Wtorek i środa zdecydowanie należały do byków – ceny ropy naftowej wyraźnie rosły po informacjach o spadku zapasów w USA i wstrzymaniu wydobycia w rejonie Zatoki Meksykańskiej z powodu huraganu. W czwartek rano jesteśmy świadkami lekkiej korekty, podczas gdy rynek czeka na spotkanie przedstawicieli krajów OPEC+. Pierwszym sygnałem dla kupujących był niezależny raport o zapasach paliw, który przedstawił we wtorek Amerykański Instytut Paliw (API). Wskazał on, że zapasy ropy w Stanach Zjednoczonych spadły w ubiegłym tygodniu aż o 9,5 mln baryłek, podczas gdy analitycy oczekiwali wzrostu o 2,3 mln baryłek. W środę z kolei amerykański Departament Energii potwierdził spadek zapasów, jednak zgodnie z przedstawionymi danymi wyniósł on ponad połowę mniej – zapasy spadły o 4,4 mln do poziomu 496 mln baryłek. W ten sposób strona popytowa dostała wiatru w żagle i w środę wyniosła notowania czarnego złota powyżej 42 USD za baryłkę Brent i 40 USD za WTI.
To jednak nie był jedyny czynnik wspierający ceny surowca. W północne wybrzeże Zatoki Meksykańskiej uderzył huragan Sally, co oznacza problemy z produkcją czarnego złota. Z tego powodu część spółek z sektora wstrzymała lub spowolniła swoją działalność co obniżyło o ponad jedną czwartą amerykańskie wydobycie ropy i gazu w pobliżu Zatoki.
Oczy inwestorów będą tymczasem skierowane na zaplanowane w czwartek spotkanie przedstawicieli krajów zrzeszonych w OPEC+. Najwięksi eksporterzy surowca będą dyskutować o sytuacji na światowym rynku paliw i analizować dalsze scenariusze dotyczące produkcji surowca. Z ich opublikowanych niedawno prognoz wynika, że w 2021 r. globalny popyt na ropę naftową będzie niższy od wcześniejszych oczekiwań o 1,1 mln baryłek dziennie.
Źródło: ISBnews / Paweł Grubiak, Superfund TFI