Dziś Główny Urząd Statystyczny zaprezentował wstępne dane dotyczące inflacji w Polsce za listopad. Wynika z nich, że inflacja w ujęciu rocznym spadła do poziomu 6,5%, co oznacza najniższy odczyt tej miary od września 2021 r. (wtedy inflacja wynosiła 5,9%). Tutaj część dobrych informacji może się kończyć, ale do tego jeszcze wrócimy.
Niezbyt dobra informacja wynikająca ze wstępnego szacunku cen w listopadzie jest taka, że inflacja w relacji do października wyniosła 0,7% m/m. Jest to najszybszy wzrost cen w relacji do miesiąca poprzedniego od kwietnia 2023r. Tu najwięcej możemy zawdzięczać zmianom cen paliw przed i po wyborach. Standard na rynku jest taki, że cena w hurcie diesla wynosi 1,9-2,0 złotego na litrze więcej, niż kosztuje on na rynku. Tak jest obecnie, a w momencie wyborczego cudu ta „marża” wynosiła zaledwie kilkadziesiąt groszy. Wakacje paliwowe zatem się skończyły, ceny są rynkowe, co oznacza wzrost cen paliw o 8,8% w ujęciu miesięcznym. Żywność z kolei podrożała o 0,8% m/m, a jedynie nieznacznie staniały nośniki energii.
Kolejna niezbyt dobra informacja jest taka, że tworząc indeks cenowy na podstawie miesięcznych zmian procentowych, otrzymamy najwyższą wartość w historii. To może oznaczać, że albo płaskowyż się skończył, albo przeniesie się na wyższy poziom. W każdym z dwóch przypadków w listopadzie odnotowaliśmy wstępnie najwyższy statystyczny poziom cen w historii.
Czy są zatem jeszcze jakieś dobre informacje? Tak. Inflacja w ujęciu rocznym w pierwszym kwartale 2024 powinna spadać, ale należy na to patrzeć z przymrużeniem oka. W styczniu 2023 r. w relacji do grudnia 2022 r. ceny skoczyły o 2,5%, robiąc dużą bazę na nachodzący początek roku 2024. Prawdopodobnie w styczniu 2024 do grudnia 2023 r. takiego skoku cen nie zaobserwujemy, co oznacza wypłaszczenie inflacji, prawdopodobnie do wiosny 2024 r. W najbardziej optymistycznych szacunkach są nawet szanse na to, że otrzemy się o górną granicę celu inflacyjnego 3,5% (może bardziej 3,8-4%). Jednak nie należy wpadać wtedy w euforię, ponieważ do gry wejdzie wtedy „płaskowyż” z 2023 r., tworząc bazę pod odbicie cen w kolejnych kwartałach 2024 r. Oczywiście o ile nic po drodze się nie wydarzy i nie pojawią się kolejne szoki.
Źródło: Daniel Kostecki, CMC Markets