Na rynku kryptowalut od 20 lipca widać wyraźne ożywienie. W trzy tygodnie jego kapitalizacja wzrosła o 67%. Zwyżki napędzają przede wszystkim liderzy – bitcoin i ethereum.
Poziom 2 bln USD został osiągnięty w środowe popołudnie. Po raz ostatni rynek kryptowalut był tyle wart w połowie maja, gdy trwała silna wyprzedaż spowodowana chińskim zakazem dla górników i wycofaniem się Tesli z przyjmowania płatności w bitcoinie. W tamtym momencie wydawało się, że hossa dobiegła końca, tymczasem ostatnie tygodnie pokazują, że notowania próbują wrócić na ścieżkę długoterminowego trendu wzrostowego.
Od majowego dołka kurs bitcoina wzrósł, licząc do czwartkowego popołudnia, o 47 proc. Ethereum podrożało w tym czasie o 68 proc. Obie kryptowaluty to od lat liderzy pod względem kapitalizacji rynkowej. Pierwsza ma 44,7-proc. udział, a druga 19,5-proc. Na trzecim miejscu, z wynikiem 3,5 proc., jest binance coin, a więc kryptowaluta jednej z największych giełd na świecie. Różnica między pierwszymi dwoma, a trzecim stopniem podium pokazuje, jak ważne dla całego rynku pozostają dwie najpopularniejsze kryptowaluty. To one kreują rynkowe nastroje, podobnie jak w globalnym świecie giełdowych parkietów robią to Wall Street i Londyn.
W uproszczeniu można powiedzieć, że bitcoin porusza się w rytm halvingu, czyli zaprogramowanego mechanizmu spadku kreacji nowych bitcoinów (w postaci nagrody za wydobycie bloku w sieci) średnio co 4 lata. W pierwszym okresie funkcjonowania sieci nagroda za blok wynosiła 50 BTC, by w listopadzie 2012 r. spaść do 25 BTC. Cztery lata później, w lipcu 2016, spadła do 12,5 BTC, a w maju 2020 r. obniżona została do 6,25 BTC. Ten spadek kreacji nowych „monet” to podstawa modelu Stock To Flow, który jak dotąd, choć z szerokim marginesem błędu, to jednak trafnie przewiduje ścieżkę notowań najpopularniejszej kryptowaluty. Obecnie jesteśmy we wzrostowej fazie cyklu, która według wspomnianego modelu powinna kończyć się na przełomie 2021 i 2022 r. Ostatnie umocnienie bitcoina wpisuje się w tę predykcję.
W przypadku ethereum nastroje inwestorów są w dużej mierze uzależnione od jego technologicznych zmian. To dzięki rozwojowi funkcjonalności tej kryptowaluty możliwe były takie zjawiska, jak ICO (Initial Coin Offering, czyli emisja cyfrowych tokenów na wzór giełdowego IPO), DeFi (Decentralized Finance, czyli alternatywne usługi bankowe w postaci skryptów zaprogramowanych na blockchainie), a także NFT (non-fungible tokens, czyli unikatowe nośniki wartości pozwalające emitować i znakować jedyne w swoim rodzaju dobra cyfrowe). Cała trójka miała istotne znaczenie dla rozwoju ethereum, a także dla popularyzacji całego rynku kryptoaktywów. Co jednak istotne – druga najpopularniejsza kryptowaluta wciąż jest ulepszana, o czym świadczy ostatni hard fork „London” wprowadzony tydzień temu.
Jak więc widać, od strony fundamentalnej liderzy rynku kryptowalut mają się dobrze. To napędza obecnie cały rynek altcoinów. W ciągu ostatniego tygodnia takie projekty jak dogecoin, klaytn, bittorrent, chiliz czy holo zyskały po ponad 30 proc. Zieleń znów zdominowała szeroki rynek kryptoaktywów, a krótkoterminowe dwucyfrowe stopy zwrotu znów stały się regułą, a nie wyjątkiem.
Pod kątem spekulacyjnym na rynku jest gorąco, o czym świadczą nie tylko nominalne zmiany notowań, ale też popularne wskaźniki analizy technicznej, jak RSI czy MACD, które w wielu przypadkach przekroczyły już lokalne poziomy wykupienia. Schłodzenie po trzytygodniowym rajdzie wydaje się nieuniknione, czego zalążek widzieliśmy w czwartkowe popołudnie. Od tego, jak rynek z tym schłodzeniem sobie poradzi będzie zależeć to, czy środowe 2 bln USD były tylko lokalną anomalią czy faktyczną zapowiedzią kolejnej fali hossy.
Źródło: ISBnews / Piotr Zając, CMC Markets