcze, samochody czy w końcu mieszkania czy jedynie koszt wynajmu. Wysokie ceny i tak pozostaną z nami na dłużej, ale prawdopodobnie z biegiem czasu osłabi się siła wzrostu, która pozwoli rozważyć dalszą strategię ze strony polityki monetarnej czy również fiskalnej. Na ten jednak moment niestety powinniśmy pogodzić się z trudnościami inflacji i przygotować się na to, że stopy procentowe będą nawet dwukrotnie wyższe niż obecnie.
Oczywiście mamy w tym też pewien plus. Po pierwsze powinniśmy oczekiwać aprecjacji złotego, co spowoduje, że zagraniczne towary czy wyjazdy będą za jakiś czas tańsze. Wyższe stopy procentowe mogą też doprowadzić do napływu zagranicznego kapitału, co jednocześnie może następnie doprowadzić do osłabienia rynkowych stóp procentowych. Jest to jednak na ten moment dosyć odległy scenariusz.
Przed godziną 09:00 za euro musieliśmy płacić 4,6407 zł, za dolara 4,2041 zł, za funta 5,5182 zł, za franka 4,5439 zł.
Źródło: XTB / Michał Stajniak, Starszy Analityk Rynków Finansowych