Najważniejsze instytucje państwowe, w tym Ministerstwo Zdrowia, zachęcają Polaków do aktywności fizycznej także w okresie pandemii, a zarazem blokują dostęp do infrastruktury sportowej, zauważa prezes Krajowej Izby Gospodarczej (KIG) Andrzej Arendarski w liście otwartym do premiera Mateusza Morawieckiego. Prezes KIG podkreślił, że rząd nie dysponuje – a przynajmniej ich nie upublicznił – wynikami badań przeprowadzonych w Polsce, które wskazywałyby rzeczywistą skalę zagrożenia zakażeniem COVID-19 w klubach fitness i innych obiektach sportowych.
„Smutnym paradoksem jest fakt, że najważniejsze instytucje państwowe, w tym Ministerstwo Zdrowia, zachęcają Polaków do aktywności fizycznej także w okresie pandemii, a zarazem blokują dostęp do infrastruktury sportowej. Bagatelizuje się przy tym bezpośrednie, potwierdzone badaniami przełożenie dostępności tej infrastruktury na poziom aktywności fizycznej społeczeństwa. Innymi słowy, możliwość korzystania z obiektów treningowych znacząco wpływa na zdrowie publiczne. Odpowiedni tryb życia, możliwość ruchu przekłada się na odporność, a w konsekwencji na zmniejszenie ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19” – czytamy w liście otwartym KIG do premiera.
W dobie pandemii dbałość o zdrowie publiczne jest oczywiście kwestią kluczową. Przez tę dbałość należy jednak rozumieć nie tylko przystosowanie opieki zdrowotnej do nowych warunków, ale także szczególne podkreślenie korzyści związanych ze zdrowym trybem życia, m.in. regularną aktywnością fizyczną, która wpływa na zdrowie psychiczne, podnosi odporność organizmu i ma fundamentalne znaczenie w profilaktyce chorób cywilizacyjnych, zaznaczono.
„W tym miejscu należy dodać, że rząd nie dysponuje – a przynajmniej ich nie upublicznił – wynikami badań przeprowadzonych w Polsce, które wskazywałyby rzeczywistą skalę zagrożenia zakażeniem COVID-19 w klubach fitness i innych obiektach sportowych. Analizy przedstawiane jako uzasadnienie dla zamknięcia siłowni pochodzą z zagranicy (i dobierane są wybiórczo), a ich metodologia i użyteczność budzi poważne zastrzeżenia, gdyż zagrożenie szacowane jest wyłącznie w oparciu o matematyczne wyliczenia, nieuwzględniające obostrzeń sanitarnych lub ich braku. To zbyt słabe uzasadnienie dla przedłużającego się zawieszenia działalności całej branży. Należy w tym miejscu podkreślić, że dopuszczonych obecnie wyjątków w zakresie zorganizowanych zajęć sportowych czy współzawodnictwa sportowego nie sposób uznać za wystarczające, ani logiczne” – napisał także prezes KIG.
Arendarski wskazał, że nowoczesne obiekty sportowe, wielkopowierzchniowe kluby fitness czy siłownie, są miejscami bezpiecznymi, co potwierdzają liczne analizy.
„Z długoterminowego badania przeprowadzonego na amerykańskim rynku przez firmę MXM wynika, że na 49,2 mln wejść w niemal 3 tysiącach klubów odnotowano jedynie 0,0023% zakażeń. Oznacza to, że na 42,7 tys. odwiedzin przypadała jedna osoba zakażona. Niewątpliwie wiąże się to z oczywistym faktem: z siłowni korzystają osoby zdrowe, bez objawów takich, jak gorączka lub osłabienie. Inaczej niż np. w przypadku sklepów lub transportu publicznego, które nie podlegają tak ostrym restrykcjom. Dodatkowo, kluby fitness po pierwszej fali pandemii uruchomiono w reżimie sanitarnym – limity wejść, częsta dezynfekcja, odległości między stanowiskami treningowymi. Obiekty sportowe mają również wydajną wentylację, która redukuje obecność wirusa w powietrzu. Badania przeprowadzone przez uniwersytecki zespół naukowców w Oslo wykazały, że taki właśnie reżim redukuje niemal do zera możliwość zakażenia. Nie uwagę zasługuje również fakt, że zalecenia sanitarne o wiele łatwiej wyegzekwować w obiekcie sportowym, niż w innych miejscach dopuszczonych obecnie do funkcjonowania” – czytamy także.
Jak podkreślono, branża szacuje, że z powodu pandemii około 1 mln osób przestało korzystać z klubów fitness, mimo ich ponownego otwarcia w czerwcu.
„Tylko niewielka część z nich podjęła inne formy fizycznej aktywności. Nieprzypadkowo Wielka Brytania od 2 grudnia znowu otwiera obiekty sportowe, zaliczając je do niezbędnej dla mieszkańców infrastruktury (takiej, jak np. sklepy). Tymczasem w Polsce wciąż brak zrównoważonego podejścia, co w kontekście przytoczonych wyżej argumentów potęguje zarówno ryzyka gospodarcze, jak i zdrowotne”- czytamy dalej.
W liście do premiera prezes KIG podkreśla również, że możliwość korzystania z obiektów sportowych jest ważna nie tylko dla samej branży, ale dla wszystkich pracodawców, którym zależy na płynnym prowadzeniu swojej działalności i rozwoju firmy.
„Według specjalistów, stan epidemii pogarsza funkcjonowanie psychiczne i fizyczne, co wpływa na częstsze absencje w pracy i obniżenie wydajności pracownika, a w konsekwencji brak płynności w realizowaniu zamówień i zastoje w procesie produkcyjnym. Z danych ZUS wynika, że z powodu problemów psychofizycznych, w tym braku aktywności, tracimy na skutek absencji pracowniczych kilkadziesiąt tysięcy dni aktywności zawodowej w ciągu jednego roku” – napisał Arendarski.
KIG wskazuje także, że każdy tydzień zamknięcia branży sportowej, która generuje rocznie około 2% PKB, to ogromne straty dla firm i dla pracowników tej branży, straty dla przeważającej większości pozostałych pracodawców, a także wymierne szkody dla zdrowia Polaków.
„Zwracam się do Pana z prośbą o konkretne działania, zmierzające do ponownego otwarcia obiektów sportowych dla wszystkich zainteresowanych użytkowników i kontynuowanie dialogu z przedstawicielami sektora. Efektem tego dialogu powinno być wypracowanie adekwatnego reżimu sanitarnego i przygotowanie rozwiązań na wypadek kolejnego wzrostu zachorowań. Pozwoli to branży na przetrwanie i dalsze funkcjonowanie w tych wyjątkowych warunkach, a stronie rządowej – na podejmowanie decyzji w oparciu o merytoryczne przesłanki” – zakończył prezes KIG.
Źródło: ISBnews