Liczba niewypłacalności polskich firm wzrosła o 32% r/r do 1293 w całym 2020 r., podał Euler Hermes na podstawie oficjalnych danych z Monitora Sądowego i Gospodarczego. Euler Hermes przewiduje, że w 2021 nastąpi kolejny wzrost liczby niewypłacalności w Polsce o +17%, ale także na rynkach eksportowych (+25%).
„Tak złe rezultaty można tłumaczyć na wiele sposobów, wskazując m.in. zaszłości w gromadzeniu rezerw kapitałowych etc., ale najbliższe prawdy jest to najprostsze wytłumaczenie – pandemia i związane z nią ograniczenia oraz utrudnienia, co widać m.in. po niechlubnym rekordzie upadłości w usługach oraz w transporcie (nie tylko towarowym – ten powoli odżywa, ale także w tym pasażerskim). Nigdy w historii nie było tak dużych wzrostów liczby niewypłacalności, rzędu 70% r/r, jak w tych sektorach – co pokazuje, jak rozległe jest to zjawisko!” – skomentował członek zarządu Euler Hermes odpowiedzialny za ocenę ryzyka Tomasz Starus, cytowany w komunikacie.
Największy wzrost skali problemów zakończony niewypłacalnością w 2020 roku zanotowały firmy działające w sektorach transportu (+70% r/r) oraz usług (+69% r/r), podano również.
W sektorze spożywczym zanotowano 109 producentów i przetwórców (czyli ponad 1/3 wszystkich niewypłacalności firm produkcyjnych – 319).
W budownictwie IV kwartał był czasem odwrócenia trendów: obecnie to rynek zamawiającego, a nie wykonawcy, ponowny wyścig o zlecenia kosztem marży i przyszłości, co widać już w niewypłacalnościach – 44 w IV kw. 2020 wobec 25 w IV kw. 2019 (czyli +76% r/r kwartalnie), podano również.
„Na dodatek ryzyko nie ogranicza się tylko do wymienionych branż, tych najbardziej ewidentnie dotkniętych lockdownem, ale jest widoczne m.in. w motoryzacji i szerzej, w całym sektorze produkującym na potrzeby inwestycji i je obsługujący. Kryzys zawsze mocniej dotyka słabszych, a im większy kryzys – tym większy jego skutek. Obecny kryzys to pierwsza recesja w Polsce od 30 lat, więc efekt jest duży i współmierny do okoliczności. Rządowa kroplówka pozwoliła przetrwać pierwszy szok, ale nie wyposaży firm w kapitał na ponowny rozruch, bo ten będą musiały zdobyć same. Ponieważ jak zawsze pożyczkodawcy najchętniej pożyczają firmom w bezpiecznej sytuacji (co wcale nie dziwi), tym, które w gruncie rzeczy mogą się bez tego obejść, to cała rzesza pozostałych firm operować będzie chciała przede wszystkim kapitałem w postaci towarów i usług od dostawców. W związku z tym przed większością polskich firm, przed zarządzającymi nimi najtrudniejszy rok i test z zarządzania i przedsiębiorczości w historii – niestety, bez możliwości poprawek, drugiego podejścia do egzaminu. Strat w obecnej sytuacji generalnie nie da się odrobić, ratując się m.in. eksportem – na rynkach zagranicznych sytuacja nie jest bowiem lepsza” – wskazał Starus.
Źródło: ISBnews