Dotychczasowy model wzrostu gospodarczego, który sprawdzał się w Polsce przez ostatnie 20 lat w procesie konwergencji musi się zmienić, jeśli gospodarczo Polska chce aspirować do krajów Europy Zachodniej, ocenił główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki. Według niego, Polska wyczerpała swoją główną przewagę konkurencyjną, jaką były niskie koszty pracy oraz jest pod wpływem narastających, niekorzystnych trendów demograficznych. W jego ocenie, polskiej gospodarce potrzebna jest zmiana z nadreprezentacji firm małych w kierunku wzrostu liczby firmy dużych – obecnie niedoreprezentowanych, które będą wehikułem innowacyjności i produktywności. Dodał, że w nowym modelu gospodarczym sektor bankowy może odegrać ważną rolę.
„Chciałem zwrócić uwagę na to, że ten model wzrostu gospodarczego, który tak bardzo nam służył w ciągu ostatnich 20 lat, musi się zmienić, jeżeli chcemy osiągnąć ambitny cel dogonienia najbogatszych. W tym miejscu jest również ogromna rola do spełnienia dla sektora bankowego. […] Aby można było realizować tę strategię, to jest również lekcja wypływająca z porównań międzynarodowych potrzebne jest capital deepening, financial deepending – czyli rozwój sektora bankowego we wszystkich możliwych, potrzebnych sektorach, po to, aby wspierać innowacyjność i produktywność. A punkt startowy jest taki: całkowity dług prywatny w ujęciu do PKB w UE, gdzie Polska jest, niestety, na drugim miejscu od dołu. Jesteśmy krajem bardzo zdelewarowanym, przedsiębiorstwa używają mało kredytu” – powiedział Benecki podczas „Banking & Insurance Forum”.
Wskazał, że punkt startowy gospodarki jest taki, że „jesteśmy krajem sukcesu gospodarczego, doszliśmy do poziomu Portugalii i Hiszpanii, a polska gospodarka potrzebuje więcej kredytów dla firm”.
„Wydaje mi się, że model gospodarki dla Polski to jest więcej kredytu dla przedsiębiorstw, by podnosić produktywność i innowacyjność, co pozwoli na to, by obecny model gospodarczy z ostatnich 20 lat mógł się zmieniać z opartego na taniej pracy na model o większej ilości inwestycji innowacji. To jest bardzo ważny warunek, by kontynuować udany okres transformacji doganiania najbogatszych krajów. A to, że nie jest łatwo pokazuje nam sytuacja w Niemczech, gdzie gospodarka boryka się ze stagnacją i tak pewnie będzie w najbliższym czasie” – dodał Benecki
Podkreślił jednocześnie, że punkt startowy polskiej gospodarki nie jest zbyt dobry w kontekście inwestycji i innowacji.
„Stopa inwestycji, udział inwestycji w PKB w ciągu kilku ostatnich lat spadały w Polsce – a u naszych sąsiadów tendencja była w drugą stronę. Jeśli chodzi o innowacyjność polskiej gospodarki – nie jest najlepiej na tle regionu i Europy Zachodniej. Nakłady na badania i rozwój są również niskie i jeśli chodzi o trendy, to również nie wygląda najlepiej” – ocenił Benecki.
Przypomniał, że według Komisji Europejskiej, Polska w rankingu innowacyjności krajów UE jest definiowana jako „wzrastający innowator zajmując miejsce na dole rankingu innowacyjności”.
„Według badań Banku Światowego dotyczących zmian modeli gospodarczych w różnych krajach w momencie ich bogacenia się, to kraje najbiedniejsze inwestują. Kraje o średnim dochodzie – inwestują i adoptują technologie zachodnie. A kraje o wysokim dochodzie inwestują i adoptują technologie zachodnie, ale również rozwijają swoje innowacje i to jest nasz cel, ale, niestety, do tego miejsca jeszcze nie dotarliśmy” – podkreślił główny ekonomista.
Przypomniał, że w ciągu dwóch dekad, po wejściu do Unii europejskiej polskie PKB potroiło się, czyli wzrosło o 200%, co stanowi – w jego ocenie – „imponujący wzrost”. Wskazał, że w ujęciu PKB per capita „również wykonaliśmy imponujący wzrost – o 30 pkt proc. w ciągu dwóch dekad i nasz wzrost był szybszy niż w krajach regionu – na Węgrzech, w Czechach i na Słowacji”.
„Średnio Polak pracuje w roku 2 tys. godzin – Niemiec 1 340 godzin. Ale gdybyśmy wyrazili nasz sukces według innej miary – nie w PKB per capita, ale PKB na godzinę – okazuje się, że nasz sukces nie jest taki duży. Okazuje się, że nasza wydajność na godzinę nie jest na poziomie 80% średniej w Unii, ale na poziomie tylko ok. 65%. Postęp jest o połowę mniejszy. Stąd wniosek, że połowa sukcesu należy do pracowników, do rynku pracy. Ale ten rynek pracy bardzo się zmienia” – powiedział Benecki.
Wskazał, że w przeliczeniu na euro – koszty pracy rosną dzisiaj 20-15% w Polsce. W porównaniu do średnich unijnych – zmienia się ranking porównań w regionie.
„Byliśmy jednym z tańszych wykonawców – dzisiaj jesteśmy drożsi niż Rumunia, koszty pracy są porównywalne do tych w Czechach i na Węgrzech. Ale wciąż jesteśmy 2/3 tańsi niż Niemcy” – dodał.
„Efekty są takie, że niektóre branże – odzieżowa, oponiarska jest sygnałem dla polityków gospodarczych, że coś trzeba zmienić. Praca w Polsce stała się droższa, wciąż nie jest tak droga jak w Niemczech, ale jednak trendy demograficzne są niekorzystne. Populacja osób w wieku produkcyjnym w ciągu ostatniej dekady skurczyła się o 10%. Cieszymy się najniższym bezrobociem w Unii, ale populacja zmniejsza się. Efekt tego jest taki, że stajemy się drożsi” – ocenił Benecki.
Podkreślił, że wzrost inwestycji potrzebny jest, by podnieść produktywność.
„Aby podnieść produktywność, potrzebujemy więcej inwestycji i powinna zmieniać się struktura gospodarki. To, co było siłą polskiej gospodarki to jej dywersyfikacja, mnóstwo sektorów to nam pozwalało poprzez wiele lat opierać się spowolnieniu gospodarczemu, kiedy był kryzys w 2009 roku, kryzys w 2012 roku – któryś z sektorów polskiej gospodarki zawsze ciągnął wzrost gospodarczy do góry. Dzięki temu ta koniunktura była taka dobra. Ale to ma swoje minusy, gdyż w strukturze wzrostu gospodarczego, w strukturze przedsiębiorstw w Polsce, niestety, nadreprezentowane są firmy małe – a niedoreprezentowane są firmy duże. A wiemy, że innowacyjność i produktywność w firmach małych jest mniejsza, więc potrzebujemy wzrostu przedsiębiorstw, potrzebujemy czegoś co robiła Korea Płd, by ilość narodowych czempionów rosła. W Polsce dominują małe firmy, które są mniej wydajne i innowacyjne” – podsumował Benecki.
Zwrócił też uwagę, że niekorzystne trendy demograficzne i lukę na polskim rynku pracy zapełniają migranci, „co jest bardzo ważnym elementem, który pozwala utrzymać bieżący model gospodarki”.
„Tendencje migracyjne nie są dużej skali i dochodzimy do konkluzji: model gospodarki musi się zmienić i jednocześnie widzimy, że nasza populacja osób w wieku produkcyjnym zaczyna się starzeć. Są badania, które pokazują efekty tego dla gospodarki w innych krajach. Na bazie tego – możemy wyciągnąć bardzo ważne wnioski użyteczne w przypadku polskiej gospodarki” – powiedział główny ekonomista.
Wskazał, że z aspektu starzenia się społeczeństwa i jego wpływu na produktywność wyłania się kilka ważnych tendencji: po pierwsze, przedsiębiorcy stają się mniej odważni, podejmują ostrożniejsze strategie; po drugie, zmienia się struktura popytu – społeczeństwo kupuje mniej produktów wymagających wysokiej wydajności – np. dużo usług emerytalnych – i mniej produktów wymagających innowacji.
„Trzecia bardzo ważna rzecz, co do której nie muszę przekonywać – zmienia się podejście polityków: zaspokoić potrzeby starzejącej się części społeczeństwa, natomiast mniej hojnie i wspierająco podchodzą do sektora przedsiębiorstw” – ocenił Benecki.
„Trendy demograficzne są niekorzystne – liczba osób wchodzących na rynek pracy będzie mniejsza od liczby schodzących z rynku pracy. Przez najbliższe 10 lat może nie będzie jeszcze aż tak źle, ale w ciągu najbliższych kolejnych dekad ta tendencja będzie się nasilać i utrudniać prowadzenie gospodarki w podobnym stopniu jak dotychczas” – podsumował główny ekonomista ING BSK.
Źródło: ISBnews