Tegoroczne tempo wzrostu PKB w Polsce spowolni do 4,1% i wyhamuje do 2,8% w roku przyszłym, oceniają analitycy mBanku. Ekonomiści spodziewają się, że średnioroczna inflacja ukształtuje się na poziomie 6,5-7,5% w 2022 roku oraz 4-5% w 2023 r.
„Oczekujemy, że wzrost PKB w 2022 roku spowolni do 4,1%. Hamowanie będzie kontynuowane w 2023 roku, kiedy wyświetli się 2,8%. Punktem wyjścia do prognoz na te lata jest 5,8% wzrost w 2021 roku, który stwarza sporą, arytmetyczną poduszkę dla wyników za 2022. Bez dobrego wyniku IV kwartału ubiegłego roku wyglądałoby to dużo gorzej” – czytamy w raporcie dziennym banku.
Ekonomiści oceniają, że wprowadzone przez rząd tarcze anty-inflacyjne są „elementem wygładzania zmian cen konsumenta”.
„W naszym rozumowaniu tarcze działają bezpośrednio głównie przez zmniejszenie negatywnego efektu cenowego dla dochodów nominalnych. Efekt transferowy podwyższenia nominalnych dochodów do dyspozycji jest stosunkowo niewielki (~5 mld zł). Oba efekty nie będą jednak w naszych założeniach znaczące, bo g. domowe potraktują je jako tymczasowy bodziec pieniężny i większość środków zostanie zaoszczędzona lub przeznaczona na spłatę zobowiązań” – czytamy dalej.
Od połowy br. będzie nasilał się efekt podwyżek stóp procentowych i możliwe są obniżki stóp procentowych pod koniec 2023 r.
„Apogeum negatywnych efektów osiągnięte zostanie na przełomie 2022 i 2023, natomiast nie oznacza to, że wpływ tego czynnika istotnie spadnie w 2023 roku. Do tego potrzebne byłyby obniżki stóp procentowych. Są możliwe pod koniec 2023 roku, jednak siłą rzeczy mogą wspierać wzrost dopiero w roku 2024/2025 (już silne, cykliczne hamowanie), ale nie w 2023. Szacując efekty podwyżek stóp posiłkujemy się publicznie dostępnymi modelami NBP” – czytamy dalej.
Analitycy mBanku wskazują, że rok 2022 pozostanie rokiem bardzo dużej zmienności, a do czynników ryzyka dla prognoz jest ekspansja fiskalna, której elementem są tarcze antyinflacyjne, oszczędności w gospodarce, które „posłużą co najwyżej do zapobieżenia tąpnięciu konsumpcji w recesję (i pewnie ograniczają ryzyko kredytowe g. domowych), ale już same z siebie impulsu wzrostowego nie wygenerują”, zerwane łańcuchy dostaw, nadmierne zacieśnianie pieniężne.
„Oczekiwane przez nas zacieśnienie monetarne może być nadmierne. Jeśli wzrost po drodze spowolni -> zmaterializuje się po prostu wcześniej ryzyko niższego wzrostu (pech). Jeśli inflacja spowolni i zacieśnienie nie będzie konieczne – super, to jednoznacznie pozytywne dla sfery realnej (szczęście). Jeśli oba czynniki nie wystąpią, a mniejsza skala zacieśnienia będzie wynikała po prostu z preferencji lub optymistycznych prognoz, hydraulicznie poprawią się wyniki na przełom 2022/2023 roku (pewnie przy wyższej inflacji), czego ocena jest już ex ante utrudniona. Równie dobrze może skończyć się szczęśliwie, i równie dobrze nieszczęśliwie – twardym lądowaniem” – czytamy dalej.
Ekonomiści zakładają, że dla wzrostu gospodarczego element przyznania funduszy KPO nie jest czynnikiem ryzyka, gdyż zostaną przyznane Polsce „o czasie”.
„W przypadku KPO nie ma naszym zdaniem sensu zakładać, że nie zostanie zatwierdzone, bo implikuje to całą serię dalszych kroków (eskalację, przepadek funduszy strukturalnych, pewnie polexit), które stawiają scenariusze makro na głowie (to nie jest po prostu korekta). Zakładamy więc, że przybędzie o czasie. To założenie jest naszym zdaniem kluczowe dla ewentualności przeprowadzenia przyspieszonych wyborów” – podsumowano.
Źródło: ISBnews