Posiedzenie EBC i publikacja inflacji w USA to wydarzenia, które normalnie zdominowałyby rynkowy handel. Teraz oczywiście jest inaczej. Tym niemniej europejskie waluty radzą sobie nieco lepiej.
Przed wczorajszym posiedzeniem rynek zakładał, iż obecna sytuacja skłoni Bank do odłożenia w czasie normalizacji polityki pieniężnej. Owszem, rośnie inflacja, ale jednocześnie rośnie ryzyko spowolnienia w Europie, a do tego część rządów jest mocno zadłużona i skup ich długu przez EBC stanowi istotne wsparcie. O dziwo, tak się jednak nie stało. Bank wobec wyższych prognoz inflacji zakomunikował dalsze zmniejszenie zakupów i możliwe ich zakończenie w trzecim kwartale tego roku. Oczywiście to nadal nie oznacza podwyżki stóp procentowych (a przypomnijmy, że kluczowa stopa depozytowa w strefie euro jest ujemna), tym niemniej dla rynków było to zaskoczenie.
Taka zmiana jest teoretycznie pozytywna dla euro, choć na ten moment kluczowe są informacje docierające zza naszej wschodniej granicy. Od wtorku rynek próbuje dyskontować szanse na rozwiązanie dyplomatyczne, mimo że wczorajsze spotkanie ministrów spraw zagranicznych Ukrainy i Rosji zorganizowane przez Turcję należy chyba nazwać fiaskiem. Dlatego też z punktu widzenia złotego o dalsze umocnienie może być trudno bez realnej szansy na przełom.
Piątkowy kalendarz raczej nie odwróci uwagi rynków od geopolityki. W USA poznamy dane o nastrojach konsumentów (16:00), zaś w Kanadzie raport z rynku pracy (14:30). O 8:405 euro kosztuje 4,7963 złotego, dolar 4,3628 złotego, frank 4,6895 złotego, zaś funt 5,7067 złotego.
Źródło: XTB / Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista