Notowania ropy naftowej nie zatrzymują się w drodze na północ. Cena surowca gatunku WTI w Stanach Zjednoczonych zaliczyła pięć wzrostowych sesji z rzędu, a dzisiejsza sesja może być już szóstą – obecnie notowania przekroczyły już poziom 76 USD za baryłkę i oscylują w rejonie tegorocznych maksimów z lipca.
Jeszcze bardziej widowiskowo prezentuje się sytuacja na rynku ropy naftowej Brent, gdzie bieżący tydzień rozpoczął się od luki wzrostowej, a dzisiaj mamy do czynienia z przekroczeniem poziomu 79 USD za baryłkę i zbliżeniem się do ważnej technicznej i psychologicznej bariery, czyli poziomu 80 USD za baryłkę. Ropa naftowa Brent jest tym samym już na najwyższym poziomie cenowym od października 2018 r., czyli od prawie trzech lat.
Od strony podażowej, powody zwyżki cen ropy naftowej się nie zmieniły. W Stanach Zjednoczonych odbudowa produkcji po sezonie huraganowym będzie trwała jeszcze przez wiele tygodni, co oznacza ograniczenie tamtejszego wydobycia prawdopodobnie jeszcze do pierwszych tygodni 2022 r. Z kolei w Nigerii oraz Angoli coraz mocniej dają o sobie znać problemy z przestarzałą infrastrukturą naftową, wyniszczoną niedostatecznie częstymi konserwacjami oraz niedofinansowaniem związanym z pandemią. Oba kraje mogą doświadczać obniżonej produkcji jeszcze w przyszłym roku, o ile nie dłużej.
Tymczasem od strony popytowej na rynku ropy naftowej uwagę zwraca odradzający się po pandemii popyt. Dzisiaj pozytywnym akcentem okazały się informacje z Japonii, gdzie tamtejszy minister gospodarki potwierdził, że w czwartek zostanie zniesiony stan wyjątkowy we wszystkich regionach kraju. Japonia to piąty największy konsument ropy naftowej na świecie.
Notowania ropy naftowej mają obecnie wiele powodów do zwyżek, zwłaszcza jeśli pojawią się obawy związane z relatywnie mroźną zimą, mogącą dodatkowo wzmagać popyt na energię. Niemniej, warto pamiętać o tym, że dla wielu konsumentów już obecne ceny paliw znajdują się w okolicach „progu bólu”, co może oznaczać stłumienie popytu na paliwa w niektórych częściach świata.
Notowania gazu ziemnego nadal znajdują się pod wyraźną presją popytu. Cena tego surowca w Stanach Zjednoczonych przekroczyła już kolejną psychologiczną barierę, tym razem na poziomie 6 USD za mln BTU. Tym samym, cena gazu pokonała kolejne tegoroczne maksimum i znalazła się na najwyższych poziomach od 2014 roku. Ruch wzrostowy cen gazu ziemnego był wyjątkowo dynamiczny – jeszcze na początku czerwca br. notowania tego surowca były o połowę niższe i oscylowały w okolicach 3 USD za mln BTU.
Kluczowym problemem na rynku gazu ziemnego są obawy o podaż tego surowca. Zapasy gazu są bowiem relatywnie niskie, co wynika m.in. z obniżonego eksportu tego surowca z Rosji oraz Norwegii. Nie bez znaczenia były także niedawne huragany w Stanach Zjednoczonych, które doprowadziły do mniejszej produkcji gazu ziemnego z łupków w tym kraju.
O ile zapasy gazu są niskie, to popyt na ten surowiec w najbliższych miesiącach może wzrosnąć, co wynika z sezonowości rynku gazu – a dokładniej, zwiększonego zapotrzebowania na gaz w zimowym sezonie grzewczym. Mroźna zima mogłaby doprowadzić do znaczącego zwiększenia popytu na gaz, co budziłoby obawy o niedostatek tego surowca – o ile w najbliższych tygodniach, czyli jeszcze w okresie jesiennym, nie uda się przynajmniej częściowo odbudować zapasów.
Źródło: DM BOŚ / Dorota Sierakowska