W obliczu rosnących wydatków publicznych i potrzeby szukania oszczędności, administracja USA rozważa różne strategie optymalizacji budżetu państwa. Jednym z mniej konwencjonalnych pomysłów, które są brane pod uwagę, jest tzw. „dywidenda” z DOGE, polegająca na redystrybucji części zaoszczędzonych środków bezpośrednio do obywateli. Koncepcja ta, choć budzi kontrowersje, może mieć znaczący wpływ na gospodarkę, inflację oraz rynki inwestycyjne. Czy taka strategia rzeczywiście pobudzi konsumpcję i ochroni wartość pieniądza? Jakie konsekwencje może przynieść dla rynku złota i innych surowców?
Plan wypłaty „dywidendy” z DOGE
Czy każdy z 78 milionów gospodarstw domowych w USA otrzyma czek na 5000 dolarów? Taki pomysł, określany mianem „dywidendy” z DOGE, pojawił się w ostatnich dniach. Koncepcja ta zakłada redystrybucję części oszczędności budżetowych, wynikających z cięć publicznych, bezpośrednio do obywateli.
Elon Musk, kierujący Departamentem Wydajności Państwa, dąży do ograniczenia wydatków publicznych o 2 biliony dolarów. W ramach tego procesu rozważana jest opcja zwrócenia 400 miliardów dolarów gospodarstwom domowym. Wypłata ta mogłaby pełnić trzy funkcje:
- Stymulacja gospodarki – zwiększenie konsumpcji w obliczu oszczędności budżetowych, które mogłyby wpłynąć negatywnie na wzrost gospodarczy.
- Korzyści polityczne – bezpośrednie wsparcie finansowe dla obywateli może wpłynąć na ich decyzje wyborcze.
- PR-owy przekaz – przedstawienie programu jako mechanizmu redystrybucji środków „od urzędników do obywateli”.
Potencjalne skutki inflacyjne
Planowane 400 miliardów dolarów mogłoby wywołać efekt proinflacyjny, szczególnie w kontekście obecnych trendów gospodarczych, takich jak deglobalizacja i wprowadzanie ceł. Analogie do lat 70. XX wieku są wyraźne – inflacja w Stanach Zjednoczonych od kilku lat podąża ścieżką podobną do tamtej dekady. Jeśli ten scenariusz się powtórzy, obecnie znajdujemy się w okresie odpowiadającym latom 1976-77, tuż przed kolejną falą wzrostu cen.
Lata 70. charakteryzowały się stagflacją, czyli równoczesnym wysokim wzrostem cen i niskim wzrostem gospodarczym. W tamtym czasie rynek akcji nie był w stanie skutecznie rekompensować inflacji, co skutkowało przenoszeniem kapitału z aktywów finansowych do aktywów materialnych – surowców, metali szlachetnych i nieruchomości.
Czy czeka nas kolejna fala inflacji?
Rynek złota może dostarczać pewnych wskazówek na temat przyszłych trendów. W ciągu ostatnich 2,5 roku cena tego kruszcu wzrosła o ponad 80% w przeliczeniu na dolary amerykańskie. Jednak ocena jego rzeczywistej wartości wymaga porównania z innymi aktywami, takimi jak indeksy giełdowe.
Jednym z istotnych wskaźników jest relacja cen surowców do indeksu S&P 500. Przez ostatnie pięć dekad wskaźnik ten nie utrzymywał się tak długo na tak niskich poziomach jak obecnie. Jeśli inflacja w USA pozostanie na podwyższonym poziomie, wzrost cen surowców i metali szlachetnych może stać się dominującym trendem na rynkach inwestycyjnych.
Obserwacja tych wskaźników w kontekście potencjalnej stagflacji może dostarczyć istotnych informacji dla inwestorów szukających alternatywnych form zabezpieczenia kapitału.
Globalne perspektywy rynkowe
W obliczu rosnącej niepewności gospodarczej, coraz więcej inwestorów poszukuje stabilnych aktywów, które mogą zabezpieczyć ich kapitał przed skutkami inflacji i spowolnienia gospodarczego. Surowce i metale szlachetne, takie jak złoto i srebro, od lat pełnią rolę bezpiecznych przystani w czasach kryzysu. Jednocześnie zmieniające się warunki geopolityczne oraz polityka monetarna głównych banków centralnych mogą dodatkowo wpłynąć na długoterminowe trendy w globalnej alokacji kapitału. Dlatego uważna obserwacja wskaźników inflacyjnych oraz relacji między rynkami finansowymi i surowcowymi będzie kluczowa dla świadomego podejmowania decyzji inwestycyjnych.
Źródło: Na podstawie analizy Tomasza Gessnera z firmy Tavex