Na rynku złotego pozornie dzieje się niewiele. Kurs euro utknął w okolicach 4,57, zaś dolara w pobliżu 3,90. Można by powiedzieć – wakacyjna nuda. Jednak za tym obrazem kryje się wyraźna słabość naszej waluty.
Świetnym pretekstem do jej zobrazowania była wczorajsza decyzja Narodowego Banku Węgier, który podniósł stopy procentowe do 1,5% – nie było zaskoczeń, ale to już kolejna podwyżka, która sprawia, że różnica względem stóp w Polsce (0,1%) jest coraz większa. Forint umocnił się wobec euro do poziomu 348 – gdy był tam po raz ostatni, euro kosztowało też niewiele powyżej 4,45 złotego. Kurs plnhuf (czyli ile forintów płacimy za złotego) nie należy do bardzo zmiennych i tradycyjnie nieco zwyżkował przez gorsze fundamenty węgierskiej gospodarki. To się jednak zmieniło właśnie przez różnice w polityce pieniężnej. Trend zawrócił w końcówce ubiegłego roku, gdy za złotego trzeba było płacić ponad 80 forintów, obecnie jest to 76 forintów – najmniej od ponad 2 lat.
Niby nie jest to jeszcze dużo i też nie jest tak, że celem polityki pieniężnej powinna być umacniająca się waluta (lub ściąganie się na kurs walutowy z „sąsiadem”). Jednak jeden fakt jest bezdyskusyjny – rynek obecnie wynagradza waluty, gdzie zaostrzany jest kurs pieniężny, ponieważ jest to zjawisko dość rzadkie. Argumentem przeciwko takiemu stanowi rzeczy są potencjalne nowe ograniczenia związane z czwartą falą. Czy jednak niższy koszt pieniądza przy obecnych poziomach robi tu znaczącą różnicę? Szczególnie, gdy na drugim końcu szali postawimy wysoką inflację i rosnące obawy o jej utrwalenie, mocny rynek pracy i oczywistą złą alokację zasobów w gospodarce widoczną gołym okiem choćby na rynku nieruchomości? Wydaje się, że Węgrzy podejmują słuszne decyzje, a nieco mocniejszy forint jest tylko ich efektem ubocznym.
Złoty jest stabilny wobec głównych walut, ale na historycznie słabych poziomach oraz przy nastrojach na rynkach globalnych noszących znamiona bańki spekulacyjnej. To oczywiście zawsze rodzi pytania – co się stanie, jeśli te nastroje z jakiegoś powodu istotnie się pogorszą. W środę teoretycznie nie ma do tego podstaw – rynek czeka na sympozjum w Jackson Hole, a z ważniejszych publikacji mamy niemiecki indeks Ifo (10:00) i dane o zamówieniach w USA (14:30). O 8:05 euro kosztuje 4,5748 złotego, dolar 3,8965 złotego, frank 4,2603 złotego, zaś funt 5,3453 złotego.
Źródło: XTB / Przemysław Kwiecień, Główny Ekonomista