W ubiegłym roku polski eksport do Ukrainy wzrósł o prawie jedną czwartą. Z kolei wartość sprzedaży towarów z Polski do Rosji wróciła do poziomu sprzed aneksji Krymu osiem lat temu. Przewiduję, że tym razem załamanie eksportu w wyniku obecnej agresji Rosji na naszego sąsiada będzie nieporównywalnie głębsze. Skutki odczują nie tylko firmy bezpośrednio zaangażowane w handel ze Wschodem, napisał w komentarzu Jakub Makurat, country manager Poland, Czechia, Slovakia, Baltic States, Ebury
Poważne opóźnienia w płatnościach, nieodzyskane należności, odcięcie od limitów kredytowych i ubezpieczeń należności, zerwanie niektórych łańcuchów dostaw, problemy logistyczne i gwałtowny wzrost kosztów transportu – z tymi konsekwencjami rosyjskiej inwazji muszą liczyć się przede wszystkim polscy przedsiębiorcy, którzy w ostatnich latach prowadzili handel z Ukrainą, Rosją czy Białorusią.
Tymczasem tylko w ub.r. polscy eksporterzy sprzedali do Rosji produkty o wartości 36,6 mld zł (+15% r/r), do Ukrainy – 28,9 mld zł (+24% r/r), a do Białorusi – 8 mld zł (+13% r/r). W przypadku Rosji i Białorusi te wartości po raz pierwszy wróciły do poziomów sprzed zajęcia Krymu przez wojska rosyjskie w 2014 r.
Wśród produktów eksportowanych na Wschód dominowały m.in. maszyny i urządzenia, produkty chemiczne oraz gotowe artykuły spożywcze.
Tym razem mamy jednak do czynienia z całkowicie inną skalą agresji i spustoszenia gospodarek obu państw. Zasięg walk jest znacznie szerszy, sankcje na Rosję o wiele poważniejsze, a ich skutki – o wiele bardziej dotkliwe. Nie można też zapominać o ryzyku reputacyjnym – firmy, które będą chciały utrzymać handel z Rosją i Białorusią, muszą liczyć się z dużym ryzykiem bojkotu ze strony konsumentów na niemal całym świecie.
Mówiąc wprost: wszystko, co powiązane z agresorem, jeszcze przez długi czas będzie traktowane jako toksyczne.
Spadek eksportu znacznie głębszy niż w 2014 r. Pierwsze skutki już widać
Bezpośrednio od przedsiębiorców wiem, że polski eksport na rynki wschodnie gwałtownie się zatrzymał, a w najbliższych miesiącach najprawdopodobniej przeżyje trwałe załamanie. Nie chodzi tu jednak o spadek o około jedną trzecią, jak miało to miejsce po aneksji Krymu. Załamanie to będzie znacznie głębsze i potrwa dłużej. Tym bardziej, że sankcjami handlowymi po Rosji została właśnie objęta również Białoruś, która wsparła rosyjską agresję na Ukrainę. Jesteśmy już tylko o krok od rewanżu ze strony tych państw i wprowadzenia kolejnego rosyjskiego embarga na kolejne polskie i europejskie produkty. Perspektywa importerów wydaje się być jeszcze gorsza, bo tu dochodzi oburzenie opinii publicznej o pośrednie finansowanie rosyjskiego budżetu, a tym samym wydatków na wojnę.
Tuż po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę w trudnej sytuacji znaleźli się przede wszystkim ci polscy przedsiębiorcy, którzy byli w trakcie realizacji zamówień handlowych z partnerami z rynków wschodnich. To np. importerzy, którzy w ostatnich tygodniach przelali środki z tytułu przedpłat na rachunki swoich dostawców – muszą liczyć się z tym, że nie otrzymają zamówionego towaru w terminie, a być może już nigdy.
Problemem stało się też odzyskanie należności po wysyłce towaru do kontrahentów. Już w pierwszym dniu wojny Ukraina wprowadziła moratorium płatnicze – w ten sposób uniemożliwiono m.in. przedsiębiorcom realizację zagranicznych transferów. Sankcje i sama tylko zapowiedź odcięcia Rosji od międzybankowego systemu SWIFT wzbudziły również szereg obaw o odzyskiwanie należności z Rosji.
Na te wydarzenia szybko zareagowali ubezpieczyciele należności eksportowych, w tym np. KUKE, ubezpieczająca należności około tysiąca polskich przedsiębiorców, prowadzących handel na rynkach ukraińskim i rosyjskim.
Jak informuje Janusz Władyczak, prezes KUKE, ostatnie wydarzenia zmusiły instytucje finansowe do anulowania limitów kredytowych dla firm prowadzących sprzedaż do Ukrainy i Rosji. Jednocześnie KUKE umożliwiła swoim klientom wydłużenie czasu spłaty należności przez ich kontrahentów. Może to mieć duże znaczenie dla utrzymania relacji biznesowych, gdy tylko walki się zakończą, a niektóre moratoria płatnicze zostaną uchylone.
To cenne działania, bo kłopoty firm z bardzo dużą ekspozycją biznesową na Wschód mogą wywołać klasyczny efekt domina w całej gospodarce.
Czy niedawna blokada SWIFT faktycznie odetnie Rosję od handlu międzynarodowego?
Przede wszystkim wobec bardzo wielu błędnych informacji warto wyjaśnić, że w ramach obecnie wdrożonych decyzji nie doprowadzi to do całkowitego wstrzymania transferów finansowych. Dlaczego?
Po pierwsze, szeroko omawiane odcięcie Rosji od systemu SWIFT wejdzie w życie dopiero 12 marca. Obejmie ono tylko siedem rosyjskich banków, a więc nie wszystkie. Po drugie, warto pamiętać, że tzw. wyłączenie ze SWIFT nie jest równoznaczne z całkowitym odcięciem od zagranicznych przelewów. Wystarczy bowiem, że rosyjskie banki uruchomią inne kanały komunikacji z zagranicznymi podmiotami (co technicznie jest wykonalne), by przeprowadzać transakcje.
Realizacja zachodnich restrykcji w handlu nałożonych na Rosję i Białoruś będzie natomiast stanowić ogromne wyzwanie dla banków i instytucji płatniczych, które w ramach działań z zakresu compliance są zobowiązane do monitorowania transakcji swoich klientów.
W praktyce każda instytucja płatnicza będzie bardzo wnikliwie analizować transakcje klientów i ich partnerów biznesowych, by np. w porę wstrzymać przelew do lub od podmiotu objętego sankcjami. To niezwykle trudne zadanie, bo wstrzymanie transakcji wymaga potwierdzenia w szeregu dokumentów, aby dowieść np. że towar – za który realizowana jest zapłata – został objęty restrykcjami, albo że właściciel bądź osoba we władzach konkretnej spółki znajduje się na „czarnej liście”. Skuteczność realizacji sankcji nałożonych na Rosję i Białoruś jest więc w części w rękach instytucji finansowych.
Niezależnie od tego polskie firmy powinny jednak pamiętać, że prowadzenie handlu z kontrahentami z tych krajów rodzi dla nich ryzyko poważnych opóźnień w realizacji transakcji.
Wojna za wschodnią granicą. Czy to już czas, by szukać nowych rynków?
Niezależnie od targających nami od kilkunastu dni emocji ,atak Rosji i jego długoterminowe konsekwencje dla polskiego handlu zagranicznego wydają się jasne już dziś. Każda polska firma, która importuje lub eksportuje do Rosji i na Białoruś, powinna całkowicie na nowo dokładnie oszacować ryzyko prowadzenia działalności. Warto niezwłocznie odpowiedzieć sobie na pytania:
• Czy moja firma ma bezpośrednie lub pośrednie istotne powiązania handlowe z Rosją i Białorusią?
• Czy handluje towarami, które zostały bądź mogą zostać objęte sankcjami bądź embargiem?
• Czy ma zapas gotówki i zachowa płynność w razie dalszej eskalacji?
• Czy jest zagrożona utratą surowców ze Wschodu?
• Czy łańcuchy logistyczne są niezagrożone?
To podstawowe zagadnienia, które przedsiębiorcy powinni wziąć dziś pod uwagę. Ale jedno działanie jest oczywiste: polskie firmy, dotychczas powiązane z rynkami wschodnimi, we własnym interesie powinny rozpocząć poszukiwania alternatywnych rynków zbytu bądź nowych dostawców.
Bardzo ważna w tym kontekście wydaje się deklaracja KUKE: „Podmiotom, które doznały odcięcia od zaopatrzenia z Rosji, Białorusi czy Ukrainy, a poszukujących w innych krajach alternatywnych dostawców potrzebnych im surowców czy komponentów, możemy zaproponować gwarancje płatnicze uwiarygadniające ich w oczach ich nowych partnerów biznesowych. Jednocześnie w porozumieniu z innymi instytucjami wsparcia, jak PFR i PAIH, analizujemy możliwości wsparcia polskich przedsiębiorców m.in. poprzez pomoc w znalezieniu nowych rynków zbytu. Do rozważenia pozostaje też zaoferowanie przejściowo niższych kosztów ubezpieczeń na rynki poza UE, by zachęcić eksporterów do ekspansji na innych kierunkach, ale w bezpieczny sposób”.
Dodatkowo przedsiębiorcy powinni pamiętać o tym, że wojna w Ukrainie oznacza, że złoty wciąż będzie podlegał silnym wahaniom, podobnie jak ceny paliw i energii, a ceny surowców będą wysokie. To w praktyce oznacza, że powinniśmy oczekiwać kolejnych podwyżek stóp procentowych – i w efekcie wyższych kosztów kredytów.
Przed polskimi przedsiębiorstwami kilka niełatwych lat. Historia pokazuje, że już dziś warto podejmować pierwsze strategiczne decyzje – jak zwykle wygrają ci, którzy będą sprawniejsi i szybsi od konkurencji.
Źródło: ISBnews