W ostatnich dniach inwestorzy na globalnych rynkach finansowych uważnie śledzili sytuację na rynkach surowców i towarów. Na skutek rosyjskiej inwazji na Ukrainę, drożały nie tylko ropa naftowa, węgiel i gaz ziemny, lecz także wiele metali oraz towarów rolnych. Wynikało to z sankcji narzuconych na Rosję i związanych z nimi ograniczeń w eksporcie wielu surowców z Rosji.
W przypadku ropy naftowej, zwyżki te były dotkliwe ze względu na podążający za nimi wzrost cen paliw na stacjach benzynowych. W ten sposób, sytuacja polityczna w krótkim czasie dotknęła bezpośrednio konsumentów.
Wprowadzenie na początku bieżącego tygodnia amerykańskich sankcji na import ropy naftowej i gazu ziemnego z Rosji dodatkowo zaogniło sytuację i doprowadziło do wzrostu cen ropy do okolic 130 USD za baryłkę. Europa póki co nie zdecydowała się na tak zdecydowane kroki, co ma źródło w tym, że kraje europejskie są dużo bardziej uzależnione od dostaw rosyjskich surowców energetycznych niż USA (posiadające swoje ogromne złoża łupkowe).
W tej sytuacji, oczy inwestorów na rynku ropy naftowej zwrócone są na OPEC, ponieważ wiele krajów kartelu ma techniczne możliwości, aby zwiększyć produkcję ropy naftowej. Pojawiły się informacje o tym, że ambasador Zjednoczonych Emiratów Arabskich w USA wezwał kraje OPEC do wzmożonego wydobycia w celu uzupełnienia ewentualnej obniżonej podaży ropy naftowej z Rosji. Chociaż późniejsze wypowiedzi przedstawicieli kartelu nie były już tak zdecydowane, to sama możliwość bardziej zdecydowanego podwyższenia produkcji ropy w OPEC rozpaliła wyobraźnię inwestorów i doprowadziła do spadku cen ropy naftowej w środę aż o 12-13%.
Kartel OPEC obecnie stopniowo zwiększa produkcję ropy naftowej po jej dużych cięciach w okresie pandemii. Organizacja ta już wcześniej angażowała się w stabilizację cen na globalnym rynku ropy naftowej i prawdopodobne jest to, że tak będzie również tym razem. A to oznacza, że presja na wzrost cen ropy naftowej może w końcu ustąpić.
Źródło: ISBnews / Paweł Grubiak, Superfund TFI