Ostatni tydzień roku na rynku kryptowalut upływa pod dyktando podaży. Kapitalizacja rynku spadła do 2,2 bln USD, a kurs najpopularniejszej kryptowaluty ponownie testował średnią z 200 sesji, czyli granicę hossy.
Rynek kryptowalut wykazuje się ostatnio relatywną słabością. O ile miesiąc temu, w ślad za Wall Street, wszedł w fazę korekty trendu wzrostowego, tak teraz śladem bijącego rekordy indeksu S&P500 już nie poszedł. Utrata dodatniej korelacji z rynkami akcji zaczyna być zastanawiająca i niepokojąca zarazem. Gdy wspomniany S&P500 wyznaczał we wtorek ATH na poziomie 4807 pkt, cena bitcoina spadała o ponad 6% i walczyła o utrzymanie się nad średnią 200-sesyjną. Ta ostatnia przebiega obecnie na poziomie 47 800 USD i stanowi umowną granicę hossy.
Od początku grudnia była ona już kilka razy testowana. Jak na razie skutecznie chroni przed pogłębieniem spadku, ale relatywna słabość zwiększa ryzyko, że techniczna bariera może zostać sforsowana. Jeśli do tego dojdzie, na wykresie zacznie rysować się wstępny układ bessy.
W tym układzie listopadowe ATH przy 68 500 USD może okazać się ostatecznym szczytem hossy, a dołek z 4 grudnia 44 500 USD pierwszym, lokalnym minimum w długoterminowym układzie spadkowym. W ten pesymistyczny scenariusz wpisuje się również potencjalna formacja podwójnego szczytu przy 65 000 USD (poziom testowany w kwietniu, a następnie na jesieni 2021 r.). Linia sygnalna tej formacji jest na poziomie 30 000 USD, co oznacza ryzyko zejścia poniżej tej wartości. Ponadto pamiętajmy, że trwająca faza hossy jest najdłuższa w historii, więc zgodnie z analogiami historycznymi rynek już powinien być pod kontrolą niedźwiedzi.
Krytycy pesymistycznego scenariusza mówią, że to nie może być początek bessy, bowiem nie było ani euforycznej fazy wzrostowej, ani panicznej wyprzedaży. To prawda. Pamiętajmy jednak, że bitcoina w 2021 r. to nie ten sam bitcoin, co w 2017 r. Notowania nie są już tak „szalone”. Bardziej się ustabilizowały, co w dużym stopniu może być związane z wejściem na ten rynek kapitału instytucjonalnego, który kupuje stopniowo, koszykowo.
Ten sam kapitał stopniowo również się wycofuje z rynku, przez co to przechodzenie do bessy może mieć bardziej spokojny charakter niż w przeszłości. To oczywiście tylko domysły, ale zakładając, że duży kapitał obawia się przyszłorocznych podwyżek stóp w USA, w pierwszej kolejności będzie wycofywał się z rynków najbardziej ryzykownych. A do takowych bez wątpienia rynek kryptowalut należy. I co ciekawe – słabością od dłuższego czasu rażą też małe spółki na Wall Street (indeks Russel 2000 jest od roku w konsolidacji), które również uchodzą za segment bardziej ryzykownych aktywów. Jeśli więc obserwowana ostatnio relatywna słabość bitcoina, ujemnie skorelowana z dużymi spółkami z Wall Street i dodatnio skorelowana ze spółkami małymi, okaże się początkiem stopniowej ucieczki kapitału instytucjonalnego z tego rynku, niewykluczone, że widzimy właśnie początek bessy
Źródło: ISBnews / Piotr Zając, CMC Markets