Piątkowe notowania na rynku warszawskim przyniosły oczekiwaną korektę. Na otwarciu handlu rynek próbował szukać kontynuacji ostatniej fali wzrostowej, ale po niespełna trzydziestu minutach sesji popyt oddał pole i WIG20 wszedł w sześciogodzinną falę spadkową, która sprowadziła indeks z rejonu 2314 pkt. w rejon 2370 pkt.
Na ostatniej prostej GPW próbowała posilić się odbiciem na Wall Street, ale gra w korelacji z rynkami bazowymi dała zamknięcie bliskie dziennemu minimum. W finale WIG20 stracił 1,02 procent przy 1,08 mld złotych obrotu. Korekcyjny charakter sesji widać również po oddechu rynku. W WIG20 przeceniło się 16 walorów przy ledwie 3, które zdrożały. Jednak sesja nie zaszkodziła specjalnie obrazowi rynku w perspektywie tygodniowej, w której WIG20 zyskał 3,08 procent, co przekłada się na zwyżkę od początku roku o 5,13 procent. Technicznie patrząc WIG20 zakończył tydzień pytaniem o głębokość potencjalnej korekty, która jawi się jako oczywista po przeszło 13-procentowej fali wzrostowej liczonej od poziomu 2144 pkt. Tylko dziś rynek testował wsparcie w rejonie 2370 pkt., gdzie należało oczekiwać pierwszej próby policzenia się podaży z popytem. Przebicie tego poziomu otworzy drogę w rejon 2300 pkt. Jednak patrząc na perspektywę tygodniową nie można już wykluczać scenariusza, w którym WIG20 jest w grze o testowanie szczytu hossy w rejonie 2480 pkt. i pokonanie strefy oporów 2500-2480 pkt. Szukając zmiennych, które mogą utrudnić rynkowi grę na bazie zmiennych lokalnych należy odnotować wrażliwość WIG20 na relację złotego z dolarem i generalnie kondycję dolara na rynkach światowych. Nie bez znaczenia będzie również sezon publikacji wyników kwartalnych w USA, który zawsze rozlewa się dawką szumu technicznego po innych rynkach. Nie ma wątpliwości, iż Wall Street spotka się z wynikami rozgrzana wątpliwościami, co do przyszłości spółek technologicznych, więc nie braknie przestrzeni do zaskoczeń i reakcji, które będą generowały większą zmienność również w Warszawie.
Źródło: DM BOŚ / Adam Stańczak