Zaległości księgarń spadły do 13,7 mln zł na koniec listopada z 16 mln zł na koniec września, wynika z danych Krajowego Rejestru Długów (KRD).
Blisko czterech na dziesięciu Polaków przyznaje, że książki (w różnej formie) w pandemii kupowało chętniej niż przed pojawieniem się koronawirusa (39%). 17% wskazuje przy tym, że oznaczało to dla nich wzrost wydatków w tej sferze, w tym dla 3,1% wiązało się z zakupem stałego dostępu do ebooków lub audiobooków. Dla 40% z nas te nakłady nie zmieniły się w czasie pandemii. 8% ograniczyło takie wydatki. Z kolei książek nie kupuje wcale 34% zapytanych, podano.
„Mimo większego zainteresowania literaturą długi księgarni i wydawnictw nadal są wyższe niż przed pandemią. Od lutego do końca listopada zobowiązania księgarń wzrosły o niemal 873 mln zł – z 12,5 mln zł do 13,7 mln zł. Ale w listopadzie nastąpiła istotna zmiana. Do końca września długi księgarń urosły do 16 mln zł, w październiku utrzymały się w zasadzie na niezmienionym poziomie, by w listopadzie spaść o 2,2 mln zł. Do 20 grudnia dług zmniejszył się o kolejne 300 tys. zł. Jednak mimo spadku łącznego zadłużenia i zmniejszenia się liczby dłużników nadal średnie zadłużenie w tej branży jest aż o 10 tys. zł większe niż przed pandemią. Jeszcze w lutym wynosiło ono 67 tys. zł. Teraz jest to ponad 77 tys. zł. To oznacza, że z Krajowego Rejestru Długów zniknęli ci księgarze, których długi nie były zbyt wysokie, kłopoty pozostałych się pogłębiły” – czytamy w komunikacie.
W nieco lepszej sytuacji są wydawnictwa. Kwota ich zadłużenia sięga prawie 4,9 mln zł, ale jego wzrost był mniejszy niż w przypadku księgarń i sięgał niespełna 3%, podkreślono.
„Dla wydawnictw większy popyt na książki to dobre wieści i szansa na większy zysk. Jednak nie wygenerują go bez księgarni, które sprzedają ich pozycje. Tylko niecałe 3% Polaków kupuje książki bezpośrednio u wydawcy. Sytuacja obu branż pozostaje więc systemem naczyń połączonych” – powiedział prezes KRD Adam Łącki, cytowany w materiale.
W małych księgarniach zakupy robi blisko co dziesiąta osoba (9%). Najczęściej w tym celu udajemy się do sieciowych sklepów oferujących literaturę i prasę (34%). Mniej niż co czwarty czytelnik zamawia pozycje przez księgarnie stricte internetowe (23%), a blisko co piąty (18%) szuka ich na portalach aukcyjnych. Najczęściej o wyborze miejsca zakupu decyduje oferowana cena (30% wskazań) oraz wygoda (28%). Dla 13% liczy się szeroki asortyment, a dla 12% możliwość obejrzenia książki przed zakupem.
„Wiele podmiotów w branży mocno odczuło w tym roku ograniczenia w handlu stacjonarnym. Najbardziej ucierpiały najmniejsze księgarnie, które stanowią większość dłużników notowanych w naszym rejestrze. Jednak największą kwotę do spłacenia wciąż mają duże podmioty, w tym księgarnie sieciowe. Najlepiej radzą sobie sprzedawcy, którzy oferują swój asortyment w internecie. Od lat konkurują cenami ze stacjonarnymi księgarniami, ale w obecnych czasach mogą zaoferować nie tylko niską cenę, ale i bezpieczeństwo oraz wygodę, którą dają zakupy z domu” – dodał Łącki.
Niemal 40% czytelników pożycza książki od rodziny i znajomych, podobny odsetek korzysta z oferty bibliotek (38%). Najczęściej sięgamy jednak po pozycje z naszej własnej kolekcji książek, którą mamy w domu. Przy wyborze samej pozycji pierwszoplanową rolę dla czytelników gra treść (43,6% wskazań), a dopiero później cena (34%). Dla blisko co czwartej osoby ważny jest także autor. 18% z nas kieruje się rekomendacją znajomych, a 16% tytułem, który widzi na okładce.
Badanie na temat czytelnictwa i korzystania Polaków z księgarń zostało przeprowadzone przez IMAS International na zlecenie KRD w dniach 10-17 grudnia 2020 r. na reprezentatywnej grupie 1 010 osób.
Źródło: ISBnews