Złoty od rana mocno traci na wartości. Euro ponownie atakuje okolice 4,80 zł, amerykański dolar jest najdroższy od 2001 roku, a szwajcarski frank jest najdroższy w historii. Na wartości tracą też inne waluty regionu. Wszystko przez wzrost awersji do ryzyka wywołany agresją Rosji i Białorusi na Ukrainę.
Wczorajsza interwencja walutowa Narodowego Banku Polskiego (NBP) póki co nie powstrzymała chęci do wyprzedawania polskiej waluty. O godzinie 10:00 kurs EUR/PLN kształtował się na poziomie 4,8010 zł i rósł o 6,1 gr, po tym jak wczoraj w południe euro „wystrzeliło” do 4,8084 zł i było najdroższe od 2009 roku, żeby po interwencji NBP spaść poniżej 4,68 zł i finalnie zakończyć dzień na poziomie 4,7397 zł.
Jeszcze mocniej złoty traci dziś w relacji do dolara i szwajcarskiego franka. Notowania USD/PLN rosną o 6,8 gr do 4,33 zł i testują poziomy nieoglądane od 2001 roku. Kurs CHF/PLN rośnie o 7,1 gr do 4,7110 zł. Szwajcarska waluta jeszcze nigdy w historii nie była tak droga.
Złoty, podobnie jak węgierski forint i czeska korona, mocno tracą na wartości od momentu ataku Rosji na Ukrainę. To w tej chwili główny czynnik determinujący ich zachowanie. Rynek walutowy powoli zaczyna ocierać się o zachowania paniczne, stąd zmienność na nim jest ogromna i nie sposób do końca przewidzieć jak będzie się zachowywał. Dobrą wiadomością jest natomiast to, że w momencie wygaszenia ryzyka geopolitycznego i strachu związanego z agresją na Ukrainę, złotym bardzo szybko odrobi większość strat. Zniknie bowiem czynnik wywołujący jego ostatnią przecenę. Stąd też nawet w perspektywie 2-3 dni możliwy jest wówczas powrót EUR/PLN wyraźnie poniżej 4,60 zł.
Wczorajsza interwencja NBP, jak pokazuje dzisiejszy dzień, na długo nie zatrzymała przeceny złotego, ale jest mocnym sygnałem, że bank centralny jest zaniepokojony obecnym kursem polskiej waluty. Należy więc spodziewać się kolejnych interwencji w celu jej umocnienia. Należy też przypuszczać, że NBP jest coraz bliżej skorzystania ze znacznie bardziej praktyczniejszego narzędzia w walce ze słabym złotym. Mianowicie z wymiany środków europejskich na rynku zamiast w banku centralnym.
Źródło: ISBnews / Marcin Kiepas, analityk Tickmill