Rano euro podrożało do 4,60 zł, a notowania dolara przekroczyły granicę 4,90 zł. Do obu walut złoty jest najsłabszy od początku kwietnia. W relacji do szwajcarskiego franka natomiast od końca grudnia ubiegłego roku. To jeszcze nie koniec osłabienia polskiej waluty. Jej przeceny nie zatrzymają ewentualne dzisiejsze dobre dane o produkcji przemysłowej, bo źródła przeceny leżą gdzie indziej.
O godzinie 08:50 kurs EUR/PLN rósł o 0,4 gr do 4,60 zł, CHF/PLN o 0,6 gr do 4,25 zł, a notowania USD/PLN o 1 gr do 3,9060 zł.
Wydarzeniem wtorku na krajowym rynku walutowym jest publikacja czerwcowych danych o produkcji przemysłowej (prognoza: 19 proc. R/R) i inflacji producenckiej (prognoza: 6,9 proc. R/R) w Polsce. Raporty te powinny mieć większą siłę oddziaływania niż zupełnie zignorowane wczoraj, lepsze od oczekiwań, dane o płacach i zatrudnienie w firmach. Jednak nie na tyle dużą, żeby trwale zmienić sentyment do złotego. Wprawdzie potencjalnie wyższa od oczekiwań dynamika produkcji przemysłowej i wyższa inflacji, będą czynnikami mogącymi przybliżać przyszłą normalizację polityki monetarnej w Polsce, ale jednocześnie inwestorom w uszach świeżo będzie wybrzmiewał dzisiejszy wywiad prezesa Narodowego Banku Polskie (NBP) Adama Glapińskiego dla „Dziennik Gazeta Prawna”, w którym wprost pada stwierdzenie, że nie należy się spieszyć z podwyżkami stóp procentowych.
Niechęć Rady Polityki Pieniężnej do podnoszenia stóp procentowych pomimo utrzymującej się inflacji powyżej celu i prognozowane na kolejne 3 lata 5-procentowego wzrostu gospodarczego w Polsce, co kontrastuje z podnoszeniem stóp przez banki centralne w Czechach i na Węgrzech, to obecnie jeden z kilku czynników stojących za słabością złotego.
Obecnie polskiej walucie ciąży również wzrost obaw przed pojawieniem się czwartej fali pandemii koronawirusa i jej gospodarczymi konsekwencjami. Jak również ostatnie pogorszenie nastrojów na globalnych rynkach akcji i balansujący na 3,5-miesięcznych minimach kurs EUR/USD. I jeżeli dziś miałoby coś szansę odwrócić poranne osłabienie złotego, to raczej nie będą to ewentualne lepsze od prognoz dane z polskiej gospodarki, ale właśnie poprawa nastrojów na rynkach finansowych i wzrostowe odbicie na EUR/USD.
W tle notowań złotego pozostaje również ryzyko polityczne związane z coraz bardziej napiętymi stosunkami na linii Polska – Unia Europejska, co podobnie jak w przypadku Węgier, może nawet zakończyć się odcięciem dostępu do unijnego Funduszu Odbudowy. Dalej na horyzoncie tli się natomiast kolejny konflikt polityczny, mianowicie na linii USA – Polska, który również może w przyszłości mieć znaczenie.
Sytuacja na wykresach EUR/PLN, USD/PLN i CHF/PLN nie zachęca obecnie do kupna polskiej waluty. We wszystkich trzech przypadkach droga do dalszej jej przeceny pozostaje bowiem otwarta. Dopiero powrót euro poniżej 4,55-4,56 zł i dolara poniżej 3,84-3,85 zł zmieniłby układ sił.
Źródło: ISBnews / Marcin Kiepas, analityk Tickmill